Podglądacze

środa, 21 lutego 2018

One shot - Świętego Walniętego

Coś zarówno dla miłośników jak i nienawistników Walentynek ;D
Ostrzeżenie! Przekleństwa i lekki erotyzm! ;)

Wioska Ukryta w Liściach była jego domem od zawsze. To tu dorastał, chodził do Akademii, rozpoczynał swoje życie jako shinobi i mężczyzna. To tu przeżywał smutki i radości i to tutaj miał przyjaciół, dla których był gotowy na wszystko. Jednak przez jeden dzień w roku miał ochotę rzucić to miejsce w cholerę i wymeldować się na drugi koniec świata. Dzień w którym od jakiś 5 lat wioska z Ukrytej w Liściach zmieniała się w Ukrytą w Serduszkach. Odkąd urząd objął Naruto, który bardzo celebrował dzień Świętego Walentego to miejsce zamieniało się w miłosne piekło dla każdej normalnej osoby. Oczywiście większość kobiet Konohy piszczała z radości na widok wszechobecnego różu i czerwieni. Dosłownie dostawały pierdolca na punkcie wszystkiego co słodkie i urocze. Naruto, którego filozofię rządzenia w skrócie można podsumować "Kochać się kurwa wszyscy bez wyjątku!" miał przynajmniej 400 listów z pogruszkami w okolicach lutego, jednak z tego co jounin wiedział, Hogake nie przejmował się tym zbytnio. Osobiście Kakashi Hatake nazywał to święto "Dniem Świętego Walniętego" i sukcesywnie brał w tym okresie misje wymagające wymarszu z wioski przynajmniej na 3 tygodnie aby omijała go ta różowo-cukierkowa katastrofa. W tym roku jednak blond włosy Święty Walnięty zakazał mu brać jakiekolwiek zlecenie. Jounin podejrzewał, że drugi Święty Walnięty w postaci podnieconego atmosferą Gaia wyjawił Uzumakiemu jego plan na ten dzień i zwyczajnie w świecie zdradził ich wieloletnią przyjaźń. Nie pozostało mu zatem nic innego jak zaszyć się głęboko w czeluściach swojego domostwa i starać się przeżyć ten dzień. Był na etapie szybkich zakupów w sklepiku nie daleko domu, (wolał nie zbliżać się do centrum, gdy grasowały tam przerośnięte amory i zmuszały ludzi do całowania przypadkowych osób) gdy odebrał sms'a od osoby, którą uważał obecnie za najlepszą kumpelę i najbliższą przyjaciółkę.
"Przetrwajmy to razem.. Koniecznie trzeba to zapić. Przed chwilą zaatakował mnie olbrzymi kupidyn. Myślę że za dwa tygodnie powinni go wypuścić, jak dla mnie to żadnego wstrząsu mózgu nie było no ale obserwacja to obserwacja."
Zaśmiał się i odpisał: "Jasne! O 19.00 u mnie. Kupię piwo i chipsy."
Może wspólnie przetrwają to apogeum. Od czasu kiedy Sakura Haruno została Głównym Uzdrowicielem na Oddziale Urazowym jego ulubioną rozrywką było wypytywanie ilu z pacjentów na oddziale jest tam obecnie z jej winy. Niezmiernie bawiło go obruszenie Haruno, tak jakby wcale nie zapewniała sobie stałego dopływu poszkodowanych. Odkąd Sasuke powrócił do wioski i ku zaskoczeniu wszystkich zszedł się z Naruto (część wioski przypisywała po cichu ekscentryczne obchody Walentynek właśnie homoseksualnym skłonnościom Hokage) Sakura stała się całkiem przyjemnym towarzystwem. Dorosła a jej sarkastyczny humor odpowiadał idealnie jego nastrojom. Dlatego też zakumplowali się i spotykali dość często na oglądanie filmów, treningi lub po prostu chlanie. Przebywanie z nią było dla niego naturalne a kobieta w wieku 25 lat już dawno nie wyglądała w jego oczach na uczennicę. W zasadzie to tylko z nią lubił od jakiegoś czasu przebywać. Rozumieli się jak dwaj starzy kumple. Dlatego też cieszył się na wieczór spędzony z kunoichi. Zakupił odpowiednią dla nich ilość piw oraz zakąsek i ruszył jak najszybciej do swojego domu wykorzystując swoje szpiegowskie zdolności do przemknięcia niemal niezauważonym. Jedyne co go zdradzało to dźwięk stukających o siebie butelek.
Dotarł do domu i zabrał się za przygotowanie kolacji. Sprawdził też stan pokoju gościnnego i łazienki. Często zdarzało się, że Haruno zostawała u niego na noc gdy zbyt mocno zabalowali. Przygotował jej ulubione sushi i już zabierał się za domowe Dango gdy usłyszał łomotanie do drzwi
- KAKASHI WPUSZCZAJ MNIE! ZARAZ MNIE DORWIE!
Rzucił się do wejścia, szarpnął drzwi a do środka wpadła zdyszana i czerwona jak burak Haruno. Gdy tylko zatrzasnął drzwi usłyszeli ogłuszający łomot i stek przekleństw. Zaskoczony jounin zerknął w wizjer i zgiął się w pół nie mogąc powstrzymać wybuchu śmiechu. Zerknął jeszcze raz by zobaczyć oddalającego się wielkiego grubego faceta w skąpej przepasce na biodrach, przekrzywionej aureoli, zaopatrzonego w łuk i strzałę. Masując sobie głowę wymachiwał drugą pięścią najwyraźniej pomstującego na czym świat stoi. Takie atrakcyjne kobiety jak Sakura nie miały łatwego życia w tym dniu.
- Przypomnij mi żeby zabić Naruto za te idiotyczne pomysły. - Haruno najwyraźniej źle zniosła cały atak bo jej mina mówiła wyraźnie: "Nie podchodź jeśli nie chcesz zbierać swoich zębów po całej wiosce". Kakashi wiedział doskonale że nie jest to tylko przenośnia. Humor różowowłosej poprawił się jednak o 100% gdy zobaczyła smakołyki przygotowane przez jounina. Gdyby nie cenił swojego życia to z pewnością nieraz żartowałby sobie z wilczego apetytu kobiety. Lubił ją obserwować gdy obżerała się słodkościami a przy tym wygłaszała niesamowite kazania na temat zdrowego stylu życia. Nie miał jednak powodu aby się jej czepiać. Jej figura w najmniejszym stopniu nie zdradzała ilości jedzenia jakie kunoichi zwykła pochłaniać. Gdy skończyli jeść pomstując na obrzydliwe kupidyny rozwalili się na kanapie i wybrali film na wieczór. Oczywiście była to jakaś jatka - Haruno nigdy nie zgodziłaby się na żadne romansidło. Wyjątkowo cenił w niej to jak mało miała irytujących kobiecych zachowań.
Gdy tylko napisy rozpoczynające pojawiły się na ekranie, szarowłosy przygasił światła i zapalił lampki porozwieszane po pokoju - ich stały klimat do seansów - i z namaszczeniem otwarli pierwsze piwa.
- Za ten wieczór. Aby był jak najmniej cukierkowy a jak najbardziej przyjemny!
Wznieśli toast i rozpoczęli oglądanie. Piwo lało się strumieniami podczas gdy główny bohater miażdżył kolejnych przeciwników. Niemal cały film zajmowały krwiste walki i strzelanina. Coś co odpowiadało im obojgu. Cały film śmiali się z prymitywnych walk i wymyślnych przekleństw. Byli już dobrze pod koniec seansu gdy sceneria zmieniła się na ostrą scenę łóżkową, która nie pozostawiała zbyt wiele dla wyobraźni. Atmosfera nieco zgęstniała. Kunoichi lubiła oglądać filmy rozwalona na kanapie, z głową na jego ramieniu albo z nogami wyłożonymi na jego kolana. Nie przeszkadzało mu to przeważnie, jednak dziś kobieta ubrała wyjątkowo krótką sukienkę a jej gładkie zgrabne nogi spoczywające na jego kolanach zaczęły niesamowicie działać na jego wyobraźnię. Sceny rozgrywające się przed ich oczami, ilość alkoholu oraz wyposzczenie jounina sprawiły, że już po chwili z przodu jego spodni pojawiło się wymowne wybrzuszenie. Starał się założyć nogę za nogę żeby ukryć podniecenie jednak niewiele to dało. Minusy pokaźnego sprzętu. Zerknął na kunoichi zapatrzoną w film i nie mógł powstrzymać strzały podniecenia, przebiegającej przez jego ciało. Haruno była niesamowicie atrakcyjna. Przydługie włosy związała w zgrabny koczek a dopasowana krótka sukienka z zamkiem z przodu aż prosiła się o zdjęcie. Widać było jak na dłoni że i ją podnieca akcja filmu. Rumieńce na policzkach widoczne w słabym świetle lampek, szkliste oczy, szybszy oddech i półotwarte usta sprawiały, że miał ochotę rzucić się na nią tu i teraz. Jakby czytając w jego myślach dziewczyna odwróciła w jego stronę głowę i zmierzyła go wzrokiem. Nie miał wątpliwości. Zauważyła jego podniecenie. Spodziewał się że wyśmieje go, uda że nic nie widziała lub że wyjdzie, jednak miał ogromną nadzieję, że zostanie. I została. Ku jego zaskoczeniu posłała mu łobuzerski uśmiech i przybliżyła się do niego. Nie odrywając od niego wzroku sięgnęła do maski i zdjęła ją nim jounin zdążył zaprotestować. Wbiła się w jego usta całując łapczywie podczas gdy on otrząsnął się z pierwszego szoku i nie pozostał jej dłużny. Złapał ją w talii i posadził na sobie okrakiem bez większych problemów. Całowali się dziko badając swoje ciała tak jakby od zawsze tylko na to czekali. Zdarła z niego koszulę i dobierała się do spodni podczas gdy on niezdarnie starał się rozpiąć zamek czarnej sukienki. W blasku ekranu widział głównie jej zarys a lampki rzucały niewielką poświatę w której czerwień bielizny Haruno zalśniła jak najsłodszy cukierek.
- No nie... I Ty brutusie przeciwko mnie... - zawarczał dobierając się do jej szyi podczas gdy ona drapała go po plecach oznaczając je jak swoją własność.
- Nie bierz tego do siebie.. Ja po prostu.. lubię czerwony - zaśmiała się dźwięcznie jednak już po chwili jej usta zajęte były zupełnie czym innym.
Ta noc była wyjątkowo namiętna jednak żadne z nich w życiu nie przyznałoby się, że obchodzili jakkolwiek Dzień Świętego Walniętego.





Rozdział XI Miseczka sake

Jak widać, nadałam opowiadaniu stosowną nazwę;] "Podwójny szpieg" nie będzie długi, jednak zapewniam, że pełen zwrotów akcji i zaskakujących powiązań. Jeżeli ktokolwiek pojawi się tu i przeczyta - proszę aby pozostawił po sobie ślad. Wiele dla mnie znaczy zdanie czytającego, bo w tedy wiem co poprawić i w jakim kierunku dobrze iść 🙂💗

Jedli w ciszy obserwując płomienie ogniska wykonujące szalony taniec wokół drew podrzucanych na pożarcie ogniu. Gorące jęzory obejmowały nowe gałęzie przypominając jouninowi wszystkie ogniska spędzone niegdyś ze swoją drużyną. Miał prawie tyle lat co Sakura gdy Obito odszedł. Pamiętał ten ból i niedowierzanie gdy Uchiha oznajmił im, że odchodzi z wioski by zdobyć prawdziwą potęgę. I pamiętał okoliczności jego odejścia oraz jego powód. Nie wiedział tylko dlaczego teraz poczuł się tak samo źle. Słowa kunoichi zawisły w powietrzu a on nie wiedząc co odpowiedzieć skupił się na swoim talerzu. Dlaczego nie wiedział, że dwoje jego uczniów się zaręczyło? Obserwował od początku rozwój tej miłości i czuł się niemal za nią odpowiedzialny. Od momentu ich pierwszego drużynowego testu gdy wykorzystał uczucia Sakury przeciwko niej, aż po ostatnią Wielką Wojnę gdy Sasuke triumfalnie powrócił, mógł obserwować rozwój uczucia dziewczyny. I widział również to, że chłopak kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Od zawsze ignorował to z jakim poświęceniem go broniła i chroniła. Był zimny, nieczuły i kompletnie obojętny. Jak zatem doszło do zaręczyn? Owszem, zanim Sasuke zniknął spędzali ze sobą znacznie więcej czasu i postronny obserwator mógłby uznać, że młody Uchiha się zmienił. Lecz on - jego sensei - widział więcej. Wiedział, że choć zachowuje się inaczej to wewnątrz wciąż pozostał taki sam. Jakby śmierć brata i odkupienie win niewiele mogły w nim zmienić. Dlatego też odczuwał złość. Sakura całe życie podporządkowała Sasuke podczas gdy on.. miał ją po prostu gdzieś. I choć ciężko mu się było do tego przyznać to do głębi czuł, że jego były uczeń nie zasługuje na tak wspaniałą osobę jaką jest różowowłosa. Jednak to byli jego uczniowie i przede wszystkim powinien czuć radość i wspierać ich w szczęściu, podczas gdy jedyne co czuł do zaistniałej sytuacji to niechęć. I był niesamowicie zły na siebie za podobne odczucia. Prychnął uświadamiając sobie déjà vu, którego był świadkiem. Podobne odczucia miał Obito w stosunku do niego i Rin. I koniec końców miał rację. 
Zerknął przelotnie na uśmiechniętą Haruno uświadamiając sobie, że zapatrzył się w ogień. Przez chwilę świat przysłaniała mu pomarańczowa mgiełka - efekt zbyt długiego obserwowania tańca ognia z drewnem. Gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności obok siebie zobaczył karafkę z sake oraz dwie miseczki do picia - w tym jedną podsuwaną podejrzanie blisko niego.
- Miałbyś coś przeciw wypiciu ze swoją byłą uczennicą paru łyczków sake Kaishi-kun? - spytała przebiegle. Rozejrzał się i gdy był pewny, że poza nielicznym ptactwem są sami, przywołał psy i nakazał im patrolować okolicę. Następnie skinął głową i przyjął swoją miseczkę bez słowa obserwując dziewczynę.
- Za naszą misję. Abyśmy jak najszybciej znaleźli Tsunade - tymczasowa blondynka wzniosła swoją miseczkę i stuknęła w naczynie jounina
- Za nas. Abyśmy oboje bezpiecznie powrócili do wioski - mruknął tymczasowy brunet i łyknął niepostrzeżenie swoje sake.
W milczeniu wnosili kolejne toasty unosząc miseczki w swoją stronę i szybko pijąc zawartość. Nastrój kunoichi wyraźnie się poprawiał podczas gdy jounin coraz bardziej pochmurniał. Musiała to zauważyć.
- O czym myślisz sensei? - spytała przyglądając mu się uważnie.
Na prawdę nie chciał wgłębiać się w myśli, które niechciane zaatakowały jego umysł. Szok wywołany niespodziewaną informacją o narzeczonym przywołał serię wspomnień z okresu kiedy był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.. który upadł na samo dno.
- O czym myślę? - zwiesił na chwilę głos zastanawiając się jak ubrać to bezpiecznie w słowa.
- O swojej byłej drużynie - odparł wymijająco, łyknął zawartość kieliszka i lekko się przy tym krzywiąc. Wypili jeszcze kilka miseczek milcząc po czym jounin układając się bokiem do ogniska i pół - kładąc się na swoim plecaku zwrócił twarz ku gwiazdom jednocześnie nasłuchując odgłosów lasu. Usłyszał szelest i patrząc w bok zobaczył tuż obok siebie zaciekawioną twarzyczkę młodej  dziewczyny zerkającą na niego wielkimi brązowymi oczami. Przemknęło mu przez głowę, że woli jednak gdy są zielone o niesamowitej głębokiej i czystej barwie zieleni. Teraz za bardzo przypominała Rin. Jego Rin... Zaczynało mu lekko szumieć w głowie.
- Opowiedz mi o nich sensei. Proszę. Tak mało wiem o Twojej przeszłości podczas gdy Ty wiesz o mnie tak wiele. Nie uważasz że to trochę nie fair?
Prychnął widząc jak próbuje go uprosić na minę zbitego psiaka. Przeważnie takie rzeczy na niego nie działają, jednak alkohol i jego ogólny ponury nastrój sprawiły, że usta same zaczęły się poruszać.
- Wszystko zaczęło się w akademii. Tam poznałem większość moich obecnych przyjaciół choć w tedy nie byłem specjalnie towarzyski. Od zawsze byłem obiektem zainteresowania. Znacząco wybiegałem poza swój wiek jeśli chodzi o zdolności do sztuk ninja a to sprawiało, że chcąc nie chcąc byłem w centrum uwagi. Ukończyłem szkołę mając 5 lat co było jak wiesz dość sporym fenomenem. Nim się obejrzałem, zdobyłem rangę chuunina. I wszystko szło wspaniale dopóki.. nie wydarzyło się coś co zmieniło całe moje życie. Mój ojciec.. - zwiesił głos odwracając głowę. Wiedział, że Haruno zna tą historię. A nawet jeśli nie znała, nie był jeszcze tak pijany żeby odważyć się ruszyć ten temat. Łyknął kolejny kieliszek, westchnął i kontynuował
- Zamknąłem się w sobie nie dopuszczając nikogo. Całą swoją energię wykorzystywałem na doskonalenie się w sztuce ninja. To było jedyne zajęcie które dawało mi ukojenie. Outsider pracujący na swoją doskonałość raczej nie był zainteresowany spouchwalaniem się z innymi. Jedyne czego pragnąłem to bycie najlepszym i takim się stałem. Nikt i nic nie było mi w tamtym czasie potrzebne. I w tedy trafiłem do drużyny Minato. Odpowiadał mi mój mistrz. Widziałem w nim geniusza, który może poprowadzić mnie na mojej drodze ninja. Istniał tylko jeden problem, a był nim Obito Uchicha. - zaśmiał się gorzko i zerknął na zaciekawioną twarzyczkę kunoichi siedzącej obok. Słuchała go niemal z nabożnym zainteresowanie. Nalała mu bez słowa sake i zbliżyła się bardziej skupiona by dosłyszeć słowa jounina, który mówił głosem graniczącym z szeptem przywołując echa przeszłości.
- Nienawidziliśmy się. Ja perfekcjonista - on lekkoduch. Niepoprawnie marzący o zostaniu Hokage, podczas gdy jego umiejętności przyprawiały mnie o śmiech a jego emocjonalne podejście do wykonywania misji o wściekłość. Kłóciliśmy się przy każdej okazji, zawalając wszelkie zadania drużynowe. Dlatego wolałem działać sam. Gdyby to ode mnie zależało odszedłbym z drużyny lub wykopał jego, jednak było coś co trzymało nas razem. A raczej ktoś. Rin. Rin Nohara. - znów zwiesił głos a jego miseczka znów się napełniła. Dziewczyna jakby wyczuwała, że alkohol jest mu potrzebny żeby w ogóle poruszyć ten temat. Opróżnili już dwie butelki a jego blokady zaczynały słabnąć.
- Była.. była rdzeniem naszej drużyny. Tym co spaja nawet zagorzałych wrogów. I tak było z nami. Zawsze nas godziła. Potrafiła zespolić nas jak nikt inny. Nie sądziłem, że może być na świecie ktoś kto uchyli drzwi które dawno zatrzasnąłem przed innymi. To ona sprawiła, że w mojej ścieżce do doskonałości uwzględniłem dobro moich towarzyszy. Nie sądziłem, że cokolwiek może zmienić moją drogę ninja, jednak jej się to udało. Byliśmy wszyscy jak rodzina i to ona dbała o naszą więź. Dzięki niej po misji w której straciłem oko doszliśmy tak szybko do siebie, a nasza przyjaźń zacieśniła się jeszcze mocniej. Obito zwierzył mi się kiedyś, że to dzięki niej podjął decyzję o oddaniu mi sharingana. Nigdy ponoć nie żałował tej decyzji...
Brunet zamilkł na chwilę i zapatrzył się w gwiazdy. Bardzo nie chciał zgłębiać tego tematu, lecz czuł, że jeśli komuś mógłby powiedzieć o tym co przeżywał to właśnie kobiecie siedzącej obok niego. Kobiecie, która również straciła drużynę i przeżyła równie wiele cierpień co on. Kobiecie która była mu obecnie najbliższa. Kunoichi jakby doskonale rozumiała, że następuje w nim moment przełomowy i stosownie milcząc wyjęła trzecią butelkę i bez słowa nalała do jego pustej miseczki. W kompletnej ciszy przerywanej jedynie ich oddechami wychylił czarkę jeszcze trzy szybkie razy, nim kolejne słowa opowieści wypłynęły z jego ust.
- Zawsze... zawsze wiedziałem, że Obito kocha Rin całym sercem. Tylko ona sama nie widziała jego uczucia, choć dla wszystkich innych było ono jasne jak słońce. Dbała o niego i zdawać by się mogło, że lada chwila zostaną parą. Jednak gdy zostałem jouninem i wstąpiłem do ANBU opuszczając drużynę coś się zmieniło. Rin chciała utrzymać naszą przyjaźń za wszelką cenę. Obito był zajęty własnymi czasochłonnymi treningami w siedzibie Uchiha i spędzał tam większość czasu zatem spotykaliśmy się z Rin tylko we dwoje. I w tedy.. zbliżyliśmy się do siebie.
Urwał gdy przed jego oczami zaczęły pojawiać się migawki z jego tamtejszego życia. Wspólne misje, ogniska, noce we dwoje pod rozgwieżdżonym niebem, codzienne życie, uczucie które zakiełkowało niespodziewanie. Czułość i miłość dziewczyny tak czysta, że jego serce okute w lód zaczynało stopniowo się ocieplać i topnieć. To jak zmienił się pod wpływem kunoichi w otwartego i towarzyskiego chłopaka było przemianą na miarę cudu. Ale Rin tak właśnie działała na swoje otoczenie. Była dla niego jak promyk szczęścia. Napawała go radością i chęcią do życia jakiej nigdy jeszcze nie czuł.
- Obito dowiedział się dość późno o naszym związku. Wrócił ze specjalnego szkolenia Klanu Uchiha w Górach Północnych po prawie pół roku nieobecności, spotkał nas razem i od razu zrozumiał co zaszło. Był tak rozwścieczony, że o mało nie zaatakował mnie na środku wioski. Udało mi się go wyprowadzić poza Konohę, żeby spokojnie porozmawiać ale on pragnął jedynie pojedynku. Wyrzucał z siebie wszystkie obelgi, które przyszły mu do głowy, a zawsze miał bogaty zasób słów - jounin zaśmiał się gorzko do swoich wspomnień i znów łyknął sake.
Pamiętał jak Uchiha wrzeszczał na niego, że zawsze był samolubnym gnojem, egoistycznym i zadufanym w sobie ścierwem, traktował wszystkich z góry i nigdy nie zasługiwał na Rin. Nie mógł nie przyznać sam przed sobą, że przyjaciel miał absolutną rację. Jednak Obito nie wiedział, że Hatake przeszedł przemianę i że na prawdę pokochał Rin.
- Walczyliśmy zaciekle i choć Obito zyskał nowe umiejętności i niewątpliwie podwyższył swój poziom wielokrotnie - pokonałem go. Bardzo źle zniósł porażkę. Na drugi dzień spakował się i odszedł pozostawiając kartkę, w której wymawiał nam swoją przyjaźń, porzucał marzenie o zostaniu hokage i oznajmił, że dołącza do kogoś kto podzieli się z nim swoją potęgą i sprawi, że będzie niezniszczalny. W tedy nie wiedzieliśmy jeszcze że chodzi o Madarę i finalnie co z tego wyjdzie. Dla nas liczył się tylko fakt, że Obito odszedł. I porzucił marzenia, które od zawsze znaczyły dla niego wszystko. Oprócz oficjalnego listu zostawił jeszcze kartkę wyłącznie dla mnie, w której napisał, że byłem jego najlepszym przyjacielem a Rin miłością życia i że zadaliśmy mu cios, którego nic nigdy nie zagoi. Znienawidził mnie lecz kochał ją tak bardzo, że mimo tego co mu zrobiliśmy nakazał mi opiekować się Rin za cenę własnego życia. W tedy zrozumiałem jak wielką miłością ją darzył i jak wielką krzywdę mu zrobiliśmy.
Westchnął pochylając głowę, zamknął oczy i ucisnął nasadę nosa próbując przerwać opowieść nim dotrze do najgorszego zakończenia. Wiedział już jednak, że rozpoczynając tą ponurą historię bez happy endu skazał się na to.
- Staraliśmy się po tym wszystkim przejść do porządku dziennego jednak nic już nie było takie samo. Rin próbowała zdobyć wykształcenie medyczne, jednak zmory przeszłości zbyt mocno się na niej odbiły. Zaczęła wpadać w depresję a ja nic nie mogłem na to poradzić. Nie udało jej się ukończyć szkolenia. Starałem się wypełnić ostatnie życzenie Obito choć nie potrafiłem jej obronić przed samą sobą. Wykonywaliśmy misje, pracowaliśmy na rzecz Konohy, udzielaliśmy się w wiosce jednak na nasze życie padł cień, którego nic nie mogło rozjaśnić. Strata przyjaciela i to z naszej winy. Wszystko skończyło się gdy zostaliśmy wysłani na ściśle tajną misję rangi S. Misję pojmania Isobu z Wioski Ukrytej Mgły.
Blondynka zaczerpnęła gwałtownie powietrza jednak nie skomentowała wyznania jounina nie chcąc mu przerywać. Szarowłosy wziął butelkę i bezceremonialnie pociągnął potężny łyk sake po czym zaciętym wzrokiem dokończył opowieść
- Wszystko szło dobrze. Podążyliśmy do kraju wody i po kilku dniach podróży wdarliśmy się do świątyni w której przetrzymywali Sanbiego. Mieliśmy go już pieczętować gdy niespodziewanie pojawili się Kapłani Trzyogoniastego wraz z ninja Kirigakure. Rozpoczęła się zagorzała walka podczas której straciłem Rin z oczu. Gdy do niej dotarłem była schwytana przez kapłanów którzy odprawiali nad nią swoje rytuały. Jeden z nich odwrócił się i śmiejąc w głos wrzasnął: "Chcieliście Sanbiego? To go wam damy szczury Konohy!". - głos jounina zadrżał a atmosfera w obozowisku zrobiła się nagle przerażająca.
- Krzyczała przeraźliwie a ja nie mogłem nic zrobić. Chroniła ich niesamowicie silna bariera. Robiłem wszystko jednak nie udało mi się przerwać ich barbarzyńskich obrzędów i mogłem jedynie bezradnie patrzeć jak torturują Rin. Gdy skończyli, na jej brzuchu pojawił się znak ogoniastej bestii i już wiedziałem. Została jinchurikim.
Jounin niemal szeptał podczas gdy kunoichi jeszcze nigdy nie słyszała takiego głosu. Głosu człowieka pogrążonego w rozpaczy.
-Kapłani z chwilą przerwania ceremonii padli na ziemię martwi a ona leżała na samym środku wciąż krzycząc. Gdy do niej dobiegłem była na wpół przytomna z bólu.
Pamiętał jak wziął ją w tedy w ramiona i jak szukając wzrokiem odnalazła go. "Kakashi.." wyszeptała. "Nie gniewaj się na mnie..". - Tak jakbym w ogóle mógł ją obwiniać. Najgorsze było jednak to co zobaczył w jej oczach. Ona się poddała. W tamtej chwili mimo wszystkiego co razem przeżyli uderzyła go myśl, że ona się poddała i może jednak popełnił błąd wiążąc się z nią... może faktycznie powinna być z Obito.
- Nim się zorientowałem nawiązała się walka z pozostałymi przy życiu ninja z Wioski Mgły. Rozwścieczony ruszyłem w wir walki kładąc Rin w bezpiecznym jak mi się wydawało miejscu. Walczyłem zaciekle, rozwścieczony tym, jak potoczyła się misja i tym, że nie zdołałem zaopiekować się Rin jak życzyłby sobie tego Obito. Byłem tak skupiony na walce że widziałem wokół siebie jedynie wrogów. I gdy miałem już dobić ostatniego stało się coś... Wykonałem pieczęcie Raikiri, moja ręka zaczęła już opadać.. Wszystko działo się tak błyskawicznie że.. dopiero krew spływająca po mojej ręce uświadomiła mi, że patrzę w szeroko otwarte oczy Rin, która stanęła na drodze mojego Raikiri.
Zduszony okrzyk dobiegł go od strony Haruno, był jednak w swoim świecie pogrążony ponownie w rozpaczy tamtych wydarzeń.
- "Nie gniewaj się na mnie.. Kakashi.." - zdążyła wyszeptać i osunęła się na ziemię z wielką zwęgloną raną na środku klatki piersiowej. Zmarła chwilę później. Dalej nic nie pamiętam aż do powrotu do wioski.
Ucichł a polanę wokół ogniska wypełniła przeraźliwa cisza. Nawet ogień przygasł pozostawiając rozżarzone palenisko. Siedzieli tak w ciszy przerywanej tylko pociąganiem nosa przez Haruno. Kakashi zamarł w miejscu wpatrując się w pustą przestrzeń podczas gdy młoda kunoichi starała się dojść do siebie. Nie wiedziała w którym momencie zaczęła płakać, ale gdy opowieść jounina dobiegła końca jej twarz była mokra od łez. Tak bardzo żałowała swojego sensei. Dopiero teraz zrozumiała, że tak na prawdę nic nie wiedziała o Hatake a ogrom tego czego się dowiedziała w połączeniu z tym co już wcześniej słyszała sprawił, że jej serce wypełnił żal, współczucie i troska. Zerknęła na szarowłosego, który nie odrywając wzroku od pogorzeliska chwiejąc się podniósł butelkę sake i wypił duszkiem pozostałość trunku. Doskoczyła do niego i chciała go powstrzymać ale zdążył wypić do dna. Jego oczy już jakiś czas temu stały się szkliste a ruchy spowolnione. Teraz jednak opuścił gardę i choć było widać tylko jego oczy, czytała z nich prawdziwe oblicze szarowłosego jak otwartą książkę. I gdy tak patrzyła z bliska na tą pełną rozpaczy i bólu twarz jej ciało zadziałało nim zdążyła się powstrzymać. Uniosła rękę i przyłożyła ją do okrytego maską policzka. Nie wiedziała co chce zrobić. Wiedziała jedynie, że pragnie za wszelką cenę uwolnić Kakashiego od cierpienia. Jounin podniósł na nią wzrok, ukazując szalejące w jego duszy piekło. I w tedy podniosła drugą rękę i chwyciła nią twarz Hatake a następnie przyciągnęła do swojej, ucałowała prosto w okute materiałem usta i gwałtownie przyciągnęła mężczyznę do swojej piersi tuląc go jak małe dziecko. Mężczyzna na początku zesztywniał i gdy już myślała że ją odepchnie - uniósł ramiona i przycisnął ją do siebie z siłą imadła. Wypuściła powietrze z płuc jednak pozwoliła się miażdżyć czując jak dłonie zaciśnięte z tyłu na jej bluzce drżą od tłumionych emocji. Jeśli nawet płakał - nie pokazał jej tego. Nie wprost. Trwali tak w desperackim uścisku jakby polana na której byli była ostatnim skrawkiem świata a oni byli rozbitkami na oceanie beznadziei.











wtorek, 20 lutego 2018

Rozdział X Narzeczony

Znajdowali się w jej sypialni, która zdewastowana stanowiła obraz nędzy i rozpaczy. Ciszę przerywał tylko miarowe oddechy dwójki leżącej na łóżku. Spała jak zabita w jego ramionach podczas gdy on modlił się o jak najszybszą sposobność wypuszczenia jej. Nie przytulał tak żadnej kobiety od... dawna. Nie mógł patrzeć jak leży wtulona w niego ufnie jak dziecko, podczas gdy on zawalił na całej linii. Miał ją chronić. Miał strzec. Była pod jego opieką a o mało co nie zginęła w naprawdę okrutny sposób. Była dla niego kimś ważnym, ale już dawno ustanowił swoje zasady dotyczące pracy z bliskimi na misjach. Żadnego spouchwalania się. Owszem ułatwiało to zadanie ale nie do stopnia przytulania praktycznie nagiej, zmaltretowanej byłej uczennicy, która ściska go z pełną ufnością śpiąc w jego ramionach. Odczekał chwilę  aż jej sen stanie się głębszy i wyswobodził się z uścisku. Ułożył ją delikatnie na łóżku i ponownie przykrył kocem. Ścierwo na podłodze jęknęło przeciągle co podrażniło jego wewnętrzną furię. Podszedł do czegoś co jeszcze nie tak dawno było człowiekiem i odsłonił opaskę na lewym oku. Korciło go zamknięcie gnoja w kilkudniowym Tsukyomi jednak wiedział, że za bardzo osłabiłoby to jego wzrok więc jedynie uwięził Takashiego w zwykłym genjutsu i z westchnieniem zaczął go wstępnie leczyć. Nie wyszło by im na dobre gdyby ten padalec jednak nie przeżył.
I nagle coś się zmieniło. Powietrze zgęstniało a po karku przebiegł mu dreszcz.
- Obiecałeś... - dobiegło go zza pleców bezbarwnie wypowiedziane słowo. Odwrócił się i zobaczył Sakurę sztywno siedzącą na łóżku. Patrzyła na niego z obojętnością.
- Obiecałeś Kakashi. Miałeś mnie bronić. - Jej usta się poruszały ale to nie jej głos słyszał. Czuł jakby krew w jego żyłach zamieniła się w lód.
- Obiecałeś, że zawsze będziemy razem. Obiecałeś nie zrobić mi krzywdy.
Jej włosy zaczęły gwałtownie ciemnieć a oczy robiły się coraz bardziej brązowe. Rysy twarzy przekształcały się stopniowo postarzając dziewczynę, im dłużej powtarzała to jedno słowo. Na jej policzkach pojawiły się fioletowe pasy a usta wygięły w demonicznym uśmiechu. Czuł że jest mu na zmianę gorąco i zimno. Tyle uczuć szalało teraz w jego wnętrzu, że nie wiedział które ma odczuwać. Radość, przerażenie, miłość, tęsknotę, strach, złość? Przed nim siedziała miłość jego życia. Jego Rin. Ukochana, która była zawsze ostoją jego cierpienia. Przystanią na morzu bólu. Delikatna jak kwiat jaśminu, kołyszący się na wietrze. I nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie fakt, że zginęła kilka lat temu. Z jego ręki.
Nagle Rin zaczęła płakać. Rozpaczała tak jak jeszcze nigdy nawet przy odejściu Obito. Patrzyła na niego z tak wielką rozpaczą, że miał ochotę wyrwać sobie serce i dać jej jeśli tylko miało ją to pocieszyć. Już wstawał gdy Rin znowu zaczęła się przeobrażać. Tym razem jej włosy pojaśniały do subtelnego różu a oczy przybrały koloru najczystszej zieleni. Rysy twarzy wymłodniały i mimo iż teraz była to Sakura, rozpaczała nie mniej niż Rin. Wstał i chciał usilnie do niej podejść jednak łóżko zaczynało się od niego oddalać.
- Obiecałeś sensei nas zawsze bronić! Jak mogłeś do tego dopuścić? Dlaczego nie powstrzymałeś Sasuke? Dlaczego mnie nie uratowałeś? Obiecałeś... Liczyłam na Ciebie... obiecałeś... obiecałeś...
Im szybciej biegł tym łóżko z ponownie zmieniającą się dziewczyną oddalało się. Oddychał ciężko jak starzec, próbujący wspiąć się po stromych schodach. Miał wrażenie, że biegnie coraz wolniej. Tak bardzo chciał porozmawiać z Rin. Tak bardzo chciał pocieszyć Sakurę. Nie wiedzieć kiedy po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Im dalej oddalało się łóżko z wciąż zmieniającą się dziewczyną tym więcej słonych kropel napływało mu do ust. I gdy już myślał że straci je z oczu tuż przed nim pojawiła się demoniczna mieszanka Rin i Sakury. Dziewczyna płakała rozpaczliwie patrząc wprost w jego załzawione oczy. Ruszył ku niej nie wiedząc dokładnie co chciał zrobić, jednak jego ciało zamiast wyciągnąć ręce wykonało dobrze mu znane pieczęcie i nim zdążył powstrzymać rękę unoszącą świszczące przeraźliwie Raikiri trafił dziewczynę prosto w serce. Zastygł przerażony podczas gdy zjawa znieruchomiała pomiędzy przemianą z Rin w Sakurę stanowiąc kuriozalne połączenie dwóch kobiet. Kunoichi osunęła się na ziemię ukazując olbrzymią dziurę na środku klatki piersiowej. Przerażony krzyknął z rozpaczy i w tym momencie otworzył oczy.
Był znów w swoim namiocie, przez którego ścianki przesiąkały nieśmiałe promienie słońca.  Usiadł szybko i starł wierzchem dłoni łzy oszukując samego siebie że nigdy ich tam nie było. Dyszał ciężko jakby dopiero zakończył maraton. Koszmar pojawiał się często jednak nigdy nie było w nim Sakury. Zawsze była to w kółko ta sama sytuacja z Rin ale nigdy nie zaczynała się w ten sposób. Odetchnął parę razy głębiej i próbował pozbyć się resztek tragicznego obrazu kotłującego mu się w głowie. Przypominanie sobie nocy ataku na Sakurę tylko pogorszyło koszmar. Wiedział, że mimo zapewnień różowowłosej i tak będzie sobie wypominał to co się stało. I tak jak ona poprzysięgła sobie, że już nie będzie bezbronna, tak on obiecał sobie, że będzie ją chronił. Naruto wyruszył w świat, Sasuke zniknął a ona nie miała już nikogo kto mógłby ją obronić. Zbyt mocno przypominała mu w tym względzie Rin. Rin za którą także był odpowiedzialny. I którą zabił. Potrząsnął głową odrzucając natrętne myśli na które miał siły tylko po butelce whisky i skupił się na teraźniejszości. Drużyna 7 była dla niego przełomową misją i siłą rzeczy zżył się z tymi dzieciakami, choć dorośli i rozpoczęli swoje ścieżki. W świecie ninja drużyna jest jak rodzina i on dokładnie tak traktował te dzieciaki. Uznał zatem swój sen za ostrzeżenie, mówiące mu aby nie pozwolił historii zatoczyć koła. Zaśmiał się sarkastycznie i pokręcił głową nad swoją rolą w całej tej sytuacji.
Odetchnął jeszcze parę razy głębiej aby przegnać sprzed oczu nocne mary i poranne ponure przemyślenia i wygrzebał się z namiotu kierując się w stronę strumienia.
- Dzień dobry Kakashi - sensei! - dobiegł go radosny głos Sakury mieszającej ochoczo herbatę w kubku. Wokół ogniska stały już dwie miseczki świeżo przygotowanego ryżu. Podszedł do niej biorąc swoją porcję i szepnął ledwie słyszalnie
- Pamiętaj o misji. Kaishi.
Radość kunoichi jakby trochę przygasła. Jak migawka przed oczami pojawiła mu się scena ze snu.
- Dziękuję za śniadanie Saruna - kun. Jednak to ja powinienem panience przygotowywać posiłki nie odwrotnie.
Uznali, że tym razem Sakura będzie panienką z bogatego domu poszukującą swojej zaginionej cioci a Kakashi będzie jej opiekunem. Oboje byli zbyt charakterystyczni toteż Sakura była teraz blondynką o brązowych oczach a jounin zamaskowanym (a jakże!) brunetem z szarymi oczami. Na sharingan nałożył specjalną soczewkę aby zmylić potencjalnych atakujących, którzy mogli by znać Kopiującego Ninje, jednak przez nią nie mógł wykorzystać w pełni swojego genjutsu i bolało go ciągłe używanie obojga oczu. Wiedział jednak, że jest tak charakterystyczny, i że musi iść na maksymalne ustępstwa. Zjedli w ciszy po czym Sakura zasiadła do swojego codziennego treningu kontroli czakry. On natomiast siedząc pod najbliższą sosną wyciągnął papiery i zagłębił się w zaległej robocie. Nim się obejrzeli, musieli już wyruszać w dalszą podróż. Skierowali się dalej na południe zostawiając za sobą iglasty las wchodząc do wąwozu pomiędzy dwoma wzgórzami. Byli w tym momencie łatwym celem, jednak musieli być przede wszystkim wiarygodni. Do następnego miasta mieli dotrzeć dopiero jutro w południe zatem gdy słońce zaczynało chować się za jednym z górskich szczytów rozbili obóz przy lodowatym strumieniu spływającym z jednej z gór. Cały dzień młoda kunoichi opowiadała mu co zabawniejsze przypadki z jakimi spotkała się w swojej pracy medic ninja. Miał dziwne przeczucie że dziewczyna próbuje poprawić mu humor, choć starał się ukryć przed nią to w jakim stanie jest po nocy. Nie mógł jednak powstrzymać delikatnego uśmiechu pod maską. Był dumny z tego kim stała się Sakura i czuł w tym swój udział. Teraz gdy miała blond włosy i brązowe oczy bardziej niż kiedykolwiek przypominała mu Tsunade. Siedząc na brzegu strumienia obserwował jak dziewczyna rozstawia swój namiot a następnie przygotowuje kolację. Zerknął na jej twarz oświetloną blaskiem ogniska i w pewnym momencie poczuł falę rozczulenia, gdy jego była uczennica z delikatnym uśmiechem na twarzy nakładała potrawkę do dwóch miseczek. Podniosła wzrok i przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną patrząc na niego po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zawołała go skinieniem głowy. W mgnieniu oka znalazł się przy ognisku. Przyjął od niej miseczkę z potrawą i obserwując jej reakcję zadał nurtujące go pytanie?
- O czym przed chwilą myślałaś Saruno-kun? Miałaś.. tajemniczy wyraz twarz.
Dziewczyna poczerwieniała, przełknęła z trudem i zerknęła zaskakująco rozmarzonym wzrokiem na swojego towarzysza.
- Myślałam o swoim narzeczonym.
Słowa zawisły nad nimi a on nie wiedział co odpowiedzieć, więc wziął następny kęs uważając by nawet milimetr jego odsłoniętej twarzy nie ukazał palety uczuć które przez niego przebiegły. Zaskoczenie, niedowierzanie, ciekawość i przede wszystkim złość. Jak to się stało i kiedy? Czy mówiła prawdę czy kłamała? Może mówiła skrótami a może właśnie powiedziała prawdę? A jeśli to była prawda.. czuł złość. I nie miał pojęcia dlaczego.


Rozdział IX Kruk

Delikatny wietrzyk przetoczył się przez obóz ukryty w środku iglastego lasu, przerywając strużkę dymu unoszącą się znad dogasającego ogniska. Nieprzeniknioną ciemność wypełniały subtelne odgłosy nocy. Pohukiwanie sowy, szelest trawy pod malutkimi stópkami jeża oraz szum liści wzburzanych przez niesforny zefir wypełniały ciemność otaczającą obóz. Całkiem niedaleko zakrakał kruk jakby chciał zburzyć błogi spokój tego miejsca. Zdawać by się mogło, że obozowicze głęboko śpią w swoich namiotach jednak niespodziewanie poły jednego z nich poruszyły się powoli i postać obleczona w czary płaszcz wymknęła się bezszelestnie uciekając w czeluści lasu. Przemykając się przez las pogrążony we śnie udała się w kierunku krakania oglądając się niespokojnie przez ramię. Biegła tak przez las starając się nie robić zbytniego hałasu gdy nagle zza drzewa wyłoniła się druga postać, również ubrana w czarny płaszcz. Przystanęli niedaleko siebie przyglądając się sobie bacznie. Osoba, która skrywała się dotąd wśród drzew wyciągnęła rękę na którą sfrunął czarny ptak.
- Widzę, że dobrze się bawisz. - dobiegło spod kaptura
- Danzou-sama. - druga postać skłoniła się szybko i wyprostowała.
- Mam nadzieję że pamiętasz o swojej misji. - naganny głos mężczyzny uniósł się ledwo słyszalnie.
- Oczywiście. Jestem w trakcie zbierania wszystkich informacji. Niedługo prześlę wszytko co udało mi się zgromadzić. Jak dotąd obiekt nie wykazywał zachowań niebezpiecznych - twardy głos dobiegł spod czarnego kaptura.
- Mam nadzieję. Potrzebujemy tych informacji. Gdy tylko je prześlesz czekaj na następne rozkazy. Narazie kontynuuj misję podstawową. - odwrócił się lecz nim zniknął pośród drzew zerknął przez ramię na uciekiniera i szepnął ledwie słyszalnym groźnym szeptem.
- Nie pozwól by emocje wzięły nad Tobą górę. Inaczej zastąpię Cię kimś innym a Ty pożałujesz swojej niekompetencji zrozumiano?
Rozmówca skłonił się sztywno i nim zniknął między drzewami zdążył jeszcze odpowiedzieć:
- Oczywiście Danzou-sama!
Mężczyzna z ptakiem na ramieniu prychnął szyderczo i skierował się w przeciwną stronę. Odgłosy spotkania dwóch postaci stopniowo milkły tonąc w nocnej ciszy, pochłonięte ciemnością.

Rozdział VIII Skalpel i pięść

Przekręciła klucz w zamku i usłyszała jak za nią otwierają się drzwi od pokoju Hatake. Odwróciła się i zobaczyła jounina opartego o framugę swoich drzwi i przyglądającego się jej uważnie. Oceniał ją. Patrzyli na siebie bez słowa, ona z zaciętą miną a on z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W końcu kiwnął głową aby weszła do jego pokoju. Minęła go bez słowa i weszła do wypełnionego dymem papierosowym pomieszczenia. Jeśli jeszcze nie wiedziała dlaczego Kakashi wezwał ją do siebie to człowiek leżący na środku pokoju musiał być oczywistą podpowiedzią. Postać leżała tyłem do drzwi, związana i dziwnie znajoma. Odwróciła nieruchomą osobę i wciągnęła gwałtownie powietrze co z kolei doprowadziło ją do ataku kaszlu. Stanowczo za dużo było tu dymu. Na podłodze leżał Takashi choć z trudem poznała go przez twarz przypominającą bardziej mielone mięso  niż człowieka. Nabrzmiałe wargi, wybite zęby, złapany nos i oczy których praktycznie nie było widać spod opuchlizny. Krew sączyła się z niezliczonej ilości zadrapań i pęknięć a olbrzymie krwiaki nabrzmiewały w oczach. To wszystko składało się na wyjątkowo paskudną fioletowo - granatowo - czerwoną całość. Gdy już opanowała atak kaszlu spojrzała załzawionymi oczami na Hatake, który... zmieszał się.
- Trzeba go wyleczyć nim zaczną go szukać. - rzucił tylko nie patrząc jej w oczy i odwracając się do okna obserwował nieskazitelnie błękitne niebo.
Zdjęła plecak i wygrzebała swoją pokaźnych rozmiarów apteczkę. Będzie potrzebowała parę dobrych maści i dużo czakry.
- Muszę mieć więcej świeżego powietrza - rzuciła zerkając przelotnie na swojego sensei. Zachowywał się.. dziwnie. Rozmowny, elokwentny, otwarty Kakashi zniknął a pojawił się jakiś obcy, introwertyczny ninja którego nie poznawała. Bez słowa otworzył na oścież drzwi balkonowe nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem. Nie miała pojęcia skąd ta zmiana.
Rozsiadła się i zaczęła przygotowywać do operacji. Rozłożyła na podłodze matę na której na jałowo zaczęła układać wszystkie narzędzia jakie były jej potrzebne. Skalpele przeróżnych rozmiarów, kleszczyki, imadełka, szczypczyki i inne narzędzia których zwykły śmiertelnik nie oglądał na co dzień zalśniły w świetle wpadającym przez otwarte drzwi balkonowe. Obok poustawiała środki odkażające, maści z antybiotykami, górę gazików, bandaże i plastry. Lubiła być przygotowana na wszystko. Strzeliła złowieszczo na palcach i zabrała się do roboty. Odkażając ręce założyła rękawiczki i wykonała parę pieczęci. Jej ręce zapłonęły delikatną zieloną poświatą, którą uwielbiała obserwować niegdyś u Tsunade. Teraz ze zręcznością równą byłej sensei chwyciła skalpel średniej wielkości i zabrała się za nacinanie krwawych guzów na twarzy chłopaka. Poczuła tylko lekkie ukłucie współczucia, gdy chłopak poruszył się niespokojnie gdy zagłębiła ostrze spod którego trysła krew. Nim posoka zdążyła zabrudzić podłogę, dziewczyna nie odrywając wzroku od swojej czynności pochwyciła gaziki i szybko odsączyła szkarłatny płyn tętniący z naciętego krwiaka. Zauważyła, że rana zdążyła zaropieć co nieco utrudniało jej zadanie, ale nie była by uczennicą gondaime gdyby nie umiała sobie z tym poradzić. Proces oczyszczania ran z krwi i ropy był zabiegiem skrupulatnym i czasochłonnym, jednak dzięki czakrze wysyłanej przez skalpel do środka zranienia rozpoczynała już zasklepianie mniejszych naczyniek krwionośnych i oczyszczanie ich z ropy. Przemyła wszystko środkami odkażającymi i za pomocą zielonej poświaty wprowadziła do skaleczeń maść z antybiotykiem, która wchłaniała się natychmiast pod dotykiem jej dłoni. Następnym procesem było szycie specjalnymi nićmi wszelakich rozcięć. Pochwyciła kleszczyki, pensetkę, nici wrażliwe na czakrę i rozpoczęła haft godny mistrza koronek.
- Dlaczego tak się starasz? - niemal podskoczyła. Gdy wczuwała się w leczenie zapominała o bożym świecie. Dlatego nagłe pytanie przypomniało jej, że w tym pokoju jest ktoś jeszcze. Zerknęła na jounina który spoglądał jednym okiem w stronę Takashiego. Wciąż na nią nie patrzył.
Wróciła do szycia tłumacząc spokojnym głosem
- Na polu bitwy nie mam na takie zabiegi czasu. Tu jednak muszę postarać się aby nie pozostał żaden ślad naszej działalności - czy to Twojej czy mojej. Dzięki tym zabiegom nie będzie śladu po tym co się stało. - odpowiedziało jej mruknięcie aprobaty.
Gdy skończyła szyć wykonała kolejne skomplikowane pieczęcie i rozpoczął się proces ostatecznego gojenia. W miarę jak przesuwała dłonie spod jej rąk ukazywała się idealnie naprawiona twarz młodego recepcjonisty. Wyglądało to jakby wszystko było wcześniej narysowane a ona zmywała misterny makijaż. Zęby odrastały, opuchnięcia klęsły, rany zasklepiały się a nici medyczne świeciły fluorescencyjnie jeszcze przez kilka sekund by finalnie zniknąć pozostawiając nieskazitelną skórę. Następnie zabrała się za pozostałe obrażenia i aż sapnęła badając chłopaka. Pęknięte żebra, złamany mostek, żuchwa i ręka oraz pęknięta czaszka. Jeśli jeszcze nie wyobrażała sobie co się działo podczas gdy ona była nieprzytomna to teraz już doskonale wiedziała. A fakt że Kakashi był nietknięty mówił sam za siebie. Niemal zabił Takashiego.  Spojrzała na swojego sensei z niemym pytaniem a on jakby czytał w jej myślach odpowiedział tylko:
- Po prostu go ulecz.
Zabrała się więc do roboty i już po chwili wszystko co było złamane wskakiwało na swoje miejsca z akompaniamentem nieprzyjemnych chrupnięć. Zadowolona ze swojego efektu pozbierała narzędzia i zaczęła je dezynfekować. W tym czasie Kakashi podszedł do chłopaka i usadowił go opartego o łóżko. Rozwiązał mu ręce i sięgnął do opaski na sharinganie. Z zaciekawieniem zerknęła na Błysk Konohy i obserwowała jak używa potęgi swojego oka. Wykonał parę pieczęci i spojrzał na chłopaka po czym zaczął mówić jednostajnym spokojnym głosem:
- Wczorajszego wieczora Sakura otworzyła ci drzwi jednak odesłała cię z kwitkiem. Wróciłeś do swojego pokoju, upiłeś się i obiecałeś sobie że nigdy nie będziesz do niczego zmuszał żadnej kobiety. Poprzysiągłeś sobie również, że znajdziesz wszystkie kobiety którym zrobiłeś krzywdę i im zadośćuczynisz. Dziś przyszedłeś do naszego pokoju nas pożegnać i przeprosić Sakurę ale straciłeś przytomność. KAI!
Uwolnił chłopaka a ten zamrugał ze zdziwieniem widząc nad sobą Kakashiego. Sakura zdążyła już schować narzędzia i patrzyła z niechęcią na chłopaka.
- Takashi? Nic Ci nie jest? - spytał z udawaną troską Kakashi choć dziewczyna zauważyła że trzęsą mu się ręce.
- Kakuro - kun.. Wybacz.. Nie wiem co się stało. Musiałem stracić przytomność.
Rozejrzał się po pokoju i zauważywszy Sakurę ukłonił się przed nią w geście uniżenia.
-Sakushi-san! Wybacz moje wczorajsze zachowanie! Olśniłaś mnie swoim pięknem i nie mogłem przestać o tobie myśleć. Proszę wybacz mi abym mógł spać spokojnie!
Sakura westchnęła i rzuciła mało przekonywujące "Przyjmuję" po czym chwyciła plecak i wyszła na korytarz.
Chciała po prostu jak najszybciej opuścić to przeklęte miasto. Kakashi dopełnił formalności, zapłacił Takashiemu i widząc zadowolonego chłopaka chowającego coś w kieszeni wywnioskowała, iż dostał on spory napiwek. Zawrzało w niej jednak postarała się z całych sił opanować. Musieli trzymać pozory. Pożegnali się grzecznie i ruszyli w stronę przeciwległej bramy Tokigamy. Gdy tylko znikła im z oczu puścili się pędem przed siebie. Oboje potrzebowali się wyładować i jak najszybciej uciec od tego co się zdarzyło.
Biegli tak, aż przedmieścia zmieniły się stopniowo w pola uprawne a te z kolei w iglasty las. Pogrążona w myślach Sakura dopiero po paru godzinach zauważyła, że nie wymienili ze sobą nawet pół słowa. Była tak zatopiona w swoich ponurych rozmyślaniach, że dopiero w tedy gdy Kakashi stanął zorientowała się że tak długo milczeli. Zerknęła na niego wypakowując prowiant i zaczęła intensywnie rozmyślać. Coś się zmieniło od nieszczęśliwego zdarzenia z Takashim. Hatake stał się dla niej... obcy. Nie patrzył na nią, nie rozmawiał. Wręcz ignorował. Dlaczego? Co się do cholery stało?! Wysiliła umysł pochłaniając kulki ryżowe sięgnęła wspomnieniami do całego zdarzenia. Jounina pamięta dopiero od momentu kiedy pierwszy raz się przebudziła a on siedział oparty o jej łóżko i palił. Musiało być już w tedy po wszystkim. A potem wpadła w histerię i on ją uspokajał. Poczuła gorąco występujące na jej policzki. Nie pamięta by  ktokolwiek kiedykolwiek ją tak tulił. Odegnała od siebie uczucia jakie jej w tedy towarzyszyły i skupiła się jeszcze mocniej. On był już taki gdy się przebudziła. Zatem skąd ta reakcja? Brzydził się jej? Obwiniał? Nie mogła znieść tej zimnej postawy. Nie po tym jak spędzili tyle czasu w atmosferze przyjaźni i... było jej naprawdę dobrze przez te parę dni gdy pochłonięci rozmową mijali kolejne kilometry. I nie po tym jak spędzili dzień w Tokigamie nim skończył się tragicznie. Poczuła falę złości i gwałtownie wstała. Łzy cisnęły się jej do oczu ale powstrzymała się od tego upokarzającego uczucia i stanęła przed Hatake z zaciętą miną. Cokolwiek czuł w stosunku do niej ona musi wiedzieć.
Jounin nawet nie podniósł na nią wzroku. Wpatrywał się gdzieś w dal jakby jej tam w ogóle nie było.
- Powiesz to w końcu sensei? - jej ton daleki był od tego jak zwracała się do niego wcześniej. Nawet "sensei" nie nadawało temu pytaniu szacunku. Wiercił się wyraźnie speszony jej bezpośredniością. Zaczął grzebać po kieszeniach i wyciągnął w końcu paczkę papierosów i zapałki. Widać było że nie chce rozpoczynać z nią żadnej rozmowy. Ale jeśli miał jej do powiedzenia coś na prawdę przykrego to ona mu tego nie zamierza ułatwić. Opdalił papierosa a ona zbliżyła się w dwóch krokach i wyrwała mu go z ust a następnie demonstracyjnie zdeptała. Oszołomiony jej zuchwałością w końcu podniósł na nią wzrok.
- Co Ty robisz?! - słychać było wyraźnie zdenerwowanie w jego głosie. Szybko jednak spuścił wzrok i zaczął nerwowo podrygiwać nogą. Czekała na wybuch.
- Powiedz to w końcu - spytała bezpośrednio zapominając o jakiejkolwiek formie grzecznościowej. Czekała na cios. Co zamierzał powiedzieć? "Jesteś słaba"?, "Spodziewałem się po Tobie czegoś więcej"? Czy może "Pewnie Ci się podobało"? Zachowywał się tak jakby się jej brzydził więc tylko takie wersje przychodziły jej do głowy.
- Przepraszam... - usłyszała szept dobiegający zza maski. Spuścił głowę patrząc w swoje stopy a ona miała wrażenie jakby ją wmurowało. Spodziewała się wszystkiego tylko nie przeprosin. Za co on do cholery przepraszał? Za to że ją uratował?
-Że co? - tylko tyle zdołała wydusić.
- Przepraszam. - tym razem głośniejsze przeprosiny dobiegły jej uszu. Ona jednak nic z tego nie rozumiała.
- Za co Ty mnie przepraszasz sensei? - spytała będąc wciąż w szoku. Nie odpowiedział tylko wbił wzrok w ziemię i znów zaczął podrygiwać przez narastające emocje.
- Za to że mnie uratowałeś? Za to że pomogłeś w ostatniej chwili? Że zostałam niemal zgwałcona a Ty...
Nie dokończyła bo jounin gwałtownie wstał i przewyższając ją przeszył ją wzrokiem.
- Za to że niemal zostałaś zgwałcona!
Na prawdę nic z tego nie rozumiała. Szarowłosy zaczął krążyć wokół próbując się uspokoić. Nie sądziła że jego uczucia są aż tak silne.
- Gdybym go wyczuł.. Gdybym zauważył wcześniej, że tak cię adoruje... Gdybym cholera sprawdził czy zamknęłaś te pieprzone drzwi.. nie doszłoby do tego!
Warczał na wpół do siebie a na wpół do niej. Obserwowała go w niemym szoku i dopiero teraz dotarło do niej o co chodzi jej byłemu sensei. On się obwiniał! Odkrycie to tak nią wstrząsnęło że aż się roześmiała. Często zdarzało się jej mieć nieadekwatne reakcje w stosunku do sytuacji. Kakashi nie zwrócił na nią uwagi tylko chodził w kółko uderzając pobliskie drzewa a z każdym jego uderzeniem na ziemię spadały tysiące małych igiełek obsypując ich zielonym deszczem. Jeszcze nigdy nie widziała go w stanie takiego wzburzenia. Nigdy przy jej drużynie nie stracił nad sobą kontroli. Próbowała mu tłumaczyć, że to nie jego wina ale on jakby zamknął się w sobie warcząc pod nosem zdecydowanie niecenzuralne słowa. Takiego Kakashiego Hatake na prawdę można było się bać. Mogła sobie tylko wyobrażać jak wyglądało starcie z Takashim. W końcu stwierdziła, że ma tylko jedno wyjście. Rzuciła się na jounina i przygwoździła go do jednej z sosen napierając na niego całym ciałem. Widziała jak źrenica jedynego widocznego oka rozszerza się w szoku i czuła jak jego mięśnie prężą się gotowe do odparcia ataku. Instynkt działał sam. Chwyciła jego twarz tak aby spojrzał na nią i nim zdążył zareagować na atak zaczęła powtarzać.
- To nie Twoja wina tylko moja. Ja go wpuściłam. Ja pozwoliłam się zajść od tyłu. Ja byłam całkowicie nieuzbrojona i to ja spanikowałam zamiast zadziałać jak ninja. To tylko i wyłącznie moja wina. Zrozum że już nie jestem Twoją uczennicą, nie odpowiadasz za mnie. Jestem kunoichi i doskonale wiem, że za błędy się płaci. To ja powinnam Cię przeprosić i dziękować na klęczkach, że kolejny raz mnie obroniłeś.
Z każdym jej słowem jego jedyne widoczne oko otwierało się coraz szerzej i parę razy próbował odwrócić wzrok lecz trzymała jego twarz w żelaznym uścisku. Zapadła niezręczna cisza w której zdała sobie sprawę, że jej ciało przylega do jego w sposób wyjątkowo niezręczny a ich twarze dzieli zaledwie kilkanaście centymetrów.  I gdy już chciała go puścić on niespodziewanie przycisnął ją do siebie jedną ręką tak że jej głowa wylądowała w zagłębieniu jego szyi. Zesztywniała wtulona w jounina nie wiedząc co ma zrobić jednak uścisk trwał zaledwie parę słów by skończyć się równie szybko jak się zaczął
- Zawsze będę za Ciebie odpowiadał. Gdy jesteś ze mną na misji jesteś pod moją opieką. Nie pozwolę skrzywdzić swojego towarzysza.
Nim dokończył puścił ją i zabrał się do zbierania rzeczy wyraźnie poruszony. Ona również nie bardzo wiedziała jak ma się zachować. Takiej deklaracji nie usłyszała jeszcze od nikogo oprócz Naruto. Zrobiło się jej niezręcznie i jednocześnie.. miło. Kakashi dał jej jasno do zrozumienia, że się nią opiekuje. Nie mogła jednak dać się porwać temu przyjemnemu uczuciu. Była kunoichi i od wczorajszego wieczora wiedziała, że nie zawsze może się znaleźć ktoś kto ją obroni. Musiała pokazać jouninowi grzebiącemu po torbach z zakłopotaniem, że może na nią liczyć i nie jest wcale taka bezradna jak na to wygląda. Zaproponowała więc najlepszy ze sposobów swojej byłej sensei na udowodnienie komuś swojej siły i rozładowanie emocji.
- Może pokażę jak bardzo dorosłam?
Zaczęła rozpinać luźną koszulę a on zerknął na nią wyraźnie zszokowany. Nim jednak posądził ją o niecne plany w jego oku zalśniło zrozumienie. Pod przebraniem miała na sobie dopasowany czarny strój treningowy.
- Myślę że trening nam dobrze zrobi - w lot zrozumiał o co jej chodzi.
Wstał i sięgnął do swoich bandaży. Mierzyli się wzrokiem podczas gdy on pozbywał się przebrania. Jeśli zastanawiała się co ma pod białymi zwojami to granatowa maska wyłaniająca się spod opadającego materiału rozwiała jej wątpliwości. Podobnie jak ona pod przebraniem miał strój treningowy. Jednym ruchem podciągnął opaskę na oku i rozglądnął się po okolicy. Widok czerwonego sharingana zmroził ją przypominając jej innego posiadacza takich oczu. Uderzyła ją tęsknota za ukochanym jednak szybko pozbyła się tych emocji.
Myśl co robisz! W momencie walki powinna być ona twoim oddechem, twoją myślą, twoim życiem! Rozproszony ninja to martwy ninja a rozproszony medyk to martwa kompania! - zadźwięczały jej w głowie słowa Tsunade i tym razem uderzyła ją tęsknota za byłą sensei. Przybrała pozycję podczas gdy Kakashi przywołał psy i nakazał im ostrzegać przed ewentualnymi cywilami. Widziała jak Hatake bierze głęboki wdech i powoli wypuszcza powietrze. Spojrzał na nią dwojgiem oczu i zakrył sharingana.
- Nie jestem godna walki z kopiującym ninja? - droczyła się z nim przechadzając się od drzewa do drzewa będąc napiętą jak struna i gotową do odparcia ataku.
- Ostatnim razem gdy walczyliśmy musiałem go użyć. Byliście z Naruto wyjątkowo silni. Ale powinienem sobie z Tobą poradzić bez niego.
Poczuła się dotknięta. Czy on uważa że ona wciąż jest na tamtym poziomie?! Uśmiechnęła się przebiegle i przystanęła. Mierzyli się oczekując na to kto pierwszy rozpocznie.
- Ostatni raz gdy walczyliśmy byłam jeszcze nastolatką. Teraz jestem kunoichi... - zaśmiała się i zniknęła - ... a pewny siebie ninja to martwy ninja - zacytowała znajdując się nagle tuż przed nim. W ułamku sekundy jego mięśnie stężały i wyprowadził cios jednak ona zdążyła zrobić szybki unik i zniknęła między drzewami.
- Widzę, że pilnie słuchałaś gdy uczyłem was czym jest pycha! - rozglądał się jednak nigdzie nie mógł jej dostrzec. Tylko dobry słuch pozwolił mu usłyszeć lecącego do niego z wierzchołka pobliskiego drzewa kunaia. Uskoczył i usłyszał tuż za sobą szelest igieł. W ostatniej chwili zablokował kopnięcie, różowowłosa jednak wyprowadziła jeszcze jedno a chwycona za kostkę wykonała obrót na ręce i kopnęła w rękę ściskającą jej nogę. Musiał uskoczyć. Rozpoczęli szaloną wymianę ciosów i kopnięć. Była sprytna. Wykorzystywała okazję i obmyślała swoje posunięcia na przynajmniej trzy ruchy w przód. Musiał przyznać że jej taijutsu było na wyjątkowo wysokim poziomie. Nie stosowała maksimum swojej siły lecz skupiła się na dokładności ruchów i strategii. Musiał przyznać że w tym temacie się podciągnęła. Wiedział jednak, że cios jej pięści może być ostatnim co ninja w życiu poczuje. Jej niewyobrażalna siła zadziwiała nawet jego. Widział jej uśmieszki kiedy zaskakiwała go raz po raz nowymi kombinacjami. Nie byłby jednak Kakashim Hatake gdyby tak łatwo dał się pokonać. Jego mięśnie rozbudzone po paru dniach bez treningu dopiero się rozgrzewały. Czuł ekscytację drażniącą mu nerwy i pobudzającą do działania. Mało kto nadążał za jego treningami toteż w większości ćwiczył sam. Teraz czuł w ciele narastające podniecenie gdy jego mięśnie wytężały się coraz mocniej a on sam był zmuszony do postarania się. Dawno nikt nie zmusił go do zaawansowanego taijutsu. Po kilkudziesięciu minutach walki, która nie przechylała się na żadną ze stron zdecydował, że użyje ninjutsu. Podciągnął opaskę ukazując czerwień swojego sharingana, jednak Sakura pojawiła się znikąd i musnęła go w ramię, które kierowało się do wykonania pieczęci. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby jego ręka nie opadła w tym momencie bezwładnie wzdłuż tułowia. Zszokowany próbował nią ruszyć ale nic z tego nie wyszło. Zupełnie jakby ktoś ją wyłączył. Zaśmiał się serdecznie i odskoczył jak najdalej stając na wierzchołku drzewa. Na sąsiednim drzewie zauważył balansującą kunoichi uśmiechającą się wciąż w ten bezczelny sposób.
- Kakashi-sensei? Coś nie tak? Czyżbyś potrzebował medyka? - zaśmiała się perliście i zaczęła wykonywać pieczęcie jednak jounin był szybszy. Nim ona dokończyła swoje jutsu ukazał się przed nią olbrzymi wodny smok ryczący wściekle. Zdezorientowana Sakura zerknęła zza stwora na Hatake, który z niesamowitym samozadowoleniem unosił tylko jedną rękę. Zapomniała, że jounin nie potrzebował dwóch rąk do wykonywania pieczęci! Myśl ta spłynęła na nią na sekundę przed uderzeniem lodowatej wody z uwolnionego od techniki smoka. Gałęzie asekurowały jej upadek więc nie był aż tak bolesny. Bardziej bolała urażona duma.
- Pewny siebie ninja to martwy ninja - szepnął a ona zerknęła w górę i zobaczyła szarowłosego oferującego jej jedyną sprawną rękę do pomocy. Nie musiała widzieć jego twarzy żeby widzieć jak bardzo jest zadowolony z wyniku starcia. Przyjęła z wdzięcznością pomoc i mimo uczucia przeraźliwego chłodu uśmiechała od ucha do ucha - dawno się tak nie ubawiła.
- Muszę jednak przyznać że faktycznie się poprawiłaś. - poczuła się naprawdę mile połechtana. Z ust tak znakomitego shinobi jak Kakashi była to prawdziwa pochwała.
- Wytłumaczysz mi co zrobiłaś z moim ramieniem? Pierwszy raz mam z czymś takim do czynienia - widać było że niechętnie to przyznaje.
- W-w-wytłu-u-umaczę j-j-jak mi po-o-o-omożeszzz - Sakura trzęsła się z zimna wykręcając włosy z lodowatej wody. Jounin sformułował pieczęcie i zaczął dmuchać na zdziwioną różowowłosą gorącym powietrzem zwielokrotnionym przez jutsu. Już po chwili wyglądała nie przymierzając jak naelektryzowany pudel. Wymowny odwrót Kakashiego w kierunku bagaży miał zamaskować jego napad wesołości. Sakura doprowadziła się do porządku i odmówiła jouninowi pomocy w pakowaniu w ramach nauczki za naśmiewanie się z niej. Gdy byli już gotowi do drogi stanęła na przeciwko niego i wykonała parę pieczęci po czym dotknęła ramienia szarowłosego, które cudownie ozdrowiało.
- Zainspirowałam się sposobem walki Nejiego i stworzyłam własną technikę. Uderzeniami czakry wyłączam nerwy w obrębie danej części ciała. To część znieczulenia jakie używam w szpitalu tylko przerobione na potrzeby bitewne. Mogę wyłączyć rękę, nogę a nawet mózg w przypadku czego następuje natychmiastowy zgon. Ogólnie jest to proces odwracalny z wyjątkiem wyłączenia mózgu - tu nerwy są zbyt skomplikowane aby je szybko podłączyć nim mózg obumrze.
Zafascynowała go. Jej wiedza medyczna wykraczała poza zwykłego medic ninje. Teraz już wiedział dlaczego Tsunade powierzyła Sakurze cały szpital i dlaczego nazywano ją drugą Ślimaczą Księżniczką. Ruszyli w drogę deliberując nad zawiłościami ludzkiego ciała i zastosowania medycyny w walce.
Całkowicie nieświadomi, że ktoś bacznie obserwował ich poczynania.


Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.