Podglądacze

piątek, 9 listopada 2018

Rozdział XIX - Walka o wolność

Tadam! Kolejny rozdział "Podwójnego" przed Wami ;) Jest trochę dłuższy ale rozwiązuje parę tajemnic - mam nadzieję że Wam się spodoba ^^

p.s. Wybaczcie, że kończę w takich momentach ale ja po prostu kocham trzymać w napięciu ;D
p.p.s Konkursowy one shot w ten weekend! ;) 


Im dłużej się skupiała, tym więcej szczegółów przypominała sobie ze swojego pobytu w celi 152. Co prawda luki w pamięci były wciąż spore tak jakby większość pobytu przespała. Mgliście pamiętała, że żołnierz który ją zaczepiał dzisiejszego poranka przewijał się co jakiś czas za kratami celi przyglądając jej się z głodem w oczach. Pamiętała również czarnowłosego mężczyznę odwiedzającego ją dość często i przynoszącego jej jedzenie. Powoli docierało do niej jaki związek ma spożywanie czegokolwiek w tym miejscu a jej pustka w głowie. Wciąż nie pamiętała nic więcej ponad parę dni wstecz jednak wiedziała, że jest coś ważnego. Coś co wciąż jej umykało. Czuła niepokój. Miała wrażenie, że powinna o czymś ważnym pamiętać lecz nie mogła przypomnieć sobie o czym.
Informacje, które nieświadomie podsunęli jej dzisiejsi goście okazały się bardzo przydatne.
Była na jakiejś misji. Nie była na niej sama. Obecnie była więźniem.
Wiedziała, że musi się stamtąd wydostać. Czuła, że jest w niebezpieczeństwie. Czegokolwiek chcieli od niej ci ludzie skończyła się im cierpliwość.

Zadał zmierzch. W miarę jak robiło się ciemniej, dziewczyna coraz bardziej się denerwowała. Wiedziała, ze strażnik przyjdzie. Przynajmniej taką miała nadzieję. To była jej jedyna szansa. Może i miała amnezję ale czuła w sobie coś co popychało ją do ucieczki. Wiedziała co musi zrobić, choć nie do końca wiedziała jeszcze jak.
Leżała z zamkniętymi oczami nasłuchując uważnie. Dzięki temu usłyszała kroki o wiele wcześniej. Próbowała w głowie ułożyć sobie mapę. Kroki zawsze nadchodziły z prawej strony. Najpierw usłyszała szybsze uderzenia tak jakby ktoś schodził po schodach. Następnie powolne kroki, które rozbrzmiewały coraz głośniej przyprawiając ją o dreszcze. Wiedziała, że to on. Strażnik. Przyszedł tak jak zapowiedział. A ona miała nadzieję, że zdąży zadziałać zanim on dokończy to co zaczął rano. Tak jak podejrzewała kroki urwały się tuż przed jej celą. Usłyszała złośliwy pełen zadowolenia chichot a następnie szczęk zamka. Przełknęła ślinę mając nadzieję, że "gość" nie zauważył drżenia jej ciała. Podszedł powolnym krokiem i kopnął ją niespodziewanie w brzuch. Mimowolnie skuliła się i jęknęła. Nie spodziewała się tego.

- Nie śpij kotku. Bo Cię ominie najlepsze

Otwarła oczy i zobaczyła, że stoi nad nią przebiegając po jej ciele lubieżnym wzrokiem.

- Coś Ci rano obiecałem..

Powoli i z pewnością siebie nie odrywając od niej głodnych oczu, mężczyzna sięgnął do paska od spodni. Serce w jej piersiach zadudniło rozpoczynając szaleńczy bieg. Ogarnął ją strach. Co ona sobie myślała? Wielki, silny facet a ona chciała sobie z nim poradzić sama? Osłabiona i bez pamięci?
Mimowolnie do oczu zaczynały spływać jej łzy. Oddychała coraz szybciej obserwując jak strażnik  rozpina spodnie ze wstrętnym uśmiechem na twarzy. Już miała zamiar zacząć krzyczeć gdy nagle jak błysk flesza powróciło do niej wspomnienie. Ten wzrok. Czarne oczy patrzące na nią pożądliwie. Dokładnie ta sama sytuacja tyle że rozgrywająca się w jakimś pokoju. Młody chłopak stojący nad nią i rozpinający pasek od spodni. Wspomnienie pojawiło się i znikło lecz w niej pozostało uczucie. W tedy była bezbronna. Teraz nie jest. Musiała działać.

- Jeśli mnie tkniesz stracisz życie.

Groźba wypowiedziana zdecydowanym głosem na chwilę rozstroiła strażnika po czym wybuchnął śmiechem jakby usłyszał naprawdę dobry żart.

- Zabawna jesteś..

Pochylił się, złapał ją za skraj spodni i już zamierzał je zedrzeć gdy poderwała się i przystawiła mu do gardła ostrą jak brzytwa blachę. Blaszana miska okazała się dla niej dość miękka żeby ją rozerwać i uzyskać całkiem ostrą broń.
Wyraz zaskoczenia w jego oczach był wart ran, które powstały wewnątrz jej dłoni pociętej ostrą krawędzią. Podniósł ręce do góry a ona przyciskając ostrze do szyi utoczyła pierwsze krople krwi.

- Nie wygłupiaj się i to odłóż. I tak stąd nie wyjdziesz.

Obrót zdarzeń nie do końca dotarł do strażnika.

- Pod ścianę. -zarządziła twardym głosem.

Wstali powoli nie zmieniając dystansu między sobą. Mężczyzna posłusznie podszedł pod ścianę z wyrazem wściekłości wypisanym na twarzy. Zaczynał rozumieć co aktualnie się działo.

- Pożałujesz..

- Pieprz się.

Odwarknęła i wykonując wdzięczny obrót znokautowała mężczyznę. Będzie nieprzytomny parę ładnych godzin.
Popatrzyła na otwarte drzwi celi i po jej plecach przebiegł dreszcz podniecenia. Wolność była na wyciągnięcie ręki. Zerknęła ostatni raz na strażnika leżącego pod ścianą i skierowała się do wyjścia. Przekroczyła próg i otaksowała korytarz po swojej lewej i prawej stronie. Kilkanaście metrów w prawo i powinna się znaleźć na schodach ale co dalej? Zerknęła na pozostałe cele nad którymi wyryte były liczby. Nad jej własną widniało wyraziste 152. Cela po prawej miała numer 154 natomiast ta po lewej 153. Wiedziała że wyjście jest po prawej stronie. Stamtąd zawsze nadchodził strażnik. Jednak coś ciągnęło ją w lewo. Wgłąb więzienia. Co to było? Nie wiedziała. Czuła tylko, że musi tam iść. Że nie może wyjść zanim czegoś jeszcze nie zrobi. To było to coś co ciągle jej umykało. Pobiegła zatem najciszej jak mogła wgłąb korytarza zerkając przelotnie na numery. 145.. 120.. 96.. 57..
Zza niektórych krat widać było innych więźniów leżących bezwładnie w swoich celach. Chciałaby ich wszystkich oswobodzić jednak wiedziała że nie może. To wzbudziłoby alarm. Dlaczego zatem biegła wgłąb korytarza? Nagle mignął jej przed oczami numer 16 i nie wiedzieć dlaczego stanęła jak wryta. 16? Cela 16? Coś jej to mówiło.

-"Jej towarzysz też sprawia nam problemy. Może powinniśmy zadziałać na odwrót? Ją wziąć do celi 16 a jego do 152? Wiadomo, że ona byłaby bardziej podatna na działania prowadzone w tej celi..."

Ponowny przebłysk w jej głowie sprawił, że podeszła do krat. Towarzysz.. Nie mogła sobie przypomnieć nikogo kto jej towarzyszył a postać leżąca pod kamienną ścianą absolutnie nic jej nie przypominała. Szare włosy zabarwione czerwoną posoką, czarny dopasowany strój? Podjęła decyzję nim o tym pomyślała. Kopnęła w zamek sprawiając, że kraty stanęły przed nią otworem. Odgłos pękającej stali bynajmniej nie obudził śpiącego mężczyzny, podeszła zatem do niego i kucnęła ostrożnie dotykając jego ramienia. Spał tak mocno? Przez jej kark przeszedł dreszcz. A jeśli nie żyje?
Wstrzymała oddech i delikatnie odwróciła mężczyznę na plecy. Krzyknęła i momentalnie chwyciła się za usta. W oczach wezbrały się jej łzy. Nawet jeśli znała tego mężczyznę to w obecnym stanie na pewno by go nie poznała. Sino bordowa twarz nie przypominała jej nikogo kogo by znała. Obfite krwiaki, złamany nos i głębokie rany oszpecały mężczyznę. Popuchnięte oczy i wargi świadczyły o tym, że nie postępowano z nim zbyt delikatnie. Pochyliła się ostrożnie i wstrzymała oddech nasłuchując. Delikatny powiew owionął jej ucho uświadczając, że mimo swojego stanu mężczyzna żyje. Odetchnęła z ulgą i delikatnie potrząsnęła więźniem. Usłyszała ciche pełne bólu jęknięcie wydobywające się spomiędzy krwawiących warg.

"-A weźcie ją jak chcecie. Im szybciej się jej pozbędę tym lepiej. Jest jak kula u nogi. Byłem w trakcie pozbywania się jej osobiście gdy przerwały mi to jakieś bezczelne niekulturalne chuje."

Kolejny przebłysk pamięci mignął jej w głowie. Ten człowiek chciał się jej pozbyć? Wiedziała, że na pewno wypowiedział te słowa. Może to on ją tu wpakował? Może chciał żeby ją złapano? Co jeśli uwolni go tylko po to żeby dokończył to czego nie zrobił? O nie.. Walczyła o wolność. Nie mogła sobie pozwolić na błędy. W mgnieniu oka wstała pozostawiając mężczyznę samemu sobie. Bez podparcia osunął się po ścianie, przy której siedział i runął na ziemię nie mając siły by się utrzymać w pionie ani zamortyzować upadku. Kolejne westchnienie bólu dobiegło do jej uszu sprawiając, że zachwiała się robiąc kolejny krok. Biła się z myślami. Niepotrzebnie tu po niego przyszła. Cokolwiek zrobił, pewnie zasłużył sobie na taki los. Stała już w drzwiach gdy odwróciła się jeszcze przez ramię i zastygła. Drżąca dłoń unosiła się za nią. Zapewne nie widział jej przez zapuchnięte oczy lecz wyczuł kim jest. Połamane palce z powyrywanymi paznokciami drżały utrzymywane w powietrzu nieludzko długo. Nie mogła.. Nie mogła tak zostawić tego człowieka. Może i chciał się jej pozbyć lecz teraz walczył o życie. Walczył o wolność podobnie jak ona. Poza tym.. Czuła w sercu, że nie zrobiłby jej krzywdy. Czuła, że ten ktoś jest ważny. Dla niej. Podbiegła do niego i pomogła mu się podnieść. Nie ustałby na nogach więc uwiesiła sobie jego ramie na swoich barkach i spróbowała zrobić krok. Nie był w stanie iść.

- Cholera.. co robić.. - warknęła sama do siebie przyglądając się pół-przytomnemu mężczyźnie.

Miała tylko jedno wyjście. Nie będzie łatwo. Wzięła go na barana i wybiegła z sali. Ruszyła w stronę swojej obecnej celi i prawdopodobnego wyjścia gdy usłyszała cichy szept przy uchu

-Zawróć..

Stanęła jak wryta spoglądając na swojego towarzysza.

- Torby.. Trzymają je.. przy końcu korytarza.. Magazyn.. Musimy.. odzyskać..

Widać było że wiele go kosztuje wypowiedzenie tych kilku słów. Stała przez chwilę skołowana nie wiedząc co robić. Nie mogli zostać tu ani minuty dłużej. Jednak..  Uderzyła ją myśl, że skoro pamiętał gdzie trzymają ich rzeczy, to może pamiętał wszystko. On nie miał amnezji. Skoro wysilił się na tyle, żeby jej to powiedzieć, to musiało być ważne. Zawróciła więc i przemknęła wgłąb korytarza.

- Uważaj.. tu.. czasem siedzą.

Kiwnęła głową i rozglądnęła się pilnie. Korytarz zakręcał w lewo skąd dochodziło światło. Podchodząc bliżej usłyszała śmiechy dobiegające zza zakrętu. Zsunęła mężczyznę z pleców i podeszła na palcach do krawędzi ściany. Wychyliła się wstrzymując oddech i zobaczyła, że w sali na końcu jest otwarty pokój skąd dobiegało światło. W świetle drzwi zobaczyła jedynie jednego mężczyznę siedzącego bokiem do wyjścia i prawdopodobnie prowadzącego karcianą rozgrywkę z pozostałymi strażnikami. Dalej korytarz ponownie skręcał w prawo. Naprzeciw niej wielkie drewniane drzwi opisane były dużymi literami "MAGAZYN". Mógł zobaczyć ją kątem oka, jednak nie miała wyboru. Powoli postawiła pierwszy  krok modląc się, żeby strażnik nie odwrócił głowy. Nie spuszczając wzroku z mężczyzny postawiła kolejny i kolejny krok będąc coraz bliżej drzwi. W końcu do nich dotarła i pociągnęła za klamkę. Dziękowała wszystkim bóstwom jakie mogła znać, że drzwi ustąpiły bez problemu. Wślizgnęła się za nie rozglądając się po niewielkim magazynie. Było tam parę plecaków. Które do cholery są ich? Szybko przetrząsnęła parę toreb w nadziei, że coś jej się przypomni. W jednym z ostatnich znalazła paczkę papierosów. Coś zabłysło jej w głowie. Oczami wyobraźni zobaczyła dym papierosowy wydychany z zabandażowanych ust. Jak dotąd intuicja jej nie zawiodła. Wzięła plecak na bok i w następnym znalazła narzędzia chirurgiczne. Tym razem kolejny przebłysk pamięci niosący bardzo przyjemne doświadczenia. Zobaczyła jak zakłada rękawiczki i z pietyzmem rozkłada narzędzia. Tak. To była jej torba. Zarzuciła je sobie na plecy i ostrożnie wychyliła się zza drzwi. Krzesło było puste. Wstał, żeby zrobić obchód? Miała nadzieję że nie. Podbiegła do mężczyzny pozostawionego przy ścianie i położyła koło niego torby. Zarzuciła go sobie na plecy i spojrzała na zdobyte plecaki. Jak ma się do cholery z tym wszystkim zabrać?

- Chwyć się najmocniej jak możesz. Pobiegniemy.

Zakomenderowała do swojego towarzysza a ten w odpowiedzi zaplótł ręce i ścisnął ją mocniej nogami. W dwie wolne ręce złapała torby i ruszyła przed siebie. Było jej cholernie ciężko a pobyt w celi 152 zdecydowanie ją osłabił jednak wiedziała, że nie ma wyboru. Życie ich dwóch zależało od tego czy da radę. Przebiegła całą długość korytarza nie oglądając się za siebie patrząc jedynie przed siebie. Tylko raz oderwała wzrok od swojego celu, żeby zerknąć na salę 152. Strażnik wciąż leżał nieprzytomny. Jeszcze kilkanaście metrów i dojdą do schodów. Stanęła przy krawędzi ściany dysząc ciężko i zerkając, czy droga jest wolna. Jak narazie była. Ruszyła więc pędem po schodach przeskakując po dwa stopnie. Czuła, że adrenalina napędza ją do wykonywania nieludzkiego wysiłku. Instynktownie wiedziała, że kwestią czasu jest wszczęcie alarmu.
Pokonała schody i stanęła na środku kolejnego korytarza. Nie mogła się zatrzymywać, bo czuła, że jak postoi chwilę dłużej to nie będzie w stanie biec dalej. Zobaczyła po swojej prawej kolejne schody,  tym razem skąpane w słońcu. Pobiegła nimi mając nadzieję, że prowadzą do wyjścia. Pokonawszy je z ulgą zobaczyła na końcu kolejnego korytarza drzwi, które musiały prowadzić na zewnątrz. Pobiegła do nich nie przejmując się już konspiracją. Czuła, że i tak nie da rady się przemknąć niezauważona, a im dłużej będzie się skradać tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś ją zobaczy. Ruszyła z impetem przebiegając korytarz, nie zwracając uwagi na głowy wystawiane z poszczególnych pokoi. Liczyła na to, że szok wywołany ich pojawieniem, da im szansę na ucieczkę. Kopniakiem otworzyła drzwi i wybiegła na dziedziniec wciąż niepowstrzymana.  W jej żyłach pulsowała adrenalina a ona miała wrażenie, że jest nic nie może jej zatrzymać. W kocu do jej uszu dobiegł głośny sygnał alarmowy. W końcu jej oprawcy zrozumieli co się dzieje. Minęła strażników stojących przy bramie, którzy biegali rozkojarzeni wypatrując zagrożenia. Dopiero gdy ich minęła zrozumieli co się dzieje i ruszyli za nią. Słyszała krzyki i przekleństwa lecz ona biegła dalej patrząc wyłącznie przed siebie. Mknęła uliczkami miasta mając nadzieję, że zgubi swoich porywaczy, jednak była tak charakterystyczna, że nie sposób było jej się ukryć. Czuła już niemal oddechy na karku i zaczynała ogarniać ją panika. Wiedziała, że z każdym krokiem słabnie. Jeszcze chwila i ją dopadną. Nie miała gdzie uciec. Nie miała gdzie się schować. Była osłabiona, obłożona nieludzkim ciężarem w obcym miejscu i nie zdolna do jakiejkolwiek walki. Sprawa wyglądała na przegraną. Jeszcze chwila i ich złapią a w tedy wiedziała że będzie to ich koniec. Jej i zmaltretowanego mężczyzny uwieszonego na jej plecach. Jedyne co w ten krytycznej sytuacji przychodziło jej do głowy to to, że nie może przegrać tej walki. Walki o wolność.



Ta determinacja ! 😍😗




Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.