Podglądacze

niedziela, 22 grudnia 2019

Oneshot - Żywa

Kochani... Szalenie dziękuję Wam za tyle słów wsparcia. Naprawdę to wspaniałe, że pomimo tego że jestem tylko marną autorką bloga o tematyce anime i czyta mnie kilka osób na krzyż to te właśnie osoby okazały mi naprawdę świetne wsparcie ;) Zbieram się powoli i muszę Wam powiedzieć że chyba znów zaczynam żyć  ;) Dlaczego? Odpowiedź w miniaturce ;)


Ta zima była inna niż wszystkie. Nie było ani grama śniegu a ktokolwiek na niego liczył otrzymywał od niebios co najwyżej strugi zimnego deszczu. I tak też było tej nocy. Wracali z klubu gdzie trochę wypili. Ona i on. Szarowłosy przystojny mężczyzna i różowowłosa młodziutka kobieta. Wciąż jeszcze śmiali się z widoku pijanych mikołajów wypijających w klubie kolejną flaszkę sake, kupioną za ciężko zarobione na świątecznych eventach pieniądze.

Nigdy nie sądziła, że kończąc relację z Sasuke kiedykolwiek jeszcze będzie chciała się angażować. Nie zamierzała nawet szukać. Ale życie pisze własne scenariusze i podsunęło jej kogoś samo nie pytając o zgodę. Przyglądała mu się uważnie cały wieczór widząc wzrok którym ją obdarzał. Tak inny od tego co znała. Skrywający iskry pożądania czekające na to by je rozniecić. Czuła mimowolnie, że przyciąga ją do niego siła o którą by się nie podejrzewała. Czy tak było od początku czy to tylko whisky z colą, którą tak namiętnie dziś pili?

To nie było ich pierwsze spotkanie. Jednak pierwsze w trakcie którego naprawdę poczuła coś czego nie czuła już dawno. Nadzieję. Pożądanie. Zauroczenie. Szczęście tak proste i bezproblemowe, że miała ochotę się roześmiać.

Chciał jej. Widziała to w jego oczach. Przez cały wieczór taksował ją wzrokiem dając do zrozumienia, że podoba mu się to co widzi. Obawiała się, że i ona nie była mu dłużna.

I szli tak w strugach grudniowego deszczu w bliżej nieokreślonym kierunku dopóki nie zarzucił w cholerę powściągliwości, zastąpił jej drogę i pocałował tak, że zapomniała.

Zapomniała, że nie powinna. Że miesiąc temu opłakiwała swój związek. Zapomniała jak się nazywa i jak nazywa się on. Zapomniała wszystkich "ale" i wszystkich "nie powinnaś". Bo ten pocałunek ożywił jej martwe serce i sprawił, że pogalopowało jak szalone ucząc się na nowo bić.

W środku martwej nocy otulającej martwe miasto i w strugach deszczu poczuła się bardziej żywa niż przez ostatnie kilka lat.

czwartek, 28 listopada 2019

Oneshot - SasuSaku - Zimny trup

Trochę osobisty. Trochę oczyszczający. Trochę... mój

I znowu jazda po Uchihah ale.. przeczytajcie a zrozumiecie.



- Ej.. Zamieszkajmy razem.

Czarne spokojne oczy nie oderwały się ani na moment od ekranu telefonu.

- Już o to pytałaś.

Temperatura lodu. Tak jakby przed chwilą nie kochali się namiętnie a ona wciąż czując tamte uniesienia pozwoliła sobie puścić wodzę fantazji.

- Wiem tylko tak sobie myślę, że może zmieniłeś zdanie?

Zagadnęła wesoło bawiąc się kosmykiem jego włosów. Poruszył głową tak, żeby kosmyk opadł z powrotem na swoje miejsce. Nie dotykany.

- Czemu miałbym?

Różowowłosa uniosła się na łokciu tak, żeby móc studiować uważnie twarz ukochanego. Może dostrzeże choć cień wahania? Może w końcu dobierze argument, który trafi do jej chłopaka? Mieli już swoje lata i czuła, ze powinni iść dalej. Hinata już dawno była żoną Naruto, lada dzień miał się odbyć ślub Ino i Saia a oni.. Oni wciąż.. ze sobą chodzili? Zaczynała łapać się na tym, że wstydzi się już go nazwać chłopakiem. Teraz to już bardziej partner a to z kolei było takie.. Nieokreślone.

Może nawet by jej to nie przeszkadzało gdyby nie fakt, że nie poruszyli się ani o milimetr od 8 lat. Może byłoby inaczej gdyby mieszkali razem przynajmniej udając, że się rozwijają. Myślała, że jeśli ona przeprowadzi się do centrum Konohy wyprowadzając się od rodziny to on dostrzeże, że powinien zrobić to samo? Przeliczyła się jednak. W siedzibie klanu Uchiha było mu bardzo wygodnie.

-No nie wiem.. Może czas spróbować czegoś innego niż to?

Omiotła dłonią jego pokój, który nosił jeszcze ślady młodzieńczości - stare biurko, zdezelowaną tarczę na shurikeny oraz zbiór zdjęć z dzieciństwa. I tak cud, że udało jej się przeforsować zakup podwójnego łóżka - inaczej wciąż zostając u niego na noc robiliby to na jego pojedynczym posłaniu.

- Mi tak jest dobrze. Nie lubię miasta.

Zamilkła. Jak zawsze. Podczas gdy ona starała się dobierać słowa on walił prosto z mostu. Och jak ona się powstrzymywała! Zdawała sobie sprawę ze swojego charakterku i dlatego zawsze próbowała załatwić wszystko polubownie. Szkoda, że przeważnie tylko ona.

- Sasuke.. Chociaż byś spróbował..

Po jej ciele przeszły ciarki gdy skierował na nią swój wzrok. Wiedziała, że go zdenerwowała.

- Powiedziałem nie Sakura!

Zamilkła. Ponownie. Nie wiedziała, czy bardziej boli ją odmowa czy sposób w jaki to zrobił.
Od jakiegoś czasu wszystko się psuło. Dawał jej coraz mnie miłości. Coraz mniej ciepłych uczuć płynęło od niego podczas gdy paradoksalnie ona czuła je coraz mocniej. I może przez to zaczęła zauważać, że on nie patrzy na nią już tak jak kiedyś. Właściwie to nawet rzadko kiedy na nią patrzył.

Odwróciła się i również odpaliła telefon tłumiąc łzy. Trudno. Kolejny raz wyzbiera się, wróci do swojego mieszkania w centrum Konohy i upije się tak, żeby na chwilę przestać o tym wszystkim myśleć.

Bo on był jej pierwszym. Z nim chciała być. Ale od jakiegoś czasu odnosiła wrażenie, że on nie chce być z nią. Że jest z nią z przyzwyczajenia i wygody a to chyba bolało najbardziej. Kiedyś... Kiedyś czuła, że znalazła bratnią duszę. Gdy już się zeszli była najszczęśliwszą osobą na świecie choć miała jedynie 17 lat. Była w stanie walczyć o nich pomimo tego, że jej rodzina tego nie akceptowała. Dopóki była z nim mogła wszystko.

Liceum, studia, pierwsza praca... Wszystko to przeszli razem. Nie wyobrażała sobie tego wszystkiego bez jego wsparcia. Zawsze uważała się za silną kobietę i teraz nie umiała zrozumieć dlaczego pozwala sobie na takie traktowanie. Już dawno powinna odejść. Wszystko jest proste gdy nie słucha się serca.

- I co znowu się obrazisz?

Prychnęła czując, że cała radość jaką czuła jeszcze kilka chwil temu ulotniła się na dobre.

- Nie. Mam dość deja-vu.

Przęłknęła łzy. Nie będzie kolejny raz robić scen. On jednak doskonale ją znał i wiedział co chodzi jej po głowie.

- Jasne. Przecież to moja wina. Ja się nie staram. Ja przecież w ogóle nic nie robię.

Ironia w jego słowach rozsierdziła ją. Tak właśnie do cholery było!

- Nie no przecież skąd.

Próbowała gryźć się w język jednak na niewiele się to zdało. Usłyszała ciężkie westchnięcie i szelest kołdry. Gorące ramię owinęło się wokół jej talii.

- Po prostu mam ostatnio słaby humor. Zrozum.

Rozumiała. Za każdym razem do cholery wybaczała. I wracali do tej pieprzonej karuzeli, która wznosiła się i opadała z regularnością godną podziwu. Jakoś zawsze ich kryzysy miały związek z jego "brakiem humoru". Jednak dziś fala goryczy się przelała i dotarło do niej w końcu dobitnie czego tak naprawdę było im brak. Wiedziała co musi zrobić choć bolało jak cholera.

 Wyślizgnęła się po raz ostatni z ciepłego ramienia czując jak niewidzialne nici, które zawsze ich łączyły w końcu urywają się ze starości i zużycia. Usiadła ubierając się powoli i spojrzała na niego po raz ostatni. Była warta czegoś więcej.

I zrozumiała, że tak naprawdę reanimowała trupa, który już dawno był zimny.






piątek, 18 października 2019

Żyję.. próbuję

Hej hej! Dawno nie wchodziłam na bloga i strasznie mnie wzrusza, że ktoś jeszcze zagląda. Przepraszam za swoją nieobecność ale trochę mi się w życiu pokomplikowało i nie miałam nastroju na pisanie.. Mianowicie zakończyłam 8 - letni związek i nie bardzo umiałam się pozbierać ale powolutku wracam do żywych. Postaram się w najbliższym czasie nadrobić tu zaległości więc STAY TUNED!

Dziękuję Wam że jesteście 💗

niedziela, 8 września 2019

Rozdział XXVI - Niemożliwe do przetrwania

 Hej! Wróciłam! Przepraszam, że się nie odzywałam ale egzamin poszedł mi średnio i tak się poddenerwowałam że nie miałam ochoty pisać niczego a obiecałam Wam przecież rozdział! Wyniki w październiku więc to oznacza, że tak czy siak nie obronię się w tym roku... Do dupy... Nigdy nic nie szło mi tak opornie jak ta magisterka... I jeszcze miliony koleżanek dodających zdjęcia z obrony z dyplomami w dłoni... No jednym słowem ostatnie 2 tygodnie byłam podłamana i wkurzona na zmianę... Ale udało mi się dokończyć rozdział i pragnę Wam serdecznie podziękować za wsparcie! Co będzie to będzie ale dużo dały mi Wasze słowa otuchy 😌

Przed Wami krótki aczkolwiek znaczący rozdział. Ktoś tu ma mętlik w głowie i chyba zaczyna troszkę inaczej podchodzi do niektórych kwestii 😏 Enjoy!

P.s. Konkursowy pojawi się na dniach!


Czuł, że coraz bardziej zapada się w błogą nicość. Tak wspaniale było poddać się temu uczuciu. Chciał tylko móc nie przejmować się niczym i nie musieć się o nic martwić a to właśnie oferowała pustka. Który już raz dryfował między przestrzenią i czasem? Nie mógł zliczyć. Jednak tym razem był głębiej niż wcześniej. Wcześniej miał wrażenie, że niewiele dzieli go od powierzchni. Teraz czuł, że zapada się coraz głębiej i głębiej odczuwając coraz większą obojętność. I pewnie opadałby tak w nieskończoność gdyby coś nie dawało mu spokoju. Czuł, że nie może się poddać. Musiał przeć ku górze. Miał coś ważnego do zrobienia.  Musi wrócić stamtąd skąd przyszedł.

Ktoś tam na niego czekał. Czuł to.

Wyrwał się ku górze czując pierwsze nieprzyjemne fale. Im wyżej się wzbijał tym jaśniej się robiło a jego ciało zaczynało lokalizować wszystkie swoje części. Jego głowa pulsowała tępym bólem, który przeszywał każdy zakamarek jego umysłu. Jakby tego było mało reszta ciała przesyłała do jego obolałej głowy ogromną masę impulsów bólowych, które sprawiały, że omal nie zawył. Rzadko kiedy zdarzało mu się być w takim stanie. Choć każda walka w jakiś sposób odbijała się na jego ciele to niemal już zapomniał jak to jest aż tak oberwać. Wspomnienia pobytu w Yamatace wróciły z całą swoją siłą przypominając mu skąd owe obrażenia się wzięły.

Otworzył oczy i nabrał głęboko powietrza by wypuścić je z cichym stęknięciem. Poczuł jak jego brzuch wysyła wgłąb ciała salwę ostrych igieł uniemożliwiającą nabranie powietrza. Już chciał wstać gdy nagle jego wzrok natrafił na czuprynę brązowych włosów spoczywającą na jego piersi. Rin?

Nie.. Rin przecież nie żyła.

Przekręcił odrobinę głowę i zobaczył znajomą twarz. Sakura... Nie umiał powstrzymać westchnienia ulgi. Nic jej się nie stało.

Uciekli. Byli bezpieczni. Przeżyli.

Nie widział żeby miała jakieś widoczne obrażenia jednak sińce pod oczami oraz trupio-blada skóra wyraźnie wskazywały na to, że nie miała ostatnio spokojnego snu. Postarał się nie poruszyć, żeby jej nie zbudzić.

Wolał nie powracać do nieprzyjemnych wspomnień toteż skupił się na dziewczynie.

Czuł wyraźnie jak jej ciało unosi się i opada w spokojnym oddechu, który owiewa jego klatkę piersiową.  Ciepło rozchodzące się od dziewczyny sprawiało, że już sama jej obecność działała leczniczo. Nagle dotarło do niego, że dziewczyna śpi wtulona w niego całą sobą a on obejmuje ją ramieniem. Poczuł kolejną falę przyjemnego ciepła rozchodzącą się po ciele. Jej skóra była tak przyjemna w dotyku. Miał ogromną ochotę sunąć dłonią po jej ramieniu i poczuć więcej jednak w porę się powstrzymał.

Gdyby nie fakt, że nie chciał jej zbudzić to by się odsunął. Jego myśli nie powinny krążyć tym torem. Zwłaszcza, że ostatnie co pamiętał z lochów to głupia nadzieja, że jeszcze uda mu się ją uratować. Jedyne czego chciał to móc ją przytulić tak jak w tedy w Tokigamie. W tedy miał pewność, że jest już bezpieczna.

Jego drużyna zawsze była dla niego najważniejsza jednak misja z Haruno uświadomiła mu jak niezwykłą jest dziewczyną. Tak bezinteresowną i dobrą. Nieskażoną złem tego świata. Niosącą pomoc bez względu na wszystko. I choć nie chciał się do tego przyznać to widząc jak medic ninja zajmuje się tamtymi sierotami wiedział, że postąpiła dobrze. Tak jak tylko ona umiała. Altruistka. Naiwna w swoim poświęceniu. Jakby myślała, że gdy poświęci sama siebie to zbawi świat. A on miał przeczucie, że jeśli zapewni jej bezpieczeństwo to ona tego dokona.

Jak dziś pamiętał tamten dzień gdy wyznała miłość Naruto. Zima. Akcja ratunkowa podjęta przez Uzumakiego. I ona. Próbująca ocalić przyjaciela. Wyrzekając się miłości życia. Wiedziała, że Naruto będzie chciał uratować Sasuke z powodu obietnicy jaką na nim wymusiła dawno temu. I chciała poświęcić siebie i swoją miłość dla dobra przyjaciela.

Jakiś dziwny prąd przeszedł po jego ciele gdy przypomniał sobie zarumienioną Sakurę wyznającą miłość Naruto. Wokół niej wirowały płatki śniegu a jej lekkimi włosami targał mroźny wiatr. Uśmiechała się delikatnie patrząc wprost na Uzumakiego a jej oczy skrzyły się podkreślając wagę słów, które wypowiadała. I ich pocałunek. W tamtej chwili poczuł jedno. Zdziwienie, że Naruto umiał się oprzeć. Skupił na niej całą swoją uwagę, by nie myśleć o bólu, który coraz bardziej odczuwał. Studiował rysy jej twarzy i z rozbawieniem zauważył stróżkę śliny, która uciekła spod półprzymkniętych ust.

Już chciał podnieść dłoń by ją zetrzeć gdy zbeształ się w myślach. To była jego uczennica i przyjaciółka. A takie zachowanie wykracza poza granice przyjaźni.

Przed oczami pojawiło mu się ognisko, sake i ich pocałunek. Znów poczuł prąd rozchodzący się po całym ciele i przyjemne ciepło. Przekroczyli już granicę.

Przestać o tym myśleć! Musiał naprawdę dobrze dostać w głowę skoro jego myśli szły takim torem. A może to ulga, że ocaleli?

Było blisko.

Mogli oboje zginąć, zdradzając przy okazji wiele cennych informacji wrogowi. Echo dawnej wściekłości odezwało się z tyłu jego obolałej głowy. Nie powinni zaczynać tamtej walki. Ale był tak cholernie wkurzony! Jakkolwiek szlachetnie by nie postąpiła naraziła siebie i całą misję. Będą musieli o tym poważnie porozmawiać. O tym i o wielu innych kwestiach.

Może by i wytrzymał jeszcze jakiś czas walcząc z bólem i próbując nie poruszyć się nawet o milimetr gdyby nie całkowicie nieprzewidziane i niezaplanowane potężne kichnięcie, którego nie był w stanie powstrzymać.

Tak jak się spodziewał, Haruno zerwała się łapiąc za kunaia i rozglądając się po starej szopie w której obecnie przebywali.

Zaśmiał się na widok jej zdezorientowanej miny i czupryny, z której każdy włos sterczał w inną stronę. Jego chrapliwy śmiech zwrócił jej uwagę i mógł zaobserwować niesamowitą przemianę. Z jej szczupłej, skupionej i ściągniętej twarzy zniknął wyraz czujności. W jednym momencie rozjaśniła się jakby samo słońce zdecydowało się zaświecić mu prosto w oczy. Spierzchłe usta Haruno rozciągnęły się w szerokim uśmiechu a jej oczy zaiskrzyły się dokładnie tak jak w tedy w zimie. Rzuciła się na niego przytulając go mocno do siebie i śmiejąc się w głos. Trwali wtuleni w siebie ciesząc się, że żyją. Teraz już musi być dobrze i oboje czuli, że przetrwali niemożliwe do przetrwania.




 Nie ten ubiór i nie te okoliczności ale myślę że uścisk absolutnie TEN 💖



poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Trzymajcie kciuki!

Kochani jako że w środę i czwartek podchodzę do egzaminu z języka angielskiego FCE Cambridge na poziomie B2 i od tego zależy dalszy los mojej prawie ukończonej magisterki chwytam się każdej deski ratunku 😝

Dlatego proszę Was o trzymanie kciuków w te dwa dni abym to zdała na godnym poziomie  😁
I mogła się bronić w tym roku ... Każde kciuki się liczą! 🙏🙏🙏

P.s. KakaHana potrzebuje ostatnich szlifów na które teraz przed egzaminem niestety nie miałam czasu a rozdział "Podwójnego" jest w połowie ukończony także jak się spiszecie z tymi kciukami to postaram się coś wrzucić w weekend ;D (taki tam mały szantaż😂 ) 

wtorek, 6 sierpnia 2019

Rozdział XXV - Rozdroże

Uff... Powracam!  Nie chcę żebyście długo czekały na KakaHana więc... łapcie rozdział!

Może nie jest za długi ale bądźcie łaskawe dla mnie i mojego powrotu 😌  Oczywiście musi trzymać w napięciu a co! 😊




Jej powieki były takie ciężkie... Nie umiała nad tym zapanować. Czuła się jakby ktoś zawiesił jej na nich ciężarki a ona bezskutecznie siłowała się by pozostały otwarte. Kolejny raz zerwała się gdy głowa opadła jej bezwiednie na klatkę piersiową. Rozglądnęła się po pomieszczeniu szukając ewentualnego wroga i mimowolnie spojrzała na mężczyznę leżącego obok niej. Oddychał niespokojnie a jego ciałem wstrząsały dreszcze. Dotknęła czoła upewniając się tylko, że jej towarzysza trawi wysoka gorączka. Było źle. Od kilku dni nie była w stanie zbić skutecznie temperatury. Nawet zioła dziadka Kaito nie potrafiły już pomóc.

Przetarła piekące oczy i wstała udając się po świeżą wodę ze studni. Dziadek Kaito - jak sam kazał o sobie mówić - okazał się sędziwym staruszkiem pracującym całe życie na roli. Wszystko co wiedział i umiał ograniczało się do tego co było mu niezbędne do życia w gospodarstwie.

Jako małe dziecko został sierotą przez wojny toczące się pomiędzy klanami. To w tedy na krótki czas trafił pod opiekę pewnej kobiety "parającej się uzdrawianiem" jak to mówił. Owa kobieta nauczyła go co nieco o leczeniu jednak jako że nie był zbyt dobry w kontroli czakry ograniczył się do wykorzystania nauk na własny użytek. To niesamowite, że jego  podstawowe umiejętności okazały się dla Sakury niezbędne.

Hiro znała dziadka Kaito z opowiadań. Tylko dzięki jej wskazówkom Haruno uciekła z Yamataki i przez dwa dni i dwie noce pod przebraniem przemyciła Kakashiego do doliny w której żył uzdrowiciel - amator. To była jego jedyna szansa po brawurowym zabiegach jakim poddała go zielonooka.

I choć po wszystkich tych nadludzkich wysiłkach miała ochotę jedynie na to aby się położyć i tak po prostu zasnąć to wiedziała, że nie może pozwolić sobie na ten luksus. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej Hatake potrzebował opieki. Wszystko zależało od niej i jej woli przetrwania. A wiedziała, że przetrwać musi. Jeśli ona się podda to on nie będzie miał żadnych szans.

Wróciła do szopy, która aktualnie stała się ich schronieniem i uklękła przy leżącej na środku pomieszczenia kupce nieszczęścia. Zdjęła z czoła Hatake okład i włożyła go do misy z zimną wodą. Szarowłosy wiercił się niespokojnie odganiając sobie tylko znane demony.
W jej oczach zebrały się łzy, które przełknęła nim zdążyły spłynąć po policzkach. Jego widok sprawiał, że kroiło się jej serce.

Niepokonany. Silny. Władczy. Niezłomny. Teraz leżał na kupce siana jak cień samego siebie.
Wątły. Niepozorny. Słaby...

Zawsze była wrażliwą dziewczyną. Gdy była mała uważała to za wadę. Płakała niemal przy każdej okazji stanowiąc łatwy cel dla złośliwych dzieciaków. Lecz im była starsza tym stawała się twardsza. Łzy nie były już oznaką słabości. Były symbolem jej wrażliwości, którą przede wszystkim kierowała się w opiece nad chorymi. Były jej wewnętrzną siłą.

Patrząc na Kakashiego chciało się jej płakać. Lecz ten płacz nie był dobry. Ta wrażliwość, którą uznawała za siłę odwróciła się przeciwko niej. Każdy siniak, każde najmniejsze zadrapanie, wszystkie jego rany czuła jakby były jej własne. Bo należały się jej a nie jemu. Lekkomyślna.. głupia.. Nie mogła inaczej o sobie myśleć. Wszystkie misje zeszły na dalszy plan. Teraz musiała ratować przyjaciela, który był o krok od śmierci. Przez nią.

Otarła jego twarz zimną tkaniną i z ulgą zarejestrowała, że na chwilę się rozluźnia. Jakby czuł się odrobinę lepiej. Jakby odjęła choć trochę tego bólu.

Wzięła nową tkaninę i również zamoczyła w zimnej wodzie po czym przykryła nią nos i usta Hatake niczym maską. Nie tylko po to by zbić gorączkę.

Czuła się źle, że widzi jego twarz. Choć wszystko było opuchnięte i zasinione to.. czuła, że nie ma prawa go oglądać. Z jakiegoś tylko sobie znanego powodu nosił maskę i ona to szanowała. Kiedyś była ciekawa tego co jest pod nią... Teraz chciała jedynie by znów był sobą. Chciała uszanować jego wolę jakakolwiek by nie była. Chciała by wrócił dawny Kakashi.

- Ta noc będzie decydująca.

Prawie podskoczyła. Nie usłyszała, kiedy dziadek Kaito pojawił się w drzwiach stodoły. Patrzył uważnie jednak nie na nią a na Kakashiego. Nie podobała jej się ta niepokojąca groźna nuta w jego głosie.

- Co to znaczy?

Spytała cicho choć nie wiedziała czy chce znać odpowiedź.

- Dowiemy się jutro. Jednak twój przyjaciel jest na rozdrożu. Jego duch stoi przed wyborem. Może walczyć dalej albo..

Starszy człowiek nie dokończył lecz spojrzał na nią ze smutkiem w oczach a ona poczuła, że robi jej się słabo.

-Nie... on się nie podda.

Przekonywała nie tylko dziadka Kaito ale i siebie.

- Jego ciało jest bardzo zmęczone... - staruszek usprawiedliwiał Kakashiego jakby już wiedział jaki będzie wynik tej walki.

- Może uda mi się... Poczytam coś i na pewno znajdę rozwiązanie! On się nie podda i ja też się nie poddam.

Zerwała się gwałtownie i zaczęła przeszukiwać swoje rzeczy w poszukiwaniu książki. Gdy odwróciła się do drzwi Kaito już nie było. On nie wierzył w to że Kakashi wyzdrowieje. Więc ona będzie musiała wierzyć za nich dwoje.

Zapaliła świecę i odganiając poczucie senności gorączkowo kartkowała jedyną książkę, jaką ze sobą miała. Próbowała sobie też przypomnieć coś co mogła jeszcze zrobić, jednak cokolwiek przychodziło jej do głowy wymagało albo specjalistycznych leków albo specjalistycznego sprzętu albo specjalistycznych umiejętności - których aktualnie nie miała.

W końcu gdy noc była już bardzo późna a ona wciąż nie znalazła rozwiązania musiała przyznać rację Kaito co do jednego. Teraz wszystko zależało od Kakashiego.

Przełykając łzy zrobiła zatem jedyną rzecz jaka przyszła jej do głowy.

Położyła się przy Kakashim i przytuliła się do niego. Czuła każdy dreszcz i każde niespokojne uderzenie serca jounina. Teraz wszystko zależało od tego, którą ścieżką pójdzie. I ona będzie przy nim cokolwiek wybierze.


Mała drama na końcu ale wczujcie się w ten decydujący moment ;> 



poniedziałek, 5 sierpnia 2019

One shot konkursowy - ItaSaku - Dla większego dobra

Kochani oddaję w Wasze łapki one shota, który jest dla mnie całkowitą nowością. Nigdy nie pisałam paringu ItaSaku - choć lubię to połączenie^^  Mam nadzieję, że udało mi się oddać realność Itachiego a jednocześnie wyciągnąć z niego coś wartościowego co byłoby podstawą do zaistnienia ItaSaku ;) Jednocześnie ostrzegam, że ten one shot jest dość trudny i może się okazać, że dopiero za drugim razem stanie się całkowicie jasny ;D Miłego czytanka!

P.s. Wybaczcie, ze najpierw ten shocik konkursowy ale KakaHana sprawia mi małe problemy ^^ Ale już niedługo go dodam i od razu wpadnie też rozdział "Podwójnego" ;)

Komy mile widziane!


Gdy pierwszy raz go zobaczyła wiedziała, że to ktoś potężny. Samo patrzenie na niego napawało ją przerażeniem, a jej ciało drżało czując potężną moc płynącą od postaci w czarnym płaszczu ozdobionym krwistymi chmurami. Równie krwistymi co oczy spoglądające srogo znad kołnierzyka wprost na nią.

Wyglądał tak znajomo a jednocześnie tak obco. Jakby już kiedyś go widziała a jednocześnie nie widziała go nigdy.

Instynktownie zakryła pozostałych własnym ciałem, choć tak naprawdę nie miała z nim najmniejszych szans.

Wszyscy razem nie mieli.

Wiedziała, że nie powinna patrzeć mu w oczy ale działały tak hipnotyzująco... Przyciągały... Jak oczy węża, który szykuje się do ataku.

Wiedziała, że przegrała w momencie gdy zrobiło się ciemno. Genjutsu...

Już po nich.

***

Otwarła oczy i zobaczyła bezkresne błękitne niebo. Miała wrażenie jakby ktoś po prostu włączył jej mózg. Nie pamiętała by działanie jakiegokolwiek leku tak szybko ustępowało. Usiadła i rozejrzała się wokół jednak nie rozpoznała miejsca w którym się znajdowała. Była w środku jakiegoś lasu.

I w tedy go dostrzegła

Siedział na gałęzi drzewa rosnącego nieopodal. Wyglądał jak pantera przyczajona w koronach drzew. Obserwująca ofiarę... Czuła, że drętwieje pod tym spojrzeniem. Opierał rękę o zgięte kolano, niemal luzacko.

Gdyby nie ten wzrok.

Tym razem jego spojrzenie nie było już tak przerażające. Nie palące czerwienią lecz przytłaczające czernią. Patrzył na nią uważnie.

- Dasz radę iść?

Czy ona się przesłyszała? Jego usta niemal się nie poruszały. A jednak w tym lesie była tylko ona i on. Czemu o to pytał zamiast z miejsca pozbawić ją życia?

Był przecież Akatsuki.

A jednak przekrzywił głowę widocznie oczekując odpowiedzi. Powoli skinęła głową nie spuszczając go z oczu, jednak nic się nie stało. Nie zaatakował. Przyglądał się jej jeszcze chwilę po czym przymknął oczy i wstał. I gdy już myślała, że ją zaatakuje on odwrócił się plecami chcąc odejść. Nie wiedziała czemu ale nagle poczuła, że chce go zatrzymać.

- Zaczekaj!

Sama się zdziwiła słysząc swój głos. Czy ona zwariowała? On chyba też zdziwił się jej prośbą bo odwrócił się do niej bokiem. Obserwując.

Ten wzrok... Taki znajomy a jednak obcy. Niesamowicie intensywny. Ukrywający coś wielkiego. Nie mogła jednak dostrzec co dokładnie.

- Puszczasz mnie wolno?

Było to dziecinne pytanie ale sama nie dowierzała temu co właśnie się działo. Czy on darowywał jej życie? Nie ma się co oszukiwać. Nie dałaby mu rady. Mógłby ją zabić w mgnieniu oka a jednak odwracał się do niej tyłem i chciał odejść. To było nielogiczne.

- Nie jestem mordercą.

- Och. Naprawdę?.

Nie wiedziała dlaczego ale ogarnęła ją złość i chęć wywołania jakiejkolwiek reakcji w tym zimnym mężczyźnie.

Sama zdziwiła się ilością jadu jaką włożyła w te słowa. Ale to on przecież wymordował całą swoją rodzinę! A teraz mówi coś tak niedorzecznego! To przez niego Sasuke został na świecie sam!

Nie zdążyła nawet mrugnąć a już stał naprzeciw niej. Bezszelestnie. Wpatrywał się w nią swoimi czarnymi jak noc oczami. Widziała w nich złość.

- Nic o mnie nie wiesz.

- Wiem bardzo dużo!

Górował nad nią stojąc niewzruszenie jak skała. Jego włosy tańczyły na wietrze jednak reszta ciała niemal skamieniała. Wydawał się wręcz niezniszczalny. Tym bardziej dziwiła się sobie, że tak sobie pozwala. Gdy zobaczyła go wcześniej gotowego do walki, z czerwonymi płonącymi oczami bała się jak nigdy. Teraz ośmielona jego stoicyzmem chciała wywołać w nim jakąś żywą reakcję. Jedyne co było w nim teraz dynamiczne to oczy. Świecące gniewem - jednak wciąż czarne.

- Nic o mnie nie wiesz.

Znów powtórzył jakby poprzedniego zdania nie zrozumiała.

- Gdybym chciał już byłabyś martwa. - dodał jakby to cokolwiek zmieniało.

- Zabiłeś swoją rodzinę! Wymordowałeś ich!

Odwrócił się chcąc odejść a ona próbowała w przypływie głupoty złapać go za rękę. Rozpłynął się w powietrzu by pojawić się tuż za nią.

- Nic o mnie nie wiesz.

- TO MI DO CHOLERY POWIEDZ! - poczuła jak emocje biorą nad nią górę.

- GDYBYM CHCIAŁ JUŻ BYŁABYŚ MARTWA!

Znów się powtórzył jakby była niesfornym dzieckiem, które nie rozumie co się do niego mówi.

I nagle zrozumiała. O wiele więcej.

- Ale... nie chcesz tego...

Jej głos zniżył się do szeptu. Wiedziała, że to prawda.

Wszystko to była prawda.

Nic o nim nie wiedziała ale gdyby chciał już by nie żyła. A żyła. I stała naprzeciw niego.

- Chroniłaś ich.

Jak przez mgłę przypomniała sobie ich spotkanie. Gdy stał przed nią tak jak teraz wpatrując się w nią czerwonymi oczami sharingana. Próbowała zasłonić innych własnym ciałem. Zupełnie nielogicznie jednak instynktownie.

- Przypominasz mi mnie. Kiedyś.

Nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Przestępca rangi "S" Itachi Uchiha stoi przed nią i zamiast po prostu ją zabić najzwyczajniej w świecie tłumaczy jej czemu ją oszczędził. Niech ją ktoś obudzi z tego dziwnego snu. Chwila.. Chroniła... Gdzie reszta?!

Rozglądnęła się po lesie jakby magicznie wszyscy z jej oddziału mieli się tam pojawić.

- Gdzie...

Nim zdążyła dokończyć Uchiha wskazał jej kierunek nie spuszczając jej z oczu. Było w nim coś przyciągającego. Mówił nawet mniej niż Sasuke ale to co przekazywał między wierszami było warte więcej niż milion słów. Czy to możliwe, że wcale nie był taki jak myślała?

 Postawiła niepewnie parę kroków wciąż nie odwracając się do niego tyłem. Obserwując czy aby na pewno może odejść. Gniew w jego oczach zniknął. Znów były niewzruszone. I znów ukrywały coś większego niż obojętność. Tak cholernie przyciągały.

Gdy była już kilkanaście metrów od niego odwróciła się gotowa do biegu. Przystanęła jednak wpół kroku. Jednocześnie chciała i nie chciała odejść. Zerknęła do tyłu na stojącego niczym posąg Uchihe i kiwnęła głową niepewnie unosząc kącik ust do góry. Może to złudzenie ale i on kiwnął głową i rozpłynął się w chmarze kruków.

Stała jeszcze przez chwilę wpatrzona w odlatujące ptaki po czym ruszyła na poszukiwania przyjaciół.

Wiedziała, że tu wróci.

I wróciła.

Następnego dnia pojawiła się tam nie wiedząc do końca dlaczego. Ciągnęło ją do tego miejsca. Jakby przeżyła tam coś niewytłumaczalnego i nie mogła żyć dalej nie wyjaśniając tego.

Rozglądnęła się po polanie jednak nikogo nie zauważyła. Usiadła więc i czekała.

Przez parę dni przychodziła i i po prostu czekała... nie wiedząc do końca na co. Miała nadzieję go jeszcze zobaczyć. Może nawet uda się jej z nim porozmawiać? Przez wszystkie te dni miała nieodgadnione wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nikogo jednak nie widziała.

- Życie Ci nie miłe.

Leżała na trawie i wstyd się przyznać ale przysypiała, gdy ze słodkiego odpoczynku wyrwał ją znajomy głos. Zerwała się by zobaczyć, że On siedzi tuż obok. Tak jak poprzednio bezszelestnie. Ubrany w płaszcz Akatsuki jakby chciał ją przestraszyć. A może po prostu się do niego przyzwyczaił? Nie wiedziała.

- Po co tu przychodzisz?

- A Ty?

Wypaliła niewiele myśląc. Jakież było jej zdziwienie gdy Uchiha zerknął na nią przelotnie nieodgadnionym wzrokiem. Jakby.. się speszył?

- Byłem ciekaw.

- Czy wrócę tak? A może czy przestanę przychodzić?

Znów zerknął na nią tym nieodgadnionym wzrokiem. Cholera czy on w ogóle umiał rozmawiać?

- I to i to.

Zaskoczył ją. Nie sądziła, że dostanie odpowiedź.

- Podobno jesteś kobietą Sasuke.

Zaczerwieniła się. Nikt nigdy tak o niej nie powiedział. I nie wiedziała dlaczego ale pierwszy raz nie chciała, żeby tak o niej myślano.

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi z jednej drużyny. Nic więcej.

Speszona spuściła wzrok. Dlaczego o to pytał?

- To dobrze.

Zdziwiona spojrzała na Uchihę, który z kolei patrzył wciąż po prostu przed siebie.

- Nie pasuje do Ciebie

Jeśli nie była wcześniej czerwona to pewnie w tym momencie zaczerwieniła się jak piwonia. Nie wiedziała czy bardziej jest wściekła, że ktoś ośmielił się powiedzieć coś takiego czy bardziej onieśmielona, że ktoś ją stawiał w centrum uwagi. Sasuke nie pasuje DO NIEJ. Nie na odwrót.

Patrzyła niemo na starszego Uchihę oczekując jakiegoś wyjaśnienia.

- Ty myślisz o innych. On tylko o sobie.

Tego się nie spodziewała. Ale.. Miał rację.

- Tak jak Ty? - zagrała chcąc jakoś upewnić się co do tego co podejrzewała.

Spuścił wzrok i przymknął oczy. Teraz dopiero odgadła jakie uczucie kryje się w tych oczach. Potwierdziło jej przypuszczenia. Ból. Ogromny ból.

-Wcale tak nie jest... - nie wiedziała, czy bardziej chce pocieszyć jego czy utwierdzić siebie w tym przekonaniu.

Chyba zwariowała. Siedziała obok seryjnego mordercy który wyzabijał dziesiątki swoich bliskich a jedyne co czuła to żal i troskę. O niego.

- Masz rację.

Zdziwiła się słysząc te słowa. Jak to miała rację?

- Tak jak Ty.

Musiała odczekać chwilę, żeby zrozumieć o co chodzi. On uważał...

"Tak jak Ty"...

On... uważał, że on myśli o innych... a nie o sobie? Przypomniała sobie opis rzezi klanu Uchiha i zalała ją furia.

Zerwała się z trawy na której siedziała i wściekła zaczęła krążyć w te i z powrotem mierząc go lodowatym spojrzeniem.

- Ooo tak... myślałeś o innych gdy... wyrzynałeś swój klan prawda? Gdy zabijałeś niewinnych...

Zamilkła gdy podniósł wściekły wzrok. Przeraziła ją nieoczekiwana czerwień. Wszystko wokół się  rozmyło i wiedziała, że wpadła w jego genjutsu. I gdy już chciała się uwolnić i przygotować do walki zobaczyła młodszą wersję Itachiego jak rozmawia z ojcem.

***

Pokazał jej wszystko. Od początku. Do samego końca.

Dopiero w tedy pojęła. W pełni. Zrozumiała. Wszystko.

Gdy uwolnił ją ze swojego genjutsu jej twarz była mokra od łez. Z wnętrza jej dłoni ciekła krew, którą utoczyła raniąc się przez zaciśnięte pięści. To było... to było potworne. Niewyobrażalne.

- Ja również myślę o innych.

Mówił to niemal beznamiętnie. Gdyby nie ta nutka rozpaczy, którą dosłyszała pomiędzy słowami. Tak wielki ciężar...

Podeszła do niego powoli, uklękła naprzeciwko i ich spojrzenia się skrzyżowały. Jej zielone zapłakane oczy i jego już czarne tak podobne do oczu Sasuke. Jednak tym razem nie były beznamiętne jak zawsze. Skrzyły się skrywając ból popełnionych czynów. Dla większego dobra.

Nie wiedziała dlaczego ale widok tych zrozpaczonych, po raz pierwszy odsłoniętych oczu wyzwolił w niej niesamowite pokłady czułości. Nim zdążyła się zastanowić chwyciła jego twarz w dłonie i pocałowała go. Odsunął się od niej chwytając za ręce i patrząc w oczy z niemym pytaniem.

- Pozwól mi..

Nie wiedziała dokładnie o co prosi... Może była wciąż wstrząśnięta wizją, którą jej pokazał? A może nagle wszystko co o nim wiedziała poukładało się w końcu w logiczną całość?

Chciała po prostu ukoić ten ból.

I on jej na to pozwolił.

Przyciągnął do siebie i pocałował z takim pragnieniem o jakie by go nie posądzała. Całował gwałtownie i desperacko jakby chciał ukoić szalejące w swoim wnętrzu demony. A ona pierwszy raz w życiu poczuła się naprawdę we właściwym miejscu i właściwym czasie.

Czuła się chciana. Pożądana. Niezbędna. Potrzebna.

Zatracili się w tym oboje. Ona po raz pierwszy w pełni zrozumiała jak wiele cierpienia zniósł ten mężczyzna dla tysięcy całkowicie sobie nieznanych ludzi, a on w końcu poczuł, że ktoś rozumie przez co przeszedł. Dla większego dobra.

Jedyne czego chciała to zedrzeć z niego ten płaszcz. Stał się tak bardzo nie na miejscu. Całkowicie do niego nie pasujący...

 Nie wiedziała kiedy to się stało ale nagle kochała się z nim w najbardziej intymny sposób. Oboje dawali i brali zachłannie to co dawało drugie. Połączeni cichym porozumieniem dusz. Nigdy jeszcze nie przeżyła takiego niesamowitego uniesienia.

Gdy po wszystkim leżeli koło siebie w ciszy, patrzył na nią uważnie a w jego onyksowych oczach dostrzegła nowe uczucie. Ulgę.

Może to było szalone. Może nie postępowała racjonalnie. Ale wiedziała, że postępuje właściwie.

I wiedziała że to nie jest ich ostatnie spotkanie.





Chyba najlepszy fanart jaki mogłam znaleźć do tego shota ;D Brakuje tylko peleryny Akatsuki ^^




Tutaj tekst bardzo pasuje mi do sytuacji z shota ;]




wtorek, 30 lipca 2019

Info 3

Kochani! Wena mnie zalała wielką falą i na dniach dodam to co obiecałam! Robię wykończeniówkę! 😄 💓💣💥 🙈🙉🙊

czwartek, 6 czerwca 2019

Info 2

Hej... Piszę, żeby oznajmić Wam że 2-letniego magistra zrobię w 3 lata...

Właśnie się dowiedziałam i jestem załamana... Oddałam pracę na czas, pozaliczałam wszystko co mogłam a jednak... zostałam niesklasyfikowana z języka angielskiego. Przez rzekome nieobecności. Owszem chodziłam w kratkę ale nie miałam aż tylu nieobecności o ile się mnie posądza... Przez ostatni tydzień wykłócałam się i robiłam zadymę ale nic to nie dało... Bronię się w przyszłym roku...

Dlatego nie było notek. Ale spokojnie. Nadrobię. Teraz będę miała w pizdu czasu.

czwartek, 23 maja 2019

Info

Kochani moja praca magisterska jest na wykończeniu - podobnie jak ja 😅

Piszę to po to żebyście wiedzieli że już wkrótce pojawią się 2 albo i 3 one shoty + najnowszy rozdział "Podwójnego szpiega"! Nie zostawiłam Was i ciąglę myślę nad przebiegiem wszystkich akcji i... wytrzymajcie jeszcze trochę 😚

Czy u Was też jest taki ciężki okres? 😪

środa, 1 maja 2019

Rozdział XXIV - Ciemność

Ladies and.. ladies! (I think) 😁

Kakashi is back! 😍

Choć jest to tylko przedsmak 😏 Zaostrzenie apetytu 😈


Dryfował. Czuł jak jego umysł leniwie unosi się w przestrzeni nie mogąc znaleźć swojego punktu zaczepienia. Ten stan był tak błogi i beztroski, że chętnie zostałby w nim na zawsze. Potrzebował tego. Czuł, że ostatnio miał chyba dość ciężko, ale nie do końca wiedział dlaczego. 

Coś jednak nie dawało mu spokoju. Musi wrócić. Musi znaleźć ciało, które zgubił. Tylko gdzie ono może być? Ciemność wokół niego przecinały smugi światła tworząc niesamowity taniec. Iskry, przebłyski i cienie płatały mu figle dezorientując całkowicie jego już i tak oszołomiony umysł.

Jak otworzyć oczy? Gdzie one są? Gdzie jest on? Poczuł drżenie i na nim się skupił. Wszystko wokół drżało ale to chyba dobrze. To pomagało znaleźć wszystko czego potrzebował. Poruszył delikatnie ręką upewniając się, że jest na swoim miejscu. Spróbował to samo zrobić z drugą, jednak tu nie poszło mu już tak dobrze. Druga ręka odmawiała posłuszeństwa. Ale dzięki temu wiedział gdzie ma tułów. A to pozwalało namierzyć nogi. I podobnie jak przy rękach, jedną udało sie poruszyć, jednak druga nie chciała posłuchać jego woli. 

Otworzył powoli oczy by zaraz je zacisnąć.W ciągu tej jednej krótkiej chwili mignął mu oślepiający taniec soczystej zieleni. Światło przemykało pomiędzy szmaragdowymi ruchliwymi plamkami rażąc go raz po raz. Skupił się jak mógł by unieść powieki i nie pozwolić się im ponownie zamknąć. Wbił wzrok w szalony wzór przemykający nad nim. Nad nim? To.. to były liście. Widział je coraz wyraźniej. Czyli leżał. Tylko dlaczego liście przesuwały się z dołu do góry? Drwiły sobie z niego?

Jego umysł był tak powolny... Musiał być wieziony. Skoro leżał a mimo to drzewa nad nim przesuwały się zastępowane przez coraz to nowe. Tylko.. kto go wiózł?

Uniósł niesamowicie ciężką głowę do góry walcząc z przytłaczającym otępieniem. Wzrok wyostrzał się irytująco powoli ale miał pewność, że tuż obok widzi jakąś postać, zwróconą do niego tyłem.

Maszerowała jednostajnie ciągnąc wóz na którym leżał.

Poczuł jak opuszczają go siły i z jękiem położył głowę z powrotem w wygodnej pozycji. W tedy poczuł, jak wszystko staje a drżenie całego ciała ustępuje. Stanęli. Odwrócił głowę w bok słysząc kroki. To przyjaciel czy wróg? Było mu wszystko jedno.

I w tedy ją zobaczył. Serce zabiło mu szybciej niepewne tego co widzi. Brązowe włosy...

- Rin...

Wciąż jeszcze nie widział wyraźnie, lecz osoba, która przed nim stała na pewno była drobną kobietą i miała brązowe krótkie włosy. Znał tylko jedną taką osobę. Postać dotknęła jego czoła dłonią. Dopiero teraz poczuł jak przyjemnie chłodne są jej ręce.

- Rin... Wróciłaś... 

- Ciii.. Leki sedujące przestały działać. Dodam Ci jeszcze trochę zanim dotrzemy na miejsce. Masz gorączkę. Musimy się pospieszyć.

To musiała być ona. Jedna jedyna troszczyła się o niego w ten sposób. Gdzie on był?

- Rin... To Ty...

Nie wiedział dokładnie co chce powiedzieć, ale podniósł rękę chcąc jej dotknąć. Chcąc sprawdzić czy się nie pomylił. Ona jednak złapała go za nią i poczuł jak od jego łokcia w stronę reszty ciała rozchodzi się zimno. 

- Musisz wiedzieć... musisz wiedzieć, że cię....

Lecz nim zdążył ją przeprosić pochłonęła go ciemność.

****

Znów to odrętwienie. Kolejny raz. Czwarty? Siódmy? Moment kiedy wracał do ciała by za chwile znów się od niego oderwać. Poczucie unoszenia się w pustce. Czy on umarł? Gdzie do cholery jest? Czy tak wyglądało piekło? Zwykła pustka w której człowiek nie umie poskładać się w całość? Nie wiedział, lecz gdy zobaczył kolejny taniec światła poczuł jakby same niebiosa zsyłały mu ratunek. Może znów zobaczy tą dziewczynę. Anioła, który za każdym razem mówił że będzie dobrze. Może tym razem będzie mógł zostać.

Spróbował skupić się na przemykających przebłyskach światła, dzięki czemu udało mu się unieść powieki. Światło nie świeciło już tak intensywnie jak wcześniej. Teraz pojedyncze stróżki tańczyły po ciemnym pomieszczeniu w którym się znajdował. Drewno. Chata. Stodoła? Wszystko jedno.

Teraz to nie miało dla niego znaczenia. Znaczenie miało to, że po całym jego ciele rozchodziło się odrętwienie przechodzące niemal w ból. Ręka i noga pulsowały nieprzyjemnie podobnie jak brzuch. Jakby miał tam tykającą bombę. Czemu tak tyka? Jego twarz zaczynała szczypać i palić. Czemu widzi tak mało? Czemu czuje to wszystko? Gdzie jest jego umysł? Cholera jasna...

- ... dwa dni drogi to dużo jak na jego stan ale rozumiem czemu tu jesteście. Pomogę ale nie jestem zbyt dobry w leczeniu czakrą.

- Proszę... Niech Pan zrobi co tylko Pan może. Za wszystko będziemy wdzięczni.

- Dziecko.. Zdajesz sobie sprawę, że mogę tylko pogorszyć sprawę? Liczysz się z tym?

Na chwilę zapadła cisza po której znów odezwał się głos dziewczyny.

- Niech Pan robi co może. Błagam.

Znajomy głos. Niosący poczucie bliskości i miłości. Przypominający o szczęściu choć w tym momencie zmartwiony. Znał ten głos i wiedział że należy do kogoś kogo kocha. Jest bezpieczny. Wiedział że jest. I znów pochłonęła go ciemność.



Może nie tyle "is back" co "is almost back" 😋




sobota, 27 kwietnia 2019

Konkursidło!

Kochani!

Jak wiecie, pożera mnie praca magisterska i boleśnie trawi w swoich zachłannych trzewiach 😨

Ale ale! Kolejny rozdział "Podwójnego szpiega" mimo wszystko jest na ukończeniu a wena na następny już też jest obecna 😉 Mało tego! Pisze się jeden one shot 😱


Jednak, żeby Was trochę rozruszać ogłaszam konkurs, którego nagrodą będzie dedykowany one shot oraz! .... werble! .... możliwość wymyślenia sytuacji, która pojawi się w "Podwójnym szpiegu" ! 😛


Co trzeba zrobić? Natchnąć mnie do napisania owego dedykowanego one shota 😊  

Piszecie jakiś paring i czy ma on być smutny czy wesoły a ja wam stworzę do tego historię😉 Zasada jest jedna - nie może to być KakaSaku! Może być z jednym z naszych bohaterów ale nie z obojgiem 😊 (Nawet jeśli ma to być paring z jakimś nielubianym przeze mnie bohaterem - wyzwanie przyjmuję) 😘



I jeszcze jedna zasada - KTO PIERWSZY TEN LEPSZY! 😁😁😁


p.s. nawet jak nie bedziecie pierwsze - zachęcam do podrzucania pomysłów 😊


środa, 17 kwietnia 2019

One shot - It's over

Daję wam krótkiego szota na przystawkę 😊 Tym razem kto inny jest zły 😈

Prace nad kolejnym rozdziałem trwają 😘

OSTRZEŻENIE: Przekleństwa w małych ilościach 😏


Przykucnął na gałęzi uważając na każdy szmer.

Noc. Jego ulubiona pora.

W nocy nie widać prawdy. Widać tylko zarys rzeczy i zdarzeń, które mówią obserwatorowi jedynie o części tego co obserwuje.  Ciemność zakrzywia świat i sprawia, że jest bardziej znośny. Tak przynajmniej sądził.

Oddychał powoli i głęboko zmieniając swoje ciało w strunę wyczuloną na najmniejsze drgnięcie. Poruszał się płynnie i precyzyjnie tak, by nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Poprawił maskę i wlepił wzrok w uśpiony obóz rozpościerający się pod nim. Wszyscy już spali a ostatnie strużki dymu unosiły się nad wygasłym ogniskiem stanowiąc jedyny ruch wśród stoicyzmu jaki prezentował się u jego stóp.

Dawno nie był na misji. Zrezygnował z ANBU żeby się niepotrzebnie nie narażać. Posłuchał kogoś odsuwajac na bok swoją naturę. Wielki błąd, który boleśnie odczuł.

Musiał wrócić. Potrzebował tego, żeby znów być cieniem skradającym się w nocy. Wykonującym brudną robotę. Zabijającym z zimną krwią. To dawało ukojenie. Pomagało nie myśleć. ANBU dawało to czego teraz najbardziej potrzebował. Pozwalało pozbyć się uczuć.

Wszystko skończone.

Tak po prostu.

Skreśliła 2 lata z ich życia ot tak. Po tym wszystkim co razem przeżyli. Po uprzedzeniach jakie musieli pokonać. Po tym ile poświecił by z nią być. Ile szyderstw i gróźb zniósł. Ile dał jej z siebie.

Wróciła do Uchihy.

Kurwa dlaczego zawsze wszystko sporwadza się do Uchihy?!

Głupi.. Miał nadzieję, że z tego wyrosła. Że to była tylko szczenięca miłość ze złym zakończeniem. Jakże gorzko się pomylił.

Przed oczami stanął mu wczorajszy dzień. Kiedy otworzył drzwi do ich mieszkania i zastał ją z nim. Pieprzącą się w ich łóżku. Kurwa ich łóżku!

Wybuchnął autentycznym śmiechem, gdy speszona zerwała się z i owinięta pościelą, którą sama wybrała jeszcze tydzień wcześniej zaczęła się gorączkowo tłumaczyc. "To nie tak jak myślisz!"

A co do cholery innego można myśleć?! Tylko jedno. Wszystko skończone. It's over.

Nie wiedział dokładnie jak nazwać to co teraz czuł. Zawód? Wściekłość? Gorycz? Uczucie, że gdzieś tam w głębi się tego spodziewał? Czy też może wstręt do samego siebie, że jej zaufał?...

Że mimo swoich podejrzeń pozwolił jej zbliżyć się do siebie. Że wpuścił ją do swojego serca i umysłu... Że rozgościła się tam dając nadzieję na szczęście.

Złapał swój plecak i wyszedł. Bez słowa.

Skierował się do siedziby ANBU i wziął pierwszą morderczą misję jaką mu zaproponowali. Wyruszył od razu. Założył, że będzie wiedziała że ma się pakować.

Teraz wysunął z pochwy kunaia i zmierzył go w ręce. Uspokoił oddech, który nie wiedzieć kiedy przyspieszył i odrężył napięte ciało. Musi się wyciszyć. Teraz jest tylko i wyłącznie on i misja, którą trzeba wykonać.

Zeskoczył z drzewa i bezszelestnie zakradł się do najbliższego namiotu. Czuł jak jego adrenalina podnosi się do góry a serce zaczyna coraz mocniej bić ekscytując się na myśl o tym co go czeka.

O tak... Będzie zabijał. Zadawał ból. Potrzebował tego. I miał wielką nadzieję, że chociaż jeden z tych ludzi, których pozbawi życia tej nocy będzie brunetem o czarnych oczach.



Łapcie tu wkurzonego Kakasia 😈







czwartek, 4 kwietnia 2019

One shot - Odskocznia

Heloł heloł! Co to za pustki na tym blogu? Gdzie reszta? Co tu tak cicho?  <odgłosy świerszczy i przelatującego krzaczka> 😂

Kto nie zauważył, jest kolejny rozdział "Podwójnego szpiega" - Rozdział XXIII - Czas na zmiany! Kto ma zaległości w komentowaniu proszę nadrobić 😝

Łapcie szybcioszka na zaostrzenie apetytu 😊 Docecie że nie jadę po Uchihach! 😄
Taka Sakura wydaje mi się całkiem możliwa, co myślicie?

Łapcie nutkę przy której pisałam
😈 https://www.youtube.com/watch?v=O8Z-T5VcP88&list=RDO8Z-T5VcP88&start_radio=1


Ciężki skórzany worek bujał się w rytm uderzeń niczym wahadło zegara odmierzające nieubłaganie mijający czas. Jednostajne, mocne ciosy wyznaczały hipnotyzujący rytm dzięki któremu myśli swobodnie przepływały przez jej umysł. Tylko ona i worek. Nic innego na świecie nie istniało.

Czuła jak z każdym uderzeniem zostawia na nim część złości i goryczy. To był idealny spowiednik. Nie oceniał. Nie prawił kazań. Tylko przyjmował uderzenia działając jak najlepszy terapeuta na świecie.

Miała 25 lat. Wszyscy jej znajomi poukładali sobie już życie. Mieli swój dom, rodziny, dzieci. A ona? Ona do cholery była sama....

Ale... w końcu to ona tak wybrała.

Przyjęta do ANBU w wieku 17 lat była najlepszym medykiem jakiego mieli w historii. Nie było misji, której nie zakończyłaby sukcesem. Była drapieżnikiem. Gryzła i drapała żeby przeżyć. Żeby być najlepsza w tym co robi. I stała się najlepsza. Tu był jej dom. Tu była jej rodzina. Uzależniła się od tego uczucia. Od bycia najlepszą. Podziwianą, cenioną, chwaloną. To było jak najlepszy narkotyk na świecie - powodujący ekscytację i poczucie spełnienia jakiego nie dałoby jej nic innego.

 Czuła że żyje. To dawało jej kopa i sprawiało że czuła się szczęśliwa.

To miało niestety swoją cenę. Ciągłe misje i treningi uniemożliwiały założenie rodziny. Była sama. Nie miała możliwości być z kimkolwiek na poważnie. Czasem dopadały ją takie momenty jak ten, kiedy gorycz samotności przytłaczała ją. Wtedy potrzebowała się wyrzyć. Musiała to z siebie wyrzucić, a nic tak nie pozwalało rozładować emocji jak porządny trening.

- Hej

Znajomy głos wyrwał ją z serii skomplikowanych ciosów. Dreszcz podekscytowania przebiegł przez jej kręgosłup. Zerknęła w stronę dowódcy jednostki, który wchodził na pole treningowe i skinęła mu głową.

Hatake Kakashi. Półnagi Hatake Kakashi.

Bardzo lubił ćwiczyć w samych spodniach od dresu. Ona też to bardzo lubiła. Jego tors był wyjątkowo przyjemnym widokiem. A i przebywanie na prywatnym polu treningowym jednostki ANBU miało swoje plusy. Nie musiał nosić maski.

Czuła jak zmierzył ja od góry do dołu. Miała na sobie to co zwykle. Spodenki, biustonosz sportowy i rękawice. Włosy związane jak zwykle w niedbały kok po kilku godiznach uderzania o worek wysmykiwały się tańcząc wokół jej twarzy. Zwalczyła w sobie pokusę poprawienia ich.

- To co zwykle Haruno? Jesteś monotematyczna.

Prychnęła pod nosem. Uwielbiał ją wytrącać z równowagi. Tak jakby sprawdzał ile wytrzymają jej nerwy. Jednak dziś nie miała ochoty na słowne przepychanki.

- Już kończę - sapnęła i wykonała kolejną skomplikowaną serię uderzeń popisując się przed dowódcą. Uwielbiała udowadniać mu że jest dobra.

- Nie wyganiam Cię.

W skupieniu zakładał swoje rękawice przystając naprzeciw sąsiedniego worka.

- Wiem.

To lubiła w ich relacji. Zero zbędnych słów. Tylko to co niezbędne. Konkretne. To nie było paplanie Naruto czy nieskładne półsłówka Hinaty. Nie było to też milczenie Sasuke. To była prosta piękna relacja.

Usłyszała pierwsze uderzenia i wiedziała, że też ma parszywy dzień. Nie wiedziała dlaczego ale umiała to rozpoznać bez przyglądania mu się. Każdy w tej przeklętej jednostce miał czasem takie dni. Uderzali w swoich rytmach oboje zatopieni we własnych myślach. To było niesamowite. Trenowali obok siebie a ona i tak czuła bliskość. Czuła współprzeżywanie. Choć byli osobno to w tym momencie walczyli razem.

Przez chwilę jeszcze chłonęła to niesamowite uczucie jedności, po czym uderzyła ostatni raz i złapała worek. Pot ściekał jej po plecach a mięśnie drżały od wysiłku. Unormowała oddech i zabrała się za zdejmowanie rękawic przyglądając się Hatake.

Był niesamowitym widokiem. Skoncentrowany, skupiony i do granic możliwości perfekcyjny. Każdy jego ruch był przemyślany a uderzenie celne. Poczuła strzałę pożądania biegnącą przez jej ciało. O tak. Był mężczyzną, którego można było pożądać.

Wrzuciła rękawice do swojej torby, złapała butelkę z wodą i skierowała się do wyjścia przechodząc tuż obok trenującego dowódcy. Prowokując.

Wiedziała jak na niego zadziałać. Poczuła gwałtowne szarpnięcie i już opierała się o swojego dowódcę. Trzymał ją zaborczo - tak jak lubiła najbardziej. Wpijał się w jej usta z głodem, który budził w niej bestię. Oddała mu łapczywie pocałunek szarpiąc za szare zbunotwane włosy. Ich języki walczyły o dominację tak jak oni niejednej nocy. Pocałunek był namiętny, gwałtowny i tak szybko jak się zaczął tak szybko się skończył. Hatake puścił ją wracając do swojego przeciwnika.

- Bez pożegnania się nie wychodzi.

Poprawiła rozczochrane włosy i skierowała się do wyjścia zasłaniając opuchnięte usta. Nie byli razem. Łączyło ich czyste pożądanie. Tylko seks. Każde wiedziało, że nic dobrego by z tego nie wyszło. Między nimi było tylko to i tak miało zostać. Ale dzięki temu dało się zniesć wszystko co było w ich życiu złe.

I obojgu to pasowało. Zero zobowiązań. Zero planów. Tylko pożądanie. To była ich odskocznia.

Wychodząc z pola treningowego uderzyła ją myśl, że się myliła. Nie była tak do końca w tym wszystkim sama.



Macie tu trochę treningowej Sakury 😉



Chyba mój ulubiony 💗


Tak sobie ją wyobrażam 😏


Tu łapcie treningowego Kakashiego 😙
P.s. też bym sobie popatrzyła na taki poranny trening 😌😍


Taki widok z rana... Ahhh 😍


Ostrzeżenie! Brzydkie rzeczy robi ten dowódca! 😈





czwartek, 28 marca 2019

Rozdział XXIII - Czas na zmiany

Kochani praca magisterska mnie zżarła! D:  Wena z KakaSaku zmieniła się na anestezjologię i ciężko mi ją zmusić do współpracy ale walczę ze skubaną! ;) Daję wam kolejny rozdział z nadzieją że "teraz to już pójdzie" ;P Boszzz jak mi brakuje Kakashiego! ;(  Już niedługo!

p.s. troszkę króciutki ale myślę że treściwy ;) Enyoy!


Trajkotanie Hiro przelatywało jej koło uszu niemal niepostrzeżenie. Emocje opadły, Kakashi znów zapadł w sen a jej ciało boleśnie dawało znać o przeżyciach ostatnich dni. Bolał ją chyba każdy mięsień jaki posiadała a głowa ponownie zaczęła pulsować nieznośnym bólem. Nie chciała jednak niczego brać. Nie wiedziała kiedy będzie mogła uzupełnić apteczkę a obawiała się żeby nie zabrakło leków dla Kakashiego. Dezynfekowała narzędzia jednocześnie obmyślając kilka możliwych planów działania podczas gdy 10-latka z pełnym zapałem i ekscytacją opowiadała o wszystkim co przeżyła w trakcie operacji jounina.

-Saruno-kun! Słuchasz?!

Bardzo starała się przybrać zainteresowaną minę, jednak dziewczynka była na to zbyt bystra.

- Nie słuchasz.

- Przepraszam Hiro..

Blondwłosa dziewczynka przyjrzała się jej badawczo a jej oburmuszony wyraz twarzy ustąpił miejsca nadziei.

- To może przyniosę coś do picia i jedzenia? A potem się pani prześpi a potem pomyślimy co dalej?

Różowowłosa westchnęła ze zrezygnowaniem. Dobrze wiedziała, że nie może odpocząć. I jeszcze długo nie będzie mogła. Nie byli bezpieczni.

- Nie mamy czasu Hiro. Jeszcze dziś musimy opuścić to miejsce. Tu nie jest bezpiecznie.

Zapadła cisza a ona zerknęła bezwiednie na Kakashiego myśląc o tym jak wielkie wciąż grozi im niebezpieczeństwo. Po tym wszystkim co przeszli nie mogła dopuścić żeby historia znów się powtórzyła. Nie mogła znowu nawalić.

Oczyściła narzędzia i spakowała do plecaka. Dopisała na liście rzeczy do uzupełnienia trochę bandaży i podała ją Hiro.

- Powiedz mi czy możesz mi załatwić którąś z tych rzeczy nie wzbudzając niczyich podejrzeń?

Dziewczynka przeleciała po niej wzrokiem z niepocieszoną miną.

- Tylko parę z nich. Chyba że dałaby mi pani więcej czasu to w tedy...

Haruno pokiwała przecząco głową czując się parszywie odbierając dziewczynce ostatnią nadzieję.

Jej wzrok znów uciekł na jounina. Wyglądał lepiej niż wcześniej - umyty, zaopatrzony, z usztywnioną nogą i ręką. Udzieliła mu pierwszej pomocy, jednak wiedziała, że wymaga dalszych interwencji. One jednak mogły poczekać.

- Jestem za niego odpowiedzialna. Muszę go stąd wydostać jak najszybciej się da. Nie mamy czasu Hiro.

Zamilkła próbując nie myśleć o tym że właśnie w tej chwili ściga ją cała straż Yamataki wściekła i żądna ich krwi. Nie mogli tu dłużej zostać. Władze miasta ewidentnie nie życzyły sobie tajnych szpiegów na swoim terytorium. Musiała wymyślić jak wydostać się stamtąd niepostrzeżenie nie alarmując straży oraz zdecydować gdzie się udać. Teraz nie było czasu na zwłokę. To był czas na opracowanie planu.

 Teraz gdy Kakashi był niedysponowany to ona objęła dowodzenie. I stawała przed podjęciem bardzo trudnych decyzji. Kontynuować misję czy ją porzucić? Przetransportować go do większego miasta gdzie otrzymaliby opiekę medyczną czy wciąż się ukrywać? Z tego co widziała mieli bardzo duże braki w wyposażeniu. Fakt, że nie mogła w dalszym ciągu używać czakry bardzo utrudniał jej życie i niepokoił nie mniej niż stan jounina. Z tych ponurych rozmyślań wyrwał ją głos Hiro.

- Kocha go Pani.

To stwierdzenie było  tak niespodziewane i zawstydzające, że aż się zapowietrzyła. Jej serce zabiło szybciej a na policzki wypłynął róż. Skąd dziewczynce przyszedł do głowy taki absurd?!

- Co Ty opowiadasz!? To mój partner! Były sensei! Jesteśmy toważyszami broni i nic więcej! I.. I przeze mnie jest w takim stanie! Jest moim przyjacielem! Poza tym.. kocham kogoś innego.

Zaskoczyło ją to jak koślawo wyszło to tłumaczenie. Oraz to, że ostatnie słowa przyszły jej z trudem. Jakby powiedziała coś do czego nie jest przekonana. Zamilkła zagłębiająć się w swoje myśli.

Hiro pokiwała głową świdrując ją spojrzeniem swoich niebieskich oczu. Do cholery ile to dziecko ma właściwie lat, że jest takie przenikliwe?! Bynajmniej nie skomentowała tłumaczeń Haruno.

- Załatwię rzeczy o które pani prosi. I tak najlepiej będzie przedostać się po zmroku więc ma pani chwilę czasu żeby odpocząć. Załatwię rzeczy.

Dziewczynka wstała i oglądnęła się jeszcze raz na jounina. Tak jakby i ona miała ten nawyk co Sakura.

Haruno wciąż jeszcze skołowana zabrała się za przepakowywanie torby. Słowa Hiro uderzyły w nią jak niewidzialna broń. Skąd dziewczynka wytrzasnęła taki pomysł?! Kochała go jak każdego innego przyjaciela. Oczywiście że był jej bliski. Ale dla wszystkich swoich przyjaciół poświęciłaby się bez reszty aby ich ratować.

Jak na zawołanie w jej umyśle rozbrzmiało echo silnego uczucia. Potrzeba którą poczuła w tedy przy ognisku. Na jej policzki wylał się zdradliwy rumieniec. Wspomnienia z tamtej nocy powróciły z całą siłą uderzając w nią falami. Miała wrażenie, że to działo się w poprzednim życiu... Sake. Historia nieszczęśliwej miłości i zdradzonej przyjaźni. Rozpacz w oczach niezłomnego jounina. Pocałunek. Pełen rozpaczy i nadziei. Pijacki szczery pocałunek...

Potrząsnęła głową próbując pozbyć się tamtego uczucia. Nie chciała go analizować. Kakashi Hatake to tylko Kakashi Hatake a tamto wydarzenie to był przypadek. Przeprosi go jak tylko będzie okazja do rozmowy. Za to i za wszystko inne...

Przed oczami pojawiło się wspomnienie ich rozmowy w pokoju. Próbował jej wyjaśnić czym grozi pomoc tym dzieciom. Myślał racjonalnie. Ale ona była zbyt zaślepiona żeby to dostrzec. Złamała rozkazy i zadziałała na własną rękę - zachowanie niedopuszczalne na każdej misji. Naraziła życie wszystkich wokół siebie myśląc, że robi dobrze. Sprowadziła niebezpieczeństwo nie tylko na te dziewczynki ale i na siebie i swojego dowódce. Leżacy obok niej Hatake oberwał najbardziej właśnie przez jej lekkomyślność. Nie ma słów, które mogłyby wyrazić jak bardzo było jej przykro.

Miał pełne prawo po takim wyskoku powiedzieć jej to co powiedział na polanie przed ich walką. Wcale mu się nie dziwiła. Nie zachowała się profesjonalnie. Kierowała się sercem zamiast rozumem. Zupełnie nie jak ninja. Ohh Tsunade byłaby wściekła..

Kolejny raz nie wiedzieć po co przepakowała torbę zerkając na śpiącego jounina. Nie mogła pozbyć się tego nawyku zerkania, jakby bała się, że gdy znowu spojrzy - jego już nie będzie. Czuła na sobie ciężar odpowiedzialności za wszystko co się wydarzyło i musiała być gotowa, żeby go udźwignąć.

Gdy stwierdziła w końcu, że są w miarę przygotowani spróbowała jeszcze raz skupić czakrę. Robiła to średnio co pół godziny wciąż i wciąż starając się odzyskać władzę nad mocą. Czuła się jakby w środku niej przeszedł huragan przestawiając wszystko co było do tej pory poukładane w idealnym porządku. Zagryzła z wściekłości wargi i skupiła się jeszcze mocniej. Tak jak porzednim razem nic się nie stało. Zerwała się z posadzki i zaczęła krążyć nerwowo wokół ich skromnego obozu. Musi coś wymyśleć!

Analizowała tysiące pomysłów gdy ni stąd ni zowąd pojawiła się uszczęśliwiona Hiro z naręczem materiałów. Nie było tego co prawda dużo ale to zawsze coś. Haruno złapała opatrunki i zaczęła pakować do torby przegryzając w między czasie kulkę ryżową podsuniętą przez dziewczynkę.

- Gdy tu szłam przypomniałam sobie o kimś! Myślę, że wiem kto mógłby wam pomóc!

Widać było, że dziewczynka jest z siebie dumna. Sakura wysłuchała uważnie pomysłu dziewczynki i gdy tylko przełknęła ostatni kęs i popiła sporą ilością wody wstała i otarłszy usta zakasała rękawy.

- Świetnie się spisałaś Hiro. To już jakiś początek. Ale nie mogę wyruszyć ot tak.. Jest jeszcze coś.

Haruno podała jej farbę do włosów i pędzel.

- Pomożesz mi?

W odpowiedzi Hiro pokiwała z zapałem głową. No... to czas na zmiany.




Ojj ktoś tu się zawstydził ;D

Wiem że to art z walki z Sasorim ale tak mi się podoba ta bojowa postawa ^^ Saukra w końcu przejmuje dowodzenie ;>

Dadzą sobie radę? ;) 


czwartek, 14 marca 2019

One shot - Symbol Klanu Uchiha

Wybaczcie mi ale praca magisterska niesamowicie mnie zżera.. Codziennie otwieram nowy rozdział "Podwójnego" i nie mam ani sił ani weny żeby coś napisać.. Ale pracuję nad tym uwierzcie! 

Narazie w trakcie czekania na rozdział wrzucam wam słodko-gorzki one shot ;]

BREAKING NEWS: UCHIHA ZNOWU CI ŹLI! ;D


Gorąca para unosiła się w malutkiej łazience niczym mleczne morze przetaczając się powoli wokół kobiety stojącej naprzeciwko lustra. Okryta białym ręcznikiem przeczesywała leniwie różowe włosy przyglądając się sobie w lustrze.

Uważne spojrzenie kobiety zagłębiło się w zielonych oczach osoby stojącej za taflą szkła. Oczach, które kiedyś były ciągle wesołe i szczere.

Teraz widziała w nich czujność i strach.

Odwróciła się by odłożyć szczotkę lecz przed oczami mignęło jej coś co spowodowało, że zamarła w pół kroku. Gdy dotarło do niej na co patrzy, zacisnęła mocniej usta i przymknęła oczy. Wciąż jeszcze o tym zapominała.

Ostrożnie spojrzała przez ramię na kobietę w lustrze, która patrzyła surowo na ogromną bliznę widniejącą na jej plecach. Znienawidzony znak. Wachlarz rozdmuchujący płonień. Symbol Klanu Uchiha. Znak, że do nich należy. Jak krowa lub inne zwierze, które można oznakować.

Pomimo tylu lat wciąż łapała się na tym, że zapominała o jego istnieniu. Choć paradoksalnie nie dało się zapomnieć tego w jakich okolicznościach powstał. Wykonany siłą. Wyryty kunaiem tak jak wydrapuje się serce w korze drzewa na znak miłości. Jednak to nie był symbol żadnego pozytywnego uczucia. Tylko zaznaczenie terenu. Tak, by nikt inny nie mógł jej tknąć.

Gorzki śmiech uciekł z jej ust wraz z samotną łzą płynącą po policzku. Jakaż ona była głupia. Młoda, zakochana idiotka. Sądziła, że będą szczęśliwi. Myślała, że on ją pokocha. Pomyliła się. On nie był zdolny do kochania. Tylko do posiadania.

Gdy uderzył ją pierwszy raz, była w takim szoku że to ona zaczęła go przepraszać. Mogła przecież nie zaczynać tamtej kłótni prawda? Mogła go nie denerwować. Widziała, że miał zły humor, więc to chyba normalne że puściły mu nerwy?

Jednak gdy zrobił to po raz drugi, trzeci, piąty.. Przestała rozumieć. Przecież się starała. Robiła wszystko tak jak kazał. Dlaczego taki się stał?

Za dwudziestym razem zrozumiała. On się taki nie stał. On już taki był. A ona w swojej ślepocie niczego wcześniej nie zauważyła.

Próbowała coś zrobić. Próbowała rozmawiać ze starszyzną klanu. Każdy patrzył na nią z góry. Wszyscy okazali się jej wrogami. Odwrócili się. Na wspomnienie tego co działo się w ich domu gdy wróciła, kolejne fale łez uciekły spod zaciśniętych powiek. Tyle lat a te wspomnienia wciąż były tak żywe. Wyzwiska. Uderzenia. Brutalny gwałt i wyryty kunaiem symbol klanu Uchiha, który miał jej przypominać gdzie jest jej miejsce i do kogo należy.

Z otchłani mrocznych wspomnień wyrwał ją dźwięk uderzenia w klamkę. Cała krew odpłynęła jej z twarzy gdy wstrzymała oddech. Wlepiła wzrok w drzwi, które powolutku zaczęły się otwierać. Boże.. Znalazł ją..

Jednak gdy w drzwiach pojawiła się malutka istotka o czarnych króciutkich włosach i równie ciemnych oczach, odskoczyła zakrywając plecy i otarła łzy starając się zatuszować ślady po tym co przeżywała przed chwilą.

- Mamusiuuu cemu tak dłuuuugoooo... Cekam i cekaaaam

Na ustach kobiety samoistnie zagościł uśmiech. Jej córeczka była czasem taką marudą.

- Sarada! Mówiłem, żebyś dała się mamie wykąpać! Mówiła, że przyjdzie za chwilę.

W drzwiach pojawił się wysoki szarowłosy mężczyzna przybierający surowy wyraz twarzy. Znała go na tyle, żeby wiedzieć że to marnie wystudiowana poza. On nie umiał być surowy gdy przychodziło do ich córki.

- Tatusiuu.. nie chce jus z Tobą malować! Ty w ogóle nie wies jak wygląda kotek a mama wie!

Wyciągnęła do niej trzymają w piąstkach laurkę, którą rysowała razem z szarowłosym. Faktycznie ten mężczyzna nie miał ręki do rysowania. Lecz było coś tak rozczulającego w tym, że w ogóle próbował, że uśmiech na jej twarzy zamienił się w szczery dźwięczny śmiech.

- Moi artyści.. Mama wam narysuje wszystko co chcecie


Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem a ona widziała w jego oczach iskry. Podobało mu się to co widział. Patrzył na nią z miłością, mimo tego że wiedział co miała wyryte na plecach. To on pomógł jej uciec. I z czasem pokochał zarówno ją jak i jej córkę. Przygarnął je dając to, czego nie dostałyby w tamtym świecie. Bo teraz to był jej świat. Jej miejsce. Nie była już niczyją własnością. Była wolna.




Wiem że to Itachi ale coś takiego sobie wyobrażałam, gdy myślałam o symbolu klanu Uchiha na plecach Sakury ;] 






 A może kiedyś... ;)





wtorek, 19 lutego 2019

To już rok! :D

Kochani moi...

Dokładnie rok temu opublikowałam pierwszą notkę na KakaSaku - Historia dwojga samotnych shinobi ;)

Pamiętam jak zaczynałam. Bałam się w tedy czy to co piszę komukolwiek będzie się podobać. Bałam się, że po poprzednim opowiadaniu KakaSaku nie stworzę nic ciekawego. Bałam się krytyki tak jak to było w tedy (a była w 100% słuszna! Moje poprzednie opo było tragiczne xD)

Teraz się nie boję :)

Dojrzałam, zmieniłam styl, oczytałam się i nauczyłam ubierać uczucia w słowa. Jeszcze wiele mi brakuje i nie idzie mi to tak sprawnie jakbym chciała ale dzięki Wam czuję, że to co robię ma sens ;)

Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za każdy pozytywny komentarz (a mam same pozytywne!:D). Wiedzcie, że nic mnie tak nie napędza do pisania jak WY! :D 

Dziękuję za to, że zawsze staracie się dodawać rzetelne komentarze i snujecie te swoje teorie spiskowe - to mi pokazuje, że akcja Was naprawdę wkręciła ;)

Szczególne podziękowania dla Persefony, która jest ze mną najdłużej :)

Cieszę się z każdego nowego czytelnika i mam nadzieję, że przez najbliższy rok nie zabraknie mi weny i będę mogła dalej pisać o tym "co by było gdyby" ;)

Ohaio!

P.s. Kolejny rozdział "Podwójnego szpiega" już wkrótce ;)

czwartek, 14 lutego 2019

One shot - Tak

Przed wami coś walentynkowego :) Słodki one shot który śmiało mógłby być zakończeniem "Podwójnego szpiega" :) I wiecie co? To mogłoby się zdarzyć!

Za parę dni mamy rocznicę powstania bloga! :D Właśnie zdałam sobie sprawę, że również zaczynałam od shota walentynkowego więc jak to Persefona skwitowała: "Historia zatoczyła koło" ;D

P.s. Jeśli ktoś jest z takich co raczej nie lubi tego święta zapraszam do shota "Świętego Walniętego" ;D U mnie dla każdego coś dobrego!

P.p.s. Pisane przy piosence Demi Lovato - Tell me you love me . Choć tekst raczej mało pasuje to klimat teledysku mnie porwał no i ten ^^



Stali naprzeciw siebie. Spokojni. Szczęśliwi. Pełni miłości.

To była na prawdę piękna wiosna. Ich pora roku.

Dwa lata temu młode pąki liści zieleniły się gdy razem wyruszali na wspólną misję. Tyle w tedy przeżyli... Jeszcze jako przyjaciele.

Ostatniej wiosny razem obserwowali taniec opadających płatków w ogrodzie jego domu. Już jako bliscy.

Tej wiosny kiedy Konoszański park budził się do życia wypełniony śpiewem ptaków, oszałamiający kolorami kwitnących kwiatów i wszechobecnej zieleni - stali tam. W otoczeniu najbliższych. Razem. Trzymając się za ręce i patrząc sobie głęboko w oczy. Szczerzy. Pewni słuszności tego co miało się zdarzyć. Jakby od zawsze tak właśnie miało być.

Stał tam w garniturze. Bez maski. Z uśmiechem na ustach. Patrzył na nią i widział wszystkie te lata przez które ją znał. Od młodej dziewczyny, która szukała swego miejsca w świecie po dorosłą pewną siebie kobietę. Inteligentną. Mądrą. Dobrą. Choć jej ciało było czystą siłą to jej serce było delikatne i kruche. Pełne miłości do innych. Nawet jeśli przez to cierpiała to i tak pomagała innym. Taka właśnie była. I za to ją pokochał.

Na początku ich związku bał się. Nie chciał jej skrzywdzić. Obawiał się, że to co robią jest nieodpowiednie. Najbardziej na świecie nie chciał, żeby cierpiała przez bycie z nim. Ona jednak rozwiała wszelkie jego wątpliwości wkraczając do jego serca jak tajfun i obdarzając go uczuciem, na które miał nadzieję kiedyś w końcu sobie zasłużyć. Dała mu całe swoje serce nie prosząc o nic w zamian.

Stała tam. W białej sukni. Spoglądała na niego i nie mogła uwierzyć. Znała go całe życie. Prawy, szlachetny, altruistyczny. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie kiedyś stał przed nią, bez maski, z tym cudownym błyskiem w czarnych oczach, delikatnym niemal nieśmiałym uśmiechem na ustach i będzie przysięgał jej miłość. Wszechogarniające szczęście rozpierało ją od środka i sprawiało, że niemal unosiła się nad ziemią.

Tak wiele w życiu przeszedł. Tak wiele wycierpiał. Jego życie od początku było naznaczone bólem. Przeżył więcej złych rzeczy niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Każdy inny człowiek załamałby się dawno temu. Jednak nie on. I choć nie wiedziała czym sobie na to zasłużyła to On zawsze był przy niej. Zawsze ją wspierał, bronił, pomagał. Był. Stał się oparciem pomimo tego, że sam potrzebował go o wiele bardziej. Ktoś kto mimo swojego cierpienia daje innym radość. Miłość do niego przyszła sama. Szczera, prawdziwa, bezinteresowna.

- ... Miłość nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego...

Oboje uśmiechnęli się porozumiewawczo znad swoich złączonych rąk. Obojgu przed oczami stanęły ich walki. Wciąż gdy spierali się ze sobą, rozładowywali emocje walcząc. Nigdy jednak nie posunęli się za daleko. Nie skrzywdziliby się. Tak na polu bitwy jak i w życiu.


- ... nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli z prawdą...

Błysk w ich oczach nieco przygasł gdy przypomnieli sobie ile kłamstw i niedomówień było kiedyś między nimi. Ile spraw trzeba było naprostować nim otworzyli się przed sobą. Teraz oboje cenili szczerość. Była to najważniejsza cecha ich związku.


- Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...

Ich oczy ponownie się spotkały. Nie potrzebowali słów. Oboje wiedzieli, że zrobią dla siebie wszystko.


- Miłość nigdy nie ustaje... 

Uśmiechnęli się do siebie wiedząc, że to co ich połączyło przetrwa nawet śmierć.


- Kakashi, czy bierzesz sobie tą kobietę za żonę i przysięgasz jej bronić ze wszystkich sił swoich, kochać ze wszystkich sił swoich, szanować ze wszystkich sił swoich i objąć opieką jako głowa rodziny którą zaraz utworzycie?

Iskierki w czarnych oczach powiedziały jej więcej niż mogły jego słowa.

- Tak 

Przeważnie pewny siebie i twardy głos mężczyzny był tym razem delikatny i czuły. Tylko dla niej taki się stawał. Czuła się z tego powodu niesamowicie wyróżniona.

- Sakuro czy bierzesz sobie tego mężczyznę za męża i przysięgasz bronić go ze wszystkich sił swoich, kochać ze wszystkich sił swoich, szanować ze wszystkich sił swoich i objąć opieką jako strażniczka domowego ogniska rodziny, którą zaraz stworzycie?

Widział ją zawstydzoną, skromną ale i całkowicie szczęśliwą. Zawsze umiał wyczuć kiedy nie jest do końca szczera. Ktoś taki jak ona nie umie ukrywać uczuć. Czytał z niej jak z księgi. A teraz widział w jej oczach prawdę, szczerość i miłość która niezmiennie go zaskakiwała.

- Tak

- A zatem ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować i rozpocząć najtrudniejszą misję w Waszym życiu!

Ich usta spotkały się a po ciałach przebiegł dreszcz. Jak zawsze gdy byli blisko siebie. Wszystko wskoczyło na swoje miejsce. To było zapisane od stworzenia świata. Połączyli się tak jak to było im pisane. Od zawsze.





Powiem wam, że czasem dłużej szukam arta do notki niż ją piszę xD To co pokazał mi internet w tym wypadku to kosmos (łącznie z tym, że jakaś para w Japonii brała ślub jako Kakashi i Sakura cosplay o.O)

Dajcie znać, które arty Wam tu najbardziej pasują ;) 


Ten wydaje mi się najlepszy jednak trochę nie podoba mi się wygląd Sakury ;D


Nr 2 mnie po prostu rozbroił :> Taki słodki że rzygam tęczą :D Chyba najlepszy jednak ten!

Z sensownych artów to jeszcze w oko mi wpadł ten ;)


 Tu Sakura wygląda ładnie ;) Ale chyba trochę przesadzona kiecka?

I taką sukienkę sobię wyobrażam:) Skromna, ładna, delikatna, romantyczna. Tak jak klimat tego shota :)




Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.