Podglądacze

czwartek, 28 listopada 2019

Oneshot - SasuSaku - Zimny trup

Trochę osobisty. Trochę oczyszczający. Trochę... mój

I znowu jazda po Uchihah ale.. przeczytajcie a zrozumiecie.



- Ej.. Zamieszkajmy razem.

Czarne spokojne oczy nie oderwały się ani na moment od ekranu telefonu.

- Już o to pytałaś.

Temperatura lodu. Tak jakby przed chwilą nie kochali się namiętnie a ona wciąż czując tamte uniesienia pozwoliła sobie puścić wodzę fantazji.

- Wiem tylko tak sobie myślę, że może zmieniłeś zdanie?

Zagadnęła wesoło bawiąc się kosmykiem jego włosów. Poruszył głową tak, żeby kosmyk opadł z powrotem na swoje miejsce. Nie dotykany.

- Czemu miałbym?

Różowowłosa uniosła się na łokciu tak, żeby móc studiować uważnie twarz ukochanego. Może dostrzeże choć cień wahania? Może w końcu dobierze argument, który trafi do jej chłopaka? Mieli już swoje lata i czuła, ze powinni iść dalej. Hinata już dawno była żoną Naruto, lada dzień miał się odbyć ślub Ino i Saia a oni.. Oni wciąż.. ze sobą chodzili? Zaczynała łapać się na tym, że wstydzi się już go nazwać chłopakiem. Teraz to już bardziej partner a to z kolei było takie.. Nieokreślone.

Może nawet by jej to nie przeszkadzało gdyby nie fakt, że nie poruszyli się ani o milimetr od 8 lat. Może byłoby inaczej gdyby mieszkali razem przynajmniej udając, że się rozwijają. Myślała, że jeśli ona przeprowadzi się do centrum Konohy wyprowadzając się od rodziny to on dostrzeże, że powinien zrobić to samo? Przeliczyła się jednak. W siedzibie klanu Uchiha było mu bardzo wygodnie.

-No nie wiem.. Może czas spróbować czegoś innego niż to?

Omiotła dłonią jego pokój, który nosił jeszcze ślady młodzieńczości - stare biurko, zdezelowaną tarczę na shurikeny oraz zbiór zdjęć z dzieciństwa. I tak cud, że udało jej się przeforsować zakup podwójnego łóżka - inaczej wciąż zostając u niego na noc robiliby to na jego pojedynczym posłaniu.

- Mi tak jest dobrze. Nie lubię miasta.

Zamilkła. Jak zawsze. Podczas gdy ona starała się dobierać słowa on walił prosto z mostu. Och jak ona się powstrzymywała! Zdawała sobie sprawę ze swojego charakterku i dlatego zawsze próbowała załatwić wszystko polubownie. Szkoda, że przeważnie tylko ona.

- Sasuke.. Chociaż byś spróbował..

Po jej ciele przeszły ciarki gdy skierował na nią swój wzrok. Wiedziała, że go zdenerwowała.

- Powiedziałem nie Sakura!

Zamilkła. Ponownie. Nie wiedziała, czy bardziej boli ją odmowa czy sposób w jaki to zrobił.
Od jakiegoś czasu wszystko się psuło. Dawał jej coraz mnie miłości. Coraz mniej ciepłych uczuć płynęło od niego podczas gdy paradoksalnie ona czuła je coraz mocniej. I może przez to zaczęła zauważać, że on nie patrzy na nią już tak jak kiedyś. Właściwie to nawet rzadko kiedy na nią patrzył.

Odwróciła się i również odpaliła telefon tłumiąc łzy. Trudno. Kolejny raz wyzbiera się, wróci do swojego mieszkania w centrum Konohy i upije się tak, żeby na chwilę przestać o tym wszystkim myśleć.

Bo on był jej pierwszym. Z nim chciała być. Ale od jakiegoś czasu odnosiła wrażenie, że on nie chce być z nią. Że jest z nią z przyzwyczajenia i wygody a to chyba bolało najbardziej. Kiedyś... Kiedyś czuła, że znalazła bratnią duszę. Gdy już się zeszli była najszczęśliwszą osobą na świecie choć miała jedynie 17 lat. Była w stanie walczyć o nich pomimo tego, że jej rodzina tego nie akceptowała. Dopóki była z nim mogła wszystko.

Liceum, studia, pierwsza praca... Wszystko to przeszli razem. Nie wyobrażała sobie tego wszystkiego bez jego wsparcia. Zawsze uważała się za silną kobietę i teraz nie umiała zrozumieć dlaczego pozwala sobie na takie traktowanie. Już dawno powinna odejść. Wszystko jest proste gdy nie słucha się serca.

- I co znowu się obrazisz?

Prychnęła czując, że cała radość jaką czuła jeszcze kilka chwil temu ulotniła się na dobre.

- Nie. Mam dość deja-vu.

Przęłknęła łzy. Nie będzie kolejny raz robić scen. On jednak doskonale ją znał i wiedział co chodzi jej po głowie.

- Jasne. Przecież to moja wina. Ja się nie staram. Ja przecież w ogóle nic nie robię.

Ironia w jego słowach rozsierdziła ją. Tak właśnie do cholery było!

- Nie no przecież skąd.

Próbowała gryźć się w język jednak na niewiele się to zdało. Usłyszała ciężkie westchnięcie i szelest kołdry. Gorące ramię owinęło się wokół jej talii.

- Po prostu mam ostatnio słaby humor. Zrozum.

Rozumiała. Za każdym razem do cholery wybaczała. I wracali do tej pieprzonej karuzeli, która wznosiła się i opadała z regularnością godną podziwu. Jakoś zawsze ich kryzysy miały związek z jego "brakiem humoru". Jednak dziś fala goryczy się przelała i dotarło do niej w końcu dobitnie czego tak naprawdę było im brak. Wiedziała co musi zrobić choć bolało jak cholera.

 Wyślizgnęła się po raz ostatni z ciepłego ramienia czując jak niewidzialne nici, które zawsze ich łączyły w końcu urywają się ze starości i zużycia. Usiadła ubierając się powoli i spojrzała na niego po raz ostatni. Była warta czegoś więcej.

I zrozumiała, że tak naprawdę reanimowała trupa, który już dawno był zimny.






Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.