Podglądacze

niedziela, 12 kwietnia 2020

Rozdział XXVII - Wybaczyłem już dawno

Witajcie. Na wstępie powiem Wam że przepraszam za tak długą nieobecność. U mnie wszystko w porządku jednak na te miesiące kiedy mnie nie było całkowicie straciłam wenę KakaSakowską.. Niemniej jednak co jakiś czas wracałam na bloga i zerkałam w komentarze. Muszę wam przyznać że jestem wzruszona że ktoś tu jeszcze zagląda i w sumie to najbardziej zmotywowało mnie do napisania. 
Co do życia uczuciowego to leży i kwiczy (kolejny związek poszedł się paść jednak muszę wam powiedzieć że bardzo mi pomógł się ogarnąć i myślę że był mi potrzebny. Pomógł pozbierać się po moim „Sasuke” i myślę że przygotował mnie na bycie taką Sakurą jaką kreuję  na tym blogu: silną, niezależną i stale walczącą o swój cel. To jeszcze nie był mój „Kakashi” ale wiem że wszystko się ułoży – z nim czy bez niego 😉

A teraz daję Wam może krótki ale myślę, że treściwy rozdział. Troszkę oczyszczający a troszkę wkurzający – jedno zdanie w szczególności irytuje – i jestem ciekawa czy wyłapiecie które mnie wnerwiło a mimo to je napisałam 😄 Dobra kończę bo wstęp od autora będzie za chwilę dłuższy niż sam rozdział… Bądźcie wyrozumiałe i trzymajcie kciuki żeby wena ruszyła z kopyta!



Zalała ją tak wielka ulga i szczęście gdy zobaczyła jego delikatny uśmiech na pokiereszowanej twarzy, że bez namysłu rzuciła się na niego. I w pierwszym momencie ściskał ją równie mocno jak ona jego choć nie powinien mieć tyle siły. Lecz to trwało tylko chwilę. Poczuła ukłucie smutku gdy Kakashi odsunął ją od siebie. Pochwycił ją za ramiona i odsunął delikatnie lecz stanowczo. Widziała jak jego ręce drżą od wysiłku.

- To.. boli...

Zobaczyła krew pojawiającą się na bandażach i zrozumiała, że ta chwila wysiłku kosztowała go o wiele więcej niż dawał po sobie poznać. Dopadła do torby i zaczęła wyciągać sprzęt. Musi zatamować krwawienia i zmienić opatrunki. Poukładała skrupulatnie przyrządy oraz maści podarowane przez dziadka Kaito i założyła rękawiczki spoglądając ukradkiem na Kakashiego.

- Muszę zmienić opatrunki. Czy.. mogę?

Dziwnie się czuła pytając go o zgodę. W ciągu ostatnich dni po prostu robiła co trzeba jednak teraz.. On w tedy nie wiedział. Teraz był świadomy tego jak bardzo musi się przed nią obnażyć.

- Rób co trzeba Haruno.

Nabrała głęboko powietrza i odsłoniła ranę na brzuchu która zakrwawiła najmocniej. Musi dołożyć parę szwów bo w niektórych miejscach pękły z wysiłku. Widziała jak jego ciało drży a ona z całych sił starała się wmówić sobie, że to nie on. Że to ktoś całkowicie obcy i to wcale nie z jej winy powstały te wszystkie rany.

I nawet przez chwilę jej się to udawało. Skupiła się na swojej pracy i skrupulatnie zakładała szew za szwem, odkażała, smarowała i zaklejała mniejsze i większe skaleczenia. Starała się ze wszystkich sił jednak wciąż nie umiała wyrzucić go z głowy a jej oczy robiły się coraz bardziej wilgotne. Gdy tylko skończyła zakładać ostatni opatrunek zerwała się nie patrząc na niego i zaczęła sprzątać przybory medyczne. W małej chatce zapadła głucha ciążąca cisza a ona z całych sił starała się dojść do siebie. Nie może się rozkleić. Nie teraz.

- Usiądź tu.

Dobiegły ją ciche słowa jounina. Odwróciła się wciąż nie patrząc mu w twarz. Kątem oka dostrzegła jak wskazuje miejsce obok siebie. Słyszała w jego słowach zdecydowanie i wiedziała co teraz nastąpi. Bała się tego momentu od kiedy uciekli. Osunął się na posłanie jednak nie widziała w tym ani grama słabości. O nie. Słabe było tylko jego ciało. Jego duch nabierał siły a jej serce zalał smutek. Przez chwilę zapomniała dlaczego był w takim stanie. Lecz wspomnienia wróciły do niej falami sprawiając, że poczuła rosnącą rozpacz. Przed chwilą jeszcze siedział roześmiany i pomimo tego w jakim stanie był w jego oczach widziała iskierki radości. Przez chwilę cieszył się tak jak i ona. Lecz teraz powrócił dowódca, który przejmował kontrolę. Przed oczami stanął jej obraz bezwzględnego wściekłego Hatake, gdy nakrył ją uciekającą z domu nieletnich prostytutek. I tak jak w tedy poczuła chęć buntu tak teraz pochyliła głowę na znak ukorzenia. Doskonale wiedziała, że w kwestii misji miał całkowite prawo być na nią wściekły. I wiedziała, że powinna ponieść wszelkie konsekwencje.

- Opowiedz co się stało.

Nabrała głębokiego oddechu i zaczęła snuć cichym głosem historię ucieczki z Yamataki. Nie odważyła się spojrzeć na niego przez całą opowieść streszczając wszystko co działo się w areszcie. Opowiedziała Hatake o tym jak odurzali ją miksturą wyczyszczającą pamięć i o tym jak zrozumiała dlaczego nic nie pamięta. Starając się opanować drżenie opowiedziała też o strażniku i o tym jak uwolniła się z celi by wrócić się po niego i uwolnić się z aresztu. Nie podniosła głowy nawet gdy wspomniała o pomocy Hiro i dziewczynek. Bała się, że zobaczy wściekłość na jego twarzy na samo wspomnienie o nich. Następnie opowiedziała o tym jak próbowała odzyskać pamięć lecz ominęła wzmiankę o tym jakie było tego ryzyko. Nie powinien wiedzieć, że położyła na szali swoje życie podczas gdy jego wisiało na włosku właśnie przez nią. I gdy zaczęła opowiadać o tym jakie miał obrażenia poczuła jak pojedyncze krople łez spływają po jej policzkach. Włosy zasłaniały jej pochyloną twarz lecz wiedziała, że on i tak będzie wiedział. I nienawidziła się za tą słabość lecz gdy zaczynała wymieniać wszystkie krzywdy jakie przez nią przeżył jej serce krwawiło równie mocno co jego rany w tedy.

Nie dała rady dokończyć. Zamilkła przy wyrwanych paznokciach i z całego serca próbowała się opanować jednak było to dla niej zbyt wiele. Cichy szloch wyrwał się z jej ust lecz wewnątrz siebie wyła jak ranione zwierze. Wszystkie wyrzuty sumienia zalały ją z całą swoją mocą. Nie miała prawa prosić o wybaczenie. To była tylko i wyłącznie jej wina. Jej wina..

-To moja wina.. moja wina..

Dopiero teraz zrozumiała, że szepcze te słowa jak mantrę kiwając się w przód i w tył niczym człowiek w psychozie z głową schowana w dłoniach. Poczuła na swoich rękach ciepły płyn spływający aż po nadgarstki i gdy uchyliła załzawione powieki zrozumiała, że to krew z zadrapań jakie robiła na swojej twarzy.

Bała się spojrzeć na Kakashiego. Nie chciała widzieć wściekłości w jego oczach. A jeszcze bardziej bała się zobaczyć w nich zawód. Rozczarowanie. Ból. Zdradę. Rzeczy na które w pełni zasługiwała.

Pochyliła się jeszcze mocniej i padła na klęczki..

Omal nie zginął. Jej mentor. Jej przyjaciel. Jej Kakashi. Człowiek, który tylekroć ratował ją z opresji. Który tyle dla niej zrobił i zawsze nadstawiał za nią karku. Który zawsze był obok gotowy stanąć między nią a niebezpieczeństwem. A ona? Prawie go zabiła.

A najgorsze jest to że nawet nie wiedziała jak go przeprosić za coś co było częścią niej. Za coś co pewnie zrobiłaby jeszcze raz.

Poczuła jak drżące dłonie chwytają ją i delikatnie próbują unieść do góry. Nie umiała opanować łez lecz dała się podnieść tym słabym dłoniom. I w tedy poczuła że Hatake przyciąga ją do siebie i zamyka w objęciach. Przez myśl przebiegła jej podobna chwila, gdy po ataku w Tokigamie uspokajał ją w ten sam sposób.

Tego już było za wiele. Rozpacz zalała ją jak tsunami i porwała w otchłań beznadziei, którą próbowała okiełznać od momentu kiedy odzyskała pamięć.  Dopiero co wygrał ze śmiercią, która byłaby jej winą. A potrafił wziąć ją w ramiona, gładzić jej włosy i szeptać do ucha słowa ukojenia. W tej chwili nienawidziła siebie jeszcze mocniej.

- Ciii.. Już dobrze.. Nic mi nie jest.. Uspokój się.. Sakura no już.. Nie płacz już wszystko dobrze.
Jesteśmy cali.. Oboje żyjemy.. To nie Twoja wina.. Już jest dobrze.. Żyję dzięki Tobie..

Podniosła zapłakany wzrok i napotkała jego zmartwione czarne oczy. Matko... On jeszcze się o nią martwił. Po tym wszystkim.

Uwolniła się z uścisku i tym razem to ona objęła jego przyciskając jego głowę do piersi, gładząc jego włosy i delikatnie pieszcząc zmaltretowaną twarz odsłoniętą nie wiedzieć kiedy.

- Wybacz mi.. wybacz Kakashi proszę... Przepraszam tak strasznie mi przykro... Wybacz mi...

Poczuła jego ręce oplatające się wokół jej tali i usłyszała słowa, których tak rozpaczliwie teraz potrzebowała.

- Wybaczyłem już dawno.



P.s. Wiem że ten rozdział jest ciut podobny do poprzedniego bo kończy się w podobny sposób. Ale myślę, że jak przeczytacie oba to zrozumienie ile podziało się od jednego uścisku do drugiego ;)


Macie tu kupę nieszczęścia (Sakura) 😄 Ale spoko jej stan nie potrwa już długo 😏

Jeśli się zastanawiacie jak Kakashi patrzył na Sakurę podczas tej rozmowy to tu mace mniej więcej ten biedny wzrok 💔

Bardzo podoba mi się ten art. Widać jak oboje cierpią i oboje tulą się do siebie.. Słodko! 😃😍😙



P.p.s. Widziałam, że w niektórych komentarzach padło hasło COVID-19 😄 Tak jestem pielęgniarką i tak pracuję na oddziale intensywnej terapii jednak spokojnie - jeszcze nie miałam przypadku.. i Oby go nie było...

BTW! Wesołych Świąt kurde! 😊

niedziela, 22 grudnia 2019

Oneshot - Żywa

Kochani... Szalenie dziękuję Wam za tyle słów wsparcia. Naprawdę to wspaniałe, że pomimo tego że jestem tylko marną autorką bloga o tematyce anime i czyta mnie kilka osób na krzyż to te właśnie osoby okazały mi naprawdę świetne wsparcie ;) Zbieram się powoli i muszę Wam powiedzieć że chyba znów zaczynam żyć  ;) Dlaczego? Odpowiedź w miniaturce ;)


Ta zima była inna niż wszystkie. Nie było ani grama śniegu a ktokolwiek na niego liczył otrzymywał od niebios co najwyżej strugi zimnego deszczu. I tak też było tej nocy. Wracali z klubu gdzie trochę wypili. Ona i on. Szarowłosy przystojny mężczyzna i różowowłosa młodziutka kobieta. Wciąż jeszcze śmiali się z widoku pijanych mikołajów wypijających w klubie kolejną flaszkę sake, kupioną za ciężko zarobione na świątecznych eventach pieniądze.

Nigdy nie sądziła, że kończąc relację z Sasuke kiedykolwiek jeszcze będzie chciała się angażować. Nie zamierzała nawet szukać. Ale życie pisze własne scenariusze i podsunęło jej kogoś samo nie pytając o zgodę. Przyglądała mu się uważnie cały wieczór widząc wzrok którym ją obdarzał. Tak inny od tego co znała. Skrywający iskry pożądania czekające na to by je rozniecić. Czuła mimowolnie, że przyciąga ją do niego siła o którą by się nie podejrzewała. Czy tak było od początku czy to tylko whisky z colą, którą tak namiętnie dziś pili?

To nie było ich pierwsze spotkanie. Jednak pierwsze w trakcie którego naprawdę poczuła coś czego nie czuła już dawno. Nadzieję. Pożądanie. Zauroczenie. Szczęście tak proste i bezproblemowe, że miała ochotę się roześmiać.

Chciał jej. Widziała to w jego oczach. Przez cały wieczór taksował ją wzrokiem dając do zrozumienia, że podoba mu się to co widzi. Obawiała się, że i ona nie była mu dłużna.

I szli tak w strugach grudniowego deszczu w bliżej nieokreślonym kierunku dopóki nie zarzucił w cholerę powściągliwości, zastąpił jej drogę i pocałował tak, że zapomniała.

Zapomniała, że nie powinna. Że miesiąc temu opłakiwała swój związek. Zapomniała jak się nazywa i jak nazywa się on. Zapomniała wszystkich "ale" i wszystkich "nie powinnaś". Bo ten pocałunek ożywił jej martwe serce i sprawił, że pogalopowało jak szalone ucząc się na nowo bić.

W środku martwej nocy otulającej martwe miasto i w strugach deszczu poczuła się bardziej żywa niż przez ostatnie kilka lat.

czwartek, 28 listopada 2019

Oneshot - SasuSaku - Zimny trup

Trochę osobisty. Trochę oczyszczający. Trochę... mój

I znowu jazda po Uchihah ale.. przeczytajcie a zrozumiecie.



- Ej.. Zamieszkajmy razem.

Czarne spokojne oczy nie oderwały się ani na moment od ekranu telefonu.

- Już o to pytałaś.

Temperatura lodu. Tak jakby przed chwilą nie kochali się namiętnie a ona wciąż czując tamte uniesienia pozwoliła sobie puścić wodzę fantazji.

- Wiem tylko tak sobie myślę, że może zmieniłeś zdanie?

Zagadnęła wesoło bawiąc się kosmykiem jego włosów. Poruszył głową tak, żeby kosmyk opadł z powrotem na swoje miejsce. Nie dotykany.

- Czemu miałbym?

Różowowłosa uniosła się na łokciu tak, żeby móc studiować uważnie twarz ukochanego. Może dostrzeże choć cień wahania? Może w końcu dobierze argument, który trafi do jej chłopaka? Mieli już swoje lata i czuła, ze powinni iść dalej. Hinata już dawno była żoną Naruto, lada dzień miał się odbyć ślub Ino i Saia a oni.. Oni wciąż.. ze sobą chodzili? Zaczynała łapać się na tym, że wstydzi się już go nazwać chłopakiem. Teraz to już bardziej partner a to z kolei było takie.. Nieokreślone.

Może nawet by jej to nie przeszkadzało gdyby nie fakt, że nie poruszyli się ani o milimetr od 8 lat. Może byłoby inaczej gdyby mieszkali razem przynajmniej udając, że się rozwijają. Myślała, że jeśli ona przeprowadzi się do centrum Konohy wyprowadzając się od rodziny to on dostrzeże, że powinien zrobić to samo? Przeliczyła się jednak. W siedzibie klanu Uchiha było mu bardzo wygodnie.

-No nie wiem.. Może czas spróbować czegoś innego niż to?

Omiotła dłonią jego pokój, który nosił jeszcze ślady młodzieńczości - stare biurko, zdezelowaną tarczę na shurikeny oraz zbiór zdjęć z dzieciństwa. I tak cud, że udało jej się przeforsować zakup podwójnego łóżka - inaczej wciąż zostając u niego na noc robiliby to na jego pojedynczym posłaniu.

- Mi tak jest dobrze. Nie lubię miasta.

Zamilkła. Jak zawsze. Podczas gdy ona starała się dobierać słowa on walił prosto z mostu. Och jak ona się powstrzymywała! Zdawała sobie sprawę ze swojego charakterku i dlatego zawsze próbowała załatwić wszystko polubownie. Szkoda, że przeważnie tylko ona.

- Sasuke.. Chociaż byś spróbował..

Po jej ciele przeszły ciarki gdy skierował na nią swój wzrok. Wiedziała, że go zdenerwowała.

- Powiedziałem nie Sakura!

Zamilkła. Ponownie. Nie wiedziała, czy bardziej boli ją odmowa czy sposób w jaki to zrobił.
Od jakiegoś czasu wszystko się psuło. Dawał jej coraz mnie miłości. Coraz mniej ciepłych uczuć płynęło od niego podczas gdy paradoksalnie ona czuła je coraz mocniej. I może przez to zaczęła zauważać, że on nie patrzy na nią już tak jak kiedyś. Właściwie to nawet rzadko kiedy na nią patrzył.

Odwróciła się i również odpaliła telefon tłumiąc łzy. Trudno. Kolejny raz wyzbiera się, wróci do swojego mieszkania w centrum Konohy i upije się tak, żeby na chwilę przestać o tym wszystkim myśleć.

Bo on był jej pierwszym. Z nim chciała być. Ale od jakiegoś czasu odnosiła wrażenie, że on nie chce być z nią. Że jest z nią z przyzwyczajenia i wygody a to chyba bolało najbardziej. Kiedyś... Kiedyś czuła, że znalazła bratnią duszę. Gdy już się zeszli była najszczęśliwszą osobą na świecie choć miała jedynie 17 lat. Była w stanie walczyć o nich pomimo tego, że jej rodzina tego nie akceptowała. Dopóki była z nim mogła wszystko.

Liceum, studia, pierwsza praca... Wszystko to przeszli razem. Nie wyobrażała sobie tego wszystkiego bez jego wsparcia. Zawsze uważała się za silną kobietę i teraz nie umiała zrozumieć dlaczego pozwala sobie na takie traktowanie. Już dawno powinna odejść. Wszystko jest proste gdy nie słucha się serca.

- I co znowu się obrazisz?

Prychnęła czując, że cała radość jaką czuła jeszcze kilka chwil temu ulotniła się na dobre.

- Nie. Mam dość deja-vu.

Przęłknęła łzy. Nie będzie kolejny raz robić scen. On jednak doskonale ją znał i wiedział co chodzi jej po głowie.

- Jasne. Przecież to moja wina. Ja się nie staram. Ja przecież w ogóle nic nie robię.

Ironia w jego słowach rozsierdziła ją. Tak właśnie do cholery było!

- Nie no przecież skąd.

Próbowała gryźć się w język jednak na niewiele się to zdało. Usłyszała ciężkie westchnięcie i szelest kołdry. Gorące ramię owinęło się wokół jej talii.

- Po prostu mam ostatnio słaby humor. Zrozum.

Rozumiała. Za każdym razem do cholery wybaczała. I wracali do tej pieprzonej karuzeli, która wznosiła się i opadała z regularnością godną podziwu. Jakoś zawsze ich kryzysy miały związek z jego "brakiem humoru". Jednak dziś fala goryczy się przelała i dotarło do niej w końcu dobitnie czego tak naprawdę było im brak. Wiedziała co musi zrobić choć bolało jak cholera.

 Wyślizgnęła się po raz ostatni z ciepłego ramienia czując jak niewidzialne nici, które zawsze ich łączyły w końcu urywają się ze starości i zużycia. Usiadła ubierając się powoli i spojrzała na niego po raz ostatni. Była warta czegoś więcej.

I zrozumiała, że tak naprawdę reanimowała trupa, który już dawno był zimny.






Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.