Podglądacze

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Trzymajcie kciuki!

Kochani jako że w środę i czwartek podchodzę do egzaminu z języka angielskiego FCE Cambridge na poziomie B2 i od tego zależy dalszy los mojej prawie ukończonej magisterki chwytam się każdej deski ratunku 😝

Dlatego proszę Was o trzymanie kciuków w te dwa dni abym to zdała na godnym poziomie  😁
I mogła się bronić w tym roku ... Każde kciuki się liczą! 🙏🙏🙏

P.s. KakaHana potrzebuje ostatnich szlifów na które teraz przed egzaminem niestety nie miałam czasu a rozdział "Podwójnego" jest w połowie ukończony także jak się spiszecie z tymi kciukami to postaram się coś wrzucić w weekend ;D (taki tam mały szantaż😂 ) 

wtorek, 6 sierpnia 2019

Rozdział XXV - Rozdroże

Uff... Powracam!  Nie chcę żebyście długo czekały na KakaHana więc... łapcie rozdział!

Może nie jest za długi ale bądźcie łaskawe dla mnie i mojego powrotu 😌  Oczywiście musi trzymać w napięciu a co! 😊




Jej powieki były takie ciężkie... Nie umiała nad tym zapanować. Czuła się jakby ktoś zawiesił jej na nich ciężarki a ona bezskutecznie siłowała się by pozostały otwarte. Kolejny raz zerwała się gdy głowa opadła jej bezwiednie na klatkę piersiową. Rozglądnęła się po pomieszczeniu szukając ewentualnego wroga i mimowolnie spojrzała na mężczyznę leżącego obok niej. Oddychał niespokojnie a jego ciałem wstrząsały dreszcze. Dotknęła czoła upewniając się tylko, że jej towarzysza trawi wysoka gorączka. Było źle. Od kilku dni nie była w stanie zbić skutecznie temperatury. Nawet zioła dziadka Kaito nie potrafiły już pomóc.

Przetarła piekące oczy i wstała udając się po świeżą wodę ze studni. Dziadek Kaito - jak sam kazał o sobie mówić - okazał się sędziwym staruszkiem pracującym całe życie na roli. Wszystko co wiedział i umiał ograniczało się do tego co było mu niezbędne do życia w gospodarstwie.

Jako małe dziecko został sierotą przez wojny toczące się pomiędzy klanami. To w tedy na krótki czas trafił pod opiekę pewnej kobiety "parającej się uzdrawianiem" jak to mówił. Owa kobieta nauczyła go co nieco o leczeniu jednak jako że nie był zbyt dobry w kontroli czakry ograniczył się do wykorzystania nauk na własny użytek. To niesamowite, że jego  podstawowe umiejętności okazały się dla Sakury niezbędne.

Hiro znała dziadka Kaito z opowiadań. Tylko dzięki jej wskazówkom Haruno uciekła z Yamataki i przez dwa dni i dwie noce pod przebraniem przemyciła Kakashiego do doliny w której żył uzdrowiciel - amator. To była jego jedyna szansa po brawurowym zabiegach jakim poddała go zielonooka.

I choć po wszystkich tych nadludzkich wysiłkach miała ochotę jedynie na to aby się położyć i tak po prostu zasnąć to wiedziała, że nie może pozwolić sobie na ten luksus. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej Hatake potrzebował opieki. Wszystko zależało od niej i jej woli przetrwania. A wiedziała, że przetrwać musi. Jeśli ona się podda to on nie będzie miał żadnych szans.

Wróciła do szopy, która aktualnie stała się ich schronieniem i uklękła przy leżącej na środku pomieszczenia kupce nieszczęścia. Zdjęła z czoła Hatake okład i włożyła go do misy z zimną wodą. Szarowłosy wiercił się niespokojnie odganiając sobie tylko znane demony.
W jej oczach zebrały się łzy, które przełknęła nim zdążyły spłynąć po policzkach. Jego widok sprawiał, że kroiło się jej serce.

Niepokonany. Silny. Władczy. Niezłomny. Teraz leżał na kupce siana jak cień samego siebie.
Wątły. Niepozorny. Słaby...

Zawsze była wrażliwą dziewczyną. Gdy była mała uważała to za wadę. Płakała niemal przy każdej okazji stanowiąc łatwy cel dla złośliwych dzieciaków. Lecz im była starsza tym stawała się twardsza. Łzy nie były już oznaką słabości. Były symbolem jej wrażliwości, którą przede wszystkim kierowała się w opiece nad chorymi. Były jej wewnętrzną siłą.

Patrząc na Kakashiego chciało się jej płakać. Lecz ten płacz nie był dobry. Ta wrażliwość, którą uznawała za siłę odwróciła się przeciwko niej. Każdy siniak, każde najmniejsze zadrapanie, wszystkie jego rany czuła jakby były jej własne. Bo należały się jej a nie jemu. Lekkomyślna.. głupia.. Nie mogła inaczej o sobie myśleć. Wszystkie misje zeszły na dalszy plan. Teraz musiała ratować przyjaciela, który był o krok od śmierci. Przez nią.

Otarła jego twarz zimną tkaniną i z ulgą zarejestrowała, że na chwilę się rozluźnia. Jakby czuł się odrobinę lepiej. Jakby odjęła choć trochę tego bólu.

Wzięła nową tkaninę i również zamoczyła w zimnej wodzie po czym przykryła nią nos i usta Hatake niczym maską. Nie tylko po to by zbić gorączkę.

Czuła się źle, że widzi jego twarz. Choć wszystko było opuchnięte i zasinione to.. czuła, że nie ma prawa go oglądać. Z jakiegoś tylko sobie znanego powodu nosił maskę i ona to szanowała. Kiedyś była ciekawa tego co jest pod nią... Teraz chciała jedynie by znów był sobą. Chciała uszanować jego wolę jakakolwiek by nie była. Chciała by wrócił dawny Kakashi.

- Ta noc będzie decydująca.

Prawie podskoczyła. Nie usłyszała, kiedy dziadek Kaito pojawił się w drzwiach stodoły. Patrzył uważnie jednak nie na nią a na Kakashiego. Nie podobała jej się ta niepokojąca groźna nuta w jego głosie.

- Co to znaczy?

Spytała cicho choć nie wiedziała czy chce znać odpowiedź.

- Dowiemy się jutro. Jednak twój przyjaciel jest na rozdrożu. Jego duch stoi przed wyborem. Może walczyć dalej albo..

Starszy człowiek nie dokończył lecz spojrzał na nią ze smutkiem w oczach a ona poczuła, że robi jej się słabo.

-Nie... on się nie podda.

Przekonywała nie tylko dziadka Kaito ale i siebie.

- Jego ciało jest bardzo zmęczone... - staruszek usprawiedliwiał Kakashiego jakby już wiedział jaki będzie wynik tej walki.

- Może uda mi się... Poczytam coś i na pewno znajdę rozwiązanie! On się nie podda i ja też się nie poddam.

Zerwała się gwałtownie i zaczęła przeszukiwać swoje rzeczy w poszukiwaniu książki. Gdy odwróciła się do drzwi Kaito już nie było. On nie wierzył w to że Kakashi wyzdrowieje. Więc ona będzie musiała wierzyć za nich dwoje.

Zapaliła świecę i odganiając poczucie senności gorączkowo kartkowała jedyną książkę, jaką ze sobą miała. Próbowała sobie też przypomnieć coś co mogła jeszcze zrobić, jednak cokolwiek przychodziło jej do głowy wymagało albo specjalistycznych leków albo specjalistycznego sprzętu albo specjalistycznych umiejętności - których aktualnie nie miała.

W końcu gdy noc była już bardzo późna a ona wciąż nie znalazła rozwiązania musiała przyznać rację Kaito co do jednego. Teraz wszystko zależało od Kakashiego.

Przełykając łzy zrobiła zatem jedyną rzecz jaka przyszła jej do głowy.

Położyła się przy Kakashim i przytuliła się do niego. Czuła każdy dreszcz i każde niespokojne uderzenie serca jounina. Teraz wszystko zależało od tego, którą ścieżką pójdzie. I ona będzie przy nim cokolwiek wybierze.


Mała drama na końcu ale wczujcie się w ten decydujący moment ;> 



poniedziałek, 5 sierpnia 2019

One shot konkursowy - ItaSaku - Dla większego dobra

Kochani oddaję w Wasze łapki one shota, który jest dla mnie całkowitą nowością. Nigdy nie pisałam paringu ItaSaku - choć lubię to połączenie^^  Mam nadzieję, że udało mi się oddać realność Itachiego a jednocześnie wyciągnąć z niego coś wartościowego co byłoby podstawą do zaistnienia ItaSaku ;) Jednocześnie ostrzegam, że ten one shot jest dość trudny i może się okazać, że dopiero za drugim razem stanie się całkowicie jasny ;D Miłego czytanka!

P.s. Wybaczcie, ze najpierw ten shocik konkursowy ale KakaHana sprawia mi małe problemy ^^ Ale już niedługo go dodam i od razu wpadnie też rozdział "Podwójnego" ;)

Komy mile widziane!


Gdy pierwszy raz go zobaczyła wiedziała, że to ktoś potężny. Samo patrzenie na niego napawało ją przerażeniem, a jej ciało drżało czując potężną moc płynącą od postaci w czarnym płaszczu ozdobionym krwistymi chmurami. Równie krwistymi co oczy spoglądające srogo znad kołnierzyka wprost na nią.

Wyglądał tak znajomo a jednocześnie tak obco. Jakby już kiedyś go widziała a jednocześnie nie widziała go nigdy.

Instynktownie zakryła pozostałych własnym ciałem, choć tak naprawdę nie miała z nim najmniejszych szans.

Wszyscy razem nie mieli.

Wiedziała, że nie powinna patrzeć mu w oczy ale działały tak hipnotyzująco... Przyciągały... Jak oczy węża, który szykuje się do ataku.

Wiedziała, że przegrała w momencie gdy zrobiło się ciemno. Genjutsu...

Już po nich.

***

Otwarła oczy i zobaczyła bezkresne błękitne niebo. Miała wrażenie jakby ktoś po prostu włączył jej mózg. Nie pamiętała by działanie jakiegokolwiek leku tak szybko ustępowało. Usiadła i rozejrzała się wokół jednak nie rozpoznała miejsca w którym się znajdowała. Była w środku jakiegoś lasu.

I w tedy go dostrzegła

Siedział na gałęzi drzewa rosnącego nieopodal. Wyglądał jak pantera przyczajona w koronach drzew. Obserwująca ofiarę... Czuła, że drętwieje pod tym spojrzeniem. Opierał rękę o zgięte kolano, niemal luzacko.

Gdyby nie ten wzrok.

Tym razem jego spojrzenie nie było już tak przerażające. Nie palące czerwienią lecz przytłaczające czernią. Patrzył na nią uważnie.

- Dasz radę iść?

Czy ona się przesłyszała? Jego usta niemal się nie poruszały. A jednak w tym lesie była tylko ona i on. Czemu o to pytał zamiast z miejsca pozbawić ją życia?

Był przecież Akatsuki.

A jednak przekrzywił głowę widocznie oczekując odpowiedzi. Powoli skinęła głową nie spuszczając go z oczu, jednak nic się nie stało. Nie zaatakował. Przyglądał się jej jeszcze chwilę po czym przymknął oczy i wstał. I gdy już myślała, że ją zaatakuje on odwrócił się plecami chcąc odejść. Nie wiedziała czemu ale nagle poczuła, że chce go zatrzymać.

- Zaczekaj!

Sama się zdziwiła słysząc swój głos. Czy ona zwariowała? On chyba też zdziwił się jej prośbą bo odwrócił się do niej bokiem. Obserwując.

Ten wzrok... Taki znajomy a jednak obcy. Niesamowicie intensywny. Ukrywający coś wielkiego. Nie mogła jednak dostrzec co dokładnie.

- Puszczasz mnie wolno?

Było to dziecinne pytanie ale sama nie dowierzała temu co właśnie się działo. Czy on darowywał jej życie? Nie ma się co oszukiwać. Nie dałaby mu rady. Mógłby ją zabić w mgnieniu oka a jednak odwracał się do niej tyłem i chciał odejść. To było nielogiczne.

- Nie jestem mordercą.

- Och. Naprawdę?.

Nie wiedziała dlaczego ale ogarnęła ją złość i chęć wywołania jakiejkolwiek reakcji w tym zimnym mężczyźnie.

Sama zdziwiła się ilością jadu jaką włożyła w te słowa. Ale to on przecież wymordował całą swoją rodzinę! A teraz mówi coś tak niedorzecznego! To przez niego Sasuke został na świecie sam!

Nie zdążyła nawet mrugnąć a już stał naprzeciw niej. Bezszelestnie. Wpatrywał się w nią swoimi czarnymi jak noc oczami. Widziała w nich złość.

- Nic o mnie nie wiesz.

- Wiem bardzo dużo!

Górował nad nią stojąc niewzruszenie jak skała. Jego włosy tańczyły na wietrze jednak reszta ciała niemal skamieniała. Wydawał się wręcz niezniszczalny. Tym bardziej dziwiła się sobie, że tak sobie pozwala. Gdy zobaczyła go wcześniej gotowego do walki, z czerwonymi płonącymi oczami bała się jak nigdy. Teraz ośmielona jego stoicyzmem chciała wywołać w nim jakąś żywą reakcję. Jedyne co było w nim teraz dynamiczne to oczy. Świecące gniewem - jednak wciąż czarne.

- Nic o mnie nie wiesz.

Znów powtórzył jakby poprzedniego zdania nie zrozumiała.

- Gdybym chciał już byłabyś martwa. - dodał jakby to cokolwiek zmieniało.

- Zabiłeś swoją rodzinę! Wymordowałeś ich!

Odwrócił się chcąc odejść a ona próbowała w przypływie głupoty złapać go za rękę. Rozpłynął się w powietrzu by pojawić się tuż za nią.

- Nic o mnie nie wiesz.

- TO MI DO CHOLERY POWIEDZ! - poczuła jak emocje biorą nad nią górę.

- GDYBYM CHCIAŁ JUŻ BYŁABYŚ MARTWA!

Znów się powtórzył jakby była niesfornym dzieckiem, które nie rozumie co się do niego mówi.

I nagle zrozumiała. O wiele więcej.

- Ale... nie chcesz tego...

Jej głos zniżył się do szeptu. Wiedziała, że to prawda.

Wszystko to była prawda.

Nic o nim nie wiedziała ale gdyby chciał już by nie żyła. A żyła. I stała naprzeciw niego.

- Chroniłaś ich.

Jak przez mgłę przypomniała sobie ich spotkanie. Gdy stał przed nią tak jak teraz wpatrując się w nią czerwonymi oczami sharingana. Próbowała zasłonić innych własnym ciałem. Zupełnie nielogicznie jednak instynktownie.

- Przypominasz mi mnie. Kiedyś.

Nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Przestępca rangi "S" Itachi Uchiha stoi przed nią i zamiast po prostu ją zabić najzwyczajniej w świecie tłumaczy jej czemu ją oszczędził. Niech ją ktoś obudzi z tego dziwnego snu. Chwila.. Chroniła... Gdzie reszta?!

Rozglądnęła się po lesie jakby magicznie wszyscy z jej oddziału mieli się tam pojawić.

- Gdzie...

Nim zdążyła dokończyć Uchiha wskazał jej kierunek nie spuszczając jej z oczu. Było w nim coś przyciągającego. Mówił nawet mniej niż Sasuke ale to co przekazywał między wierszami było warte więcej niż milion słów. Czy to możliwe, że wcale nie był taki jak myślała?

 Postawiła niepewnie parę kroków wciąż nie odwracając się do niego tyłem. Obserwując czy aby na pewno może odejść. Gniew w jego oczach zniknął. Znów były niewzruszone. I znów ukrywały coś większego niż obojętność. Tak cholernie przyciągały.

Gdy była już kilkanaście metrów od niego odwróciła się gotowa do biegu. Przystanęła jednak wpół kroku. Jednocześnie chciała i nie chciała odejść. Zerknęła do tyłu na stojącego niczym posąg Uchihe i kiwnęła głową niepewnie unosząc kącik ust do góry. Może to złudzenie ale i on kiwnął głową i rozpłynął się w chmarze kruków.

Stała jeszcze przez chwilę wpatrzona w odlatujące ptaki po czym ruszyła na poszukiwania przyjaciół.

Wiedziała, że tu wróci.

I wróciła.

Następnego dnia pojawiła się tam nie wiedząc do końca dlaczego. Ciągnęło ją do tego miejsca. Jakby przeżyła tam coś niewytłumaczalnego i nie mogła żyć dalej nie wyjaśniając tego.

Rozglądnęła się po polanie jednak nikogo nie zauważyła. Usiadła więc i czekała.

Przez parę dni przychodziła i i po prostu czekała... nie wiedząc do końca na co. Miała nadzieję go jeszcze zobaczyć. Może nawet uda się jej z nim porozmawiać? Przez wszystkie te dni miała nieodgadnione wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nikogo jednak nie widziała.

- Życie Ci nie miłe.

Leżała na trawie i wstyd się przyznać ale przysypiała, gdy ze słodkiego odpoczynku wyrwał ją znajomy głos. Zerwała się by zobaczyć, że On siedzi tuż obok. Tak jak poprzednio bezszelestnie. Ubrany w płaszcz Akatsuki jakby chciał ją przestraszyć. A może po prostu się do niego przyzwyczaił? Nie wiedziała.

- Po co tu przychodzisz?

- A Ty?

Wypaliła niewiele myśląc. Jakież było jej zdziwienie gdy Uchiha zerknął na nią przelotnie nieodgadnionym wzrokiem. Jakby.. się speszył?

- Byłem ciekaw.

- Czy wrócę tak? A może czy przestanę przychodzić?

Znów zerknął na nią tym nieodgadnionym wzrokiem. Cholera czy on w ogóle umiał rozmawiać?

- I to i to.

Zaskoczył ją. Nie sądziła, że dostanie odpowiedź.

- Podobno jesteś kobietą Sasuke.

Zaczerwieniła się. Nikt nigdy tak o niej nie powiedział. I nie wiedziała dlaczego ale pierwszy raz nie chciała, żeby tak o niej myślano.

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi z jednej drużyny. Nic więcej.

Speszona spuściła wzrok. Dlaczego o to pytał?

- To dobrze.

Zdziwiona spojrzała na Uchihę, który z kolei patrzył wciąż po prostu przed siebie.

- Nie pasuje do Ciebie

Jeśli nie była wcześniej czerwona to pewnie w tym momencie zaczerwieniła się jak piwonia. Nie wiedziała czy bardziej jest wściekła, że ktoś ośmielił się powiedzieć coś takiego czy bardziej onieśmielona, że ktoś ją stawiał w centrum uwagi. Sasuke nie pasuje DO NIEJ. Nie na odwrót.

Patrzyła niemo na starszego Uchihę oczekując jakiegoś wyjaśnienia.

- Ty myślisz o innych. On tylko o sobie.

Tego się nie spodziewała. Ale.. Miał rację.

- Tak jak Ty? - zagrała chcąc jakoś upewnić się co do tego co podejrzewała.

Spuścił wzrok i przymknął oczy. Teraz dopiero odgadła jakie uczucie kryje się w tych oczach. Potwierdziło jej przypuszczenia. Ból. Ogromny ból.

-Wcale tak nie jest... - nie wiedziała, czy bardziej chce pocieszyć jego czy utwierdzić siebie w tym przekonaniu.

Chyba zwariowała. Siedziała obok seryjnego mordercy który wyzabijał dziesiątki swoich bliskich a jedyne co czuła to żal i troskę. O niego.

- Masz rację.

Zdziwiła się słysząc te słowa. Jak to miała rację?

- Tak jak Ty.

Musiała odczekać chwilę, żeby zrozumieć o co chodzi. On uważał...

"Tak jak Ty"...

On... uważał, że on myśli o innych... a nie o sobie? Przypomniała sobie opis rzezi klanu Uchiha i zalała ją furia.

Zerwała się z trawy na której siedziała i wściekła zaczęła krążyć w te i z powrotem mierząc go lodowatym spojrzeniem.

- Ooo tak... myślałeś o innych gdy... wyrzynałeś swój klan prawda? Gdy zabijałeś niewinnych...

Zamilkła gdy podniósł wściekły wzrok. Przeraziła ją nieoczekiwana czerwień. Wszystko wokół się  rozmyło i wiedziała, że wpadła w jego genjutsu. I gdy już chciała się uwolnić i przygotować do walki zobaczyła młodszą wersję Itachiego jak rozmawia z ojcem.

***

Pokazał jej wszystko. Od początku. Do samego końca.

Dopiero w tedy pojęła. W pełni. Zrozumiała. Wszystko.

Gdy uwolnił ją ze swojego genjutsu jej twarz była mokra od łez. Z wnętrza jej dłoni ciekła krew, którą utoczyła raniąc się przez zaciśnięte pięści. To było... to było potworne. Niewyobrażalne.

- Ja również myślę o innych.

Mówił to niemal beznamiętnie. Gdyby nie ta nutka rozpaczy, którą dosłyszała pomiędzy słowami. Tak wielki ciężar...

Podeszła do niego powoli, uklękła naprzeciwko i ich spojrzenia się skrzyżowały. Jej zielone zapłakane oczy i jego już czarne tak podobne do oczu Sasuke. Jednak tym razem nie były beznamiętne jak zawsze. Skrzyły się skrywając ból popełnionych czynów. Dla większego dobra.

Nie wiedziała dlaczego ale widok tych zrozpaczonych, po raz pierwszy odsłoniętych oczu wyzwolił w niej niesamowite pokłady czułości. Nim zdążyła się zastanowić chwyciła jego twarz w dłonie i pocałowała go. Odsunął się od niej chwytając za ręce i patrząc w oczy z niemym pytaniem.

- Pozwól mi..

Nie wiedziała dokładnie o co prosi... Może była wciąż wstrząśnięta wizją, którą jej pokazał? A może nagle wszystko co o nim wiedziała poukładało się w końcu w logiczną całość?

Chciała po prostu ukoić ten ból.

I on jej na to pozwolił.

Przyciągnął do siebie i pocałował z takim pragnieniem o jakie by go nie posądzała. Całował gwałtownie i desperacko jakby chciał ukoić szalejące w swoim wnętrzu demony. A ona pierwszy raz w życiu poczuła się naprawdę we właściwym miejscu i właściwym czasie.

Czuła się chciana. Pożądana. Niezbędna. Potrzebna.

Zatracili się w tym oboje. Ona po raz pierwszy w pełni zrozumiała jak wiele cierpienia zniósł ten mężczyzna dla tysięcy całkowicie sobie nieznanych ludzi, a on w końcu poczuł, że ktoś rozumie przez co przeszedł. Dla większego dobra.

Jedyne czego chciała to zedrzeć z niego ten płaszcz. Stał się tak bardzo nie na miejscu. Całkowicie do niego nie pasujący...

 Nie wiedziała kiedy to się stało ale nagle kochała się z nim w najbardziej intymny sposób. Oboje dawali i brali zachłannie to co dawało drugie. Połączeni cichym porozumieniem dusz. Nigdy jeszcze nie przeżyła takiego niesamowitego uniesienia.

Gdy po wszystkim leżeli koło siebie w ciszy, patrzył na nią uważnie a w jego onyksowych oczach dostrzegła nowe uczucie. Ulgę.

Może to było szalone. Może nie postępowała racjonalnie. Ale wiedziała, że postępuje właściwie.

I wiedziała że to nie jest ich ostatnie spotkanie.





Chyba najlepszy fanart jaki mogłam znaleźć do tego shota ;D Brakuje tylko peleryny Akatsuki ^^




Tutaj tekst bardzo pasuje mi do sytuacji z shota ;]




Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.