Podglądacze

wtorek, 19 lutego 2019

To już rok! :D

Kochani moi...

Dokładnie rok temu opublikowałam pierwszą notkę na KakaSaku - Historia dwojga samotnych shinobi ;)

Pamiętam jak zaczynałam. Bałam się w tedy czy to co piszę komukolwiek będzie się podobać. Bałam się, że po poprzednim opowiadaniu KakaSaku nie stworzę nic ciekawego. Bałam się krytyki tak jak to było w tedy (a była w 100% słuszna! Moje poprzednie opo było tragiczne xD)

Teraz się nie boję :)

Dojrzałam, zmieniłam styl, oczytałam się i nauczyłam ubierać uczucia w słowa. Jeszcze wiele mi brakuje i nie idzie mi to tak sprawnie jakbym chciała ale dzięki Wam czuję, że to co robię ma sens ;)

Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za każdy pozytywny komentarz (a mam same pozytywne!:D). Wiedzcie, że nic mnie tak nie napędza do pisania jak WY! :D 

Dziękuję za to, że zawsze staracie się dodawać rzetelne komentarze i snujecie te swoje teorie spiskowe - to mi pokazuje, że akcja Was naprawdę wkręciła ;)

Szczególne podziękowania dla Persefony, która jest ze mną najdłużej :)

Cieszę się z każdego nowego czytelnika i mam nadzieję, że przez najbliższy rok nie zabraknie mi weny i będę mogła dalej pisać o tym "co by było gdyby" ;)

Ohaio!

P.s. Kolejny rozdział "Podwójnego szpiega" już wkrótce ;)

czwartek, 14 lutego 2019

One shot - Tak

Przed wami coś walentynkowego :) Słodki one shot który śmiało mógłby być zakończeniem "Podwójnego szpiega" :) I wiecie co? To mogłoby się zdarzyć!

Za parę dni mamy rocznicę powstania bloga! :D Właśnie zdałam sobie sprawę, że również zaczynałam od shota walentynkowego więc jak to Persefona skwitowała: "Historia zatoczyła koło" ;D

P.s. Jeśli ktoś jest z takich co raczej nie lubi tego święta zapraszam do shota "Świętego Walniętego" ;D U mnie dla każdego coś dobrego!

P.p.s. Pisane przy piosence Demi Lovato - Tell me you love me . Choć tekst raczej mało pasuje to klimat teledysku mnie porwał no i ten ^^



Stali naprzeciw siebie. Spokojni. Szczęśliwi. Pełni miłości.

To była na prawdę piękna wiosna. Ich pora roku.

Dwa lata temu młode pąki liści zieleniły się gdy razem wyruszali na wspólną misję. Tyle w tedy przeżyli... Jeszcze jako przyjaciele.

Ostatniej wiosny razem obserwowali taniec opadających płatków w ogrodzie jego domu. Już jako bliscy.

Tej wiosny kiedy Konoszański park budził się do życia wypełniony śpiewem ptaków, oszałamiający kolorami kwitnących kwiatów i wszechobecnej zieleni - stali tam. W otoczeniu najbliższych. Razem. Trzymając się za ręce i patrząc sobie głęboko w oczy. Szczerzy. Pewni słuszności tego co miało się zdarzyć. Jakby od zawsze tak właśnie miało być.

Stał tam w garniturze. Bez maski. Z uśmiechem na ustach. Patrzył na nią i widział wszystkie te lata przez które ją znał. Od młodej dziewczyny, która szukała swego miejsca w świecie po dorosłą pewną siebie kobietę. Inteligentną. Mądrą. Dobrą. Choć jej ciało było czystą siłą to jej serce było delikatne i kruche. Pełne miłości do innych. Nawet jeśli przez to cierpiała to i tak pomagała innym. Taka właśnie była. I za to ją pokochał.

Na początku ich związku bał się. Nie chciał jej skrzywdzić. Obawiał się, że to co robią jest nieodpowiednie. Najbardziej na świecie nie chciał, żeby cierpiała przez bycie z nim. Ona jednak rozwiała wszelkie jego wątpliwości wkraczając do jego serca jak tajfun i obdarzając go uczuciem, na które miał nadzieję kiedyś w końcu sobie zasłużyć. Dała mu całe swoje serce nie prosząc o nic w zamian.

Stała tam. W białej sukni. Spoglądała na niego i nie mogła uwierzyć. Znała go całe życie. Prawy, szlachetny, altruistyczny. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie kiedyś stał przed nią, bez maski, z tym cudownym błyskiem w czarnych oczach, delikatnym niemal nieśmiałym uśmiechem na ustach i będzie przysięgał jej miłość. Wszechogarniające szczęście rozpierało ją od środka i sprawiało, że niemal unosiła się nad ziemią.

Tak wiele w życiu przeszedł. Tak wiele wycierpiał. Jego życie od początku było naznaczone bólem. Przeżył więcej złych rzeczy niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Każdy inny człowiek załamałby się dawno temu. Jednak nie on. I choć nie wiedziała czym sobie na to zasłużyła to On zawsze był przy niej. Zawsze ją wspierał, bronił, pomagał. Był. Stał się oparciem pomimo tego, że sam potrzebował go o wiele bardziej. Ktoś kto mimo swojego cierpienia daje innym radość. Miłość do niego przyszła sama. Szczera, prawdziwa, bezinteresowna.

- ... Miłość nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego...

Oboje uśmiechnęli się porozumiewawczo znad swoich złączonych rąk. Obojgu przed oczami stanęły ich walki. Wciąż gdy spierali się ze sobą, rozładowywali emocje walcząc. Nigdy jednak nie posunęli się za daleko. Nie skrzywdziliby się. Tak na polu bitwy jak i w życiu.


- ... nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli z prawdą...

Błysk w ich oczach nieco przygasł gdy przypomnieli sobie ile kłamstw i niedomówień było kiedyś między nimi. Ile spraw trzeba było naprostować nim otworzyli się przed sobą. Teraz oboje cenili szczerość. Była to najważniejsza cecha ich związku.


- Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...

Ich oczy ponownie się spotkały. Nie potrzebowali słów. Oboje wiedzieli, że zrobią dla siebie wszystko.


- Miłość nigdy nie ustaje... 

Uśmiechnęli się do siebie wiedząc, że to co ich połączyło przetrwa nawet śmierć.


- Kakashi, czy bierzesz sobie tą kobietę za żonę i przysięgasz jej bronić ze wszystkich sił swoich, kochać ze wszystkich sił swoich, szanować ze wszystkich sił swoich i objąć opieką jako głowa rodziny którą zaraz utworzycie?

Iskierki w czarnych oczach powiedziały jej więcej niż mogły jego słowa.

- Tak 

Przeważnie pewny siebie i twardy głos mężczyzny był tym razem delikatny i czuły. Tylko dla niej taki się stawał. Czuła się z tego powodu niesamowicie wyróżniona.

- Sakuro czy bierzesz sobie tego mężczyznę za męża i przysięgasz bronić go ze wszystkich sił swoich, kochać ze wszystkich sił swoich, szanować ze wszystkich sił swoich i objąć opieką jako strażniczka domowego ogniska rodziny, którą zaraz stworzycie?

Widział ją zawstydzoną, skromną ale i całkowicie szczęśliwą. Zawsze umiał wyczuć kiedy nie jest do końca szczera. Ktoś taki jak ona nie umie ukrywać uczuć. Czytał z niej jak z księgi. A teraz widział w jej oczach prawdę, szczerość i miłość która niezmiennie go zaskakiwała.

- Tak

- A zatem ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować i rozpocząć najtrudniejszą misję w Waszym życiu!

Ich usta spotkały się a po ciałach przebiegł dreszcz. Jak zawsze gdy byli blisko siebie. Wszystko wskoczyło na swoje miejsce. To było zapisane od stworzenia świata. Połączyli się tak jak to było im pisane. Od zawsze.





Powiem wam, że czasem dłużej szukam arta do notki niż ją piszę xD To co pokazał mi internet w tym wypadku to kosmos (łącznie z tym, że jakaś para w Japonii brała ślub jako Kakashi i Sakura cosplay o.O)

Dajcie znać, które arty Wam tu najbardziej pasują ;) 


Ten wydaje mi się najlepszy jednak trochę nie podoba mi się wygląd Sakury ;D


Nr 2 mnie po prostu rozbroił :> Taki słodki że rzygam tęczą :D Chyba najlepszy jednak ten!

Z sensownych artów to jeszcze w oko mi wpadł ten ;)


 Tu Sakura wygląda ładnie ;) Ale chyba trochę przesadzona kiecka?

I taką sukienkę sobię wyobrażam:) Skromna, ładna, delikatna, romantyczna. Tak jak klimat tego shota :)




niedziela, 10 lutego 2019

One shot - Oddział zamknięty

Wybaczcie to opóźnienie ale byłam w trakcie sesji i trochę nie miałam głowy do pisania ;P

Kolejny stary one shot, który piszę od nowa. Jednocześnie się wkurzam i cieszę. Wkurzam bo tamten był naprawdę fajnie napisany. Cieszę bo mogę napisać go jeszcze lepiej ;) Zapraszam na Oddział Zamknięty!

Ostrzeżenie: Będzie przemoc, brutal i ogólny niesmak oraz lekki smutek - czytasz na własną odpowiedzialność  ;]

Obiecuję, że na walentynki będzie coś weselszego!



Przekroczył bramę Głównego Szpitala Psychiatrycznego Konohy czując niemiły uścisk w dołku. Nigdy nie lubił szpitali a zwłaszcza takich, gdzie nie ma klamek. Kiwnął strażnikowi i przeszedł przez główny hol. Dobrze znał ścieżkę, którą podążał. Przechodził nią już o wiele za dużo razy. Pokonywał kolejne strzeżone drzwi kiwając każdemu strażnikowi. Nie mógł znieść widoku ich pozbawionych wyrazu twarzy. Jakby tragedie, które rozgrywały się w tym miejscu w ogóle ich nie ruszały. A może to i lepiej? Może tylko dzięki temu sami nie wariowali? Może to był sposób, żeby nie oszaleć przez pracę w tym ponurym, szarym, pozbawionym współczucia miejscu. Schodził coraz niżej czując się jakby wkraczał w paszczę lwa. Pojedyncze krzyki i śmiechy dochodzące z sal chorych przyprawiały go o gęsią skórkę choć niewiele w życiu potrafiło go wystraszyć.

Dotarł do ostatnich drzwi przed którymi w dyżurce siedziała pielęgniarka odcinkowa. Korpulentna kobieta skinęła mu na powitanie i wygrzebała klucze z szuflady. Wyraz jej twarzy był równie obojętny jak wszystkich w tym miejscu. Nie chciałby mieć z nią do czynienia. Jej męska sylwetka zdradzała, że jeśli tylko by chciała, mogła powalić go na ziemię i przytrzymać na tyle długo, żeby nie mógł złapać tchu.

Otworzyła drzwi przepuszczając go. Szli długim korytarzem pozbawionym okien, na końcu którego były kolejne metalowe drzwi. Za tymi metalowymi były kolejne żelbetonowe i następne ołowiane Tyle zabezpieczeń..

W końcu stanęli przed ostatnimi - najcięższymi i najgrubszymi drzwiami jakie widział.

- 15 minut Hokage -sama.

Kiwnął głową. To była najprostsza metoda komunikacji w tym miejscu. Drzwi z trudem ustąpiły ukazując malutką salę bez okien i drzwi. Jedynym źródłem światła była migocząca jarzeniówka wisząca pod sufitem. Wszedł ostrożnie utkwiwszy spojrzenie w dziewczynie skulonej w kącie sali. I tak jak za każdym razem gdy ją widział poczuł ukłucie w sercu.

Jej skóra kiedyś brzoskwiniowa teraz blado-szara przywodziła na myśl trupa. Podkrążone i przekrwione oczy błądziły po pomieszczeniu lecz nic nie widziały. Jedynym radosnym kolorem były jej różowe włosy - niegdyś delikatne i zadbane - a teraz skołtunione i brudne. Widać po niej było, że bardzo schudła jakby nie mogła jeść albo jedzenie stawało jej w gardle. Obraz nędzy i rozpaczy.

Przestąpił krok na przód a drzwi za nim zamknęły się z hukiem. Dziewczyna nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Była całkowicie w swoim świecie.

- Sakura.. To ja Kakashi

Podszedł dwa kroki w przód jednak dziewczyna nie zareagowała. Wiedział, że musi podchodzić ostrożnie. Nie bez powodu strzegły jej takie drzwi. Już nieraz udowodniła jak silna potrafiła być. Zwłaszcza w momencie kiedy ją znaleźli..  Jednak teraz patrząc na nią Hatake wątpił czy mogłaby cokolwiek zrobić.

- Sakura.. Poznajesz mnie?

Dziewczyna przebiegła po nim mętnym przerażonym wzrokiem i wcisnęła się jeszcze bardziej w kąt pomieszczenia. Stłumił przemożną chęć by ją utulić. Smutek rozlewał się po jego ciele jak zaraza. Co doprowadziło ją do tego stanu?

Po to tu był. Żeby się tego dowiedzieć.

Kucnął przed nią i spróbował złapać jej spojrzenie. Podniosła na niego te niesamowicie zielone przestraszone oczy i jej wzrok na chwilę stał się jakby bardziej przytomny.

- Ka... ka...

Jej spojrzenie znów stało się mętne. Tylko tyle dało się z niej wykrzesać.

Sięgnął powoli do opaski na swoim lewym oku i uniósł ją mówiąc jednostajnie i powoli.

- Przyszedłem, żeby spróbować Ci pomóc. Nie zrobię Ci krzywdy. Nie bój się.

Pochwycił jej ufne spojrzenie i otworzył lewe oko ukazując czerwień sharingana. Widział wyraźnie jak wyraz jej twarzy się zmienia. Jak panika zaczyna ją owładniać. Nienawidził tego momentu ale to było konieczne. Tylko on w całej wiosce potrafił wejść w jej umysł. Aktywował sharingana i zagłębił się w jej myśli.

Tak jak od kilku tygodni, przeglądał dzień po dniu z jej wspomnień. Musiał znaleźć coś co by tłumaczyło jej stan. Co by tłumaczyło dlaczego znaleźli ją w jednym z zaułków kompletnie oszalałą i poranioną jakby zaatakował ją wściekły niedźwiedź.

Każdy dzień wyglądał podobnie. Wstawała, szła do szpitala na praktyki, wracała do domu, szła na spotkanie z narzeczonym, znów wracała do domu. Codzienne czynności, które nic nie wnosiły do sprawy. Znał je już niemal na pamięć. Sprawdzał każdy dzień po kolei na dwa tygodnie wstecz szukając choćby najmniejszej wskazówki. Westchnął zrezygnowany gdy doszedł do ostatniego dnia. Obraz urywał się dokładnie w momencie, kiedy wychodziła z domu na praktyki. Czarna nieprzepastna aura, której nijak nie mógł przebić. Tak jak zawsze. Już miał się wycofać i zrezygnować, gdy do głowy wpadła mu pewna myśl.

A gdyby tak? Może jej zaszkodzić.. Ale z drugiej strony.. Może to jest sposób?

Skupił się najmocniej jak potrafił i w duchu zmówił szybką modlitwę aby nie zrobić jej krzywdy. Splótł ręce i wykonał pieczęcie aktywując Mangekyou. Poczuł, że jego oko pali jakby ktoś wlał mu do niego wrzątek. Wrażenie za każdym razem było tak samo nieprzyjemne, jednak ku jego zaskoczeniu i uldze podziałało. Czarna mgła ustąpiła ukazując ciąg dalszy, który był dotąd nieosiągalny.

Zobaczył jak na zwolnionym filmie Sasuke, staje przed dziewczyną i bez słowa łapie ją w genjutsu. Mroczny cień zagościł w sercu Hatake. Od początku "trening" w Górach Północnych na który Sasuke udał się kilka dni przed odnalezieniem Sakury jest podejrzany. Oraz fakt, że ród Uchiha stanowczo odmówił zbadania dziewczyny z uwagi na jej narzeczeństwo z najmłodszym z rodu. Tłumaczyli się, że mogli by być stronniczy. Jakież było ich niezadowolenie, gdy Kakashi jako Hokage postanowił sam zbadać sprawę. Najwidoczniej zapomnieli o fakcie, że nie tylko oni posiadali sharingana.

Obserwował w napięciu jak Sasuke prowadzi niczego nieświadomą Sakurę do siedziby rodu Uchiha. Podążał za nimi aż do głównego budynku rady rodziny gdzie mijało ich coraz więcej członków kiwając im porozumiewawczo głowami na powitanie. Weszli do ogromnego holu skąd skierowali się do izby obrad. Czyżby Sakura brała udział w jakimś sekretnym spotkaniu?

Wiele razy zasiadał w tej sali uczestnicząc w obradach Policji Konohy jednak po dziś dzień nie miał pojęcia o klapie w podłodze, którą Sasuke otworzył i którą wprowadził zahipnotyzowaną Sakurę wgłąb podziemi.

Czuł, że to co zobaczy wcale mu się nie spodoba.

Wszedł za nimi w ciemność, schodząc schodami coraz niżej i niżej aż w końcu jego oczom ukazało się migotliwe światło pochodni. W końcu schody skończyły się prowadząc do olbrzymiej sali wypełnionej zakapturzonymi postaciami. Na samym środku pomieszczenia stał wielki kamienny stół z rzemieniami wiszącymi z każdego rogu.

Teraz już wiedział, że na pewno nie spodoba mu się to co zobaczy.

- Sasuke Uchiha.. - po sali potoczył się głos lecz nie można było zlokalizować, która postać wypowiedziała te słowa. Jedno było pewne. Znał ten głos bardzo dobrze. Głowa Rodu. Fugaku Uchiha.

- Przybyłeś tu jako dorosły mężczyzna, członek rodu Uchiha. Przybyłeś by prosić Radę o wykonanie Rytuału Próby na kobiecie która ma przyjąć nazwisko Rodu Który Stanowi Prawo.

- Proszę Radę o wykonanie rytuału - słowa Sasuke były w pełni poważne, jednak uśmieszek pełgający po jego ustach sprawił, że Hatake zrobiło się niedobrze.

- Karty Kodeksu mówią, iż Rytuał Próby jest jednym z najstarszych obrzędów przeprowadzanych w naszym rodzie na każdej kobiecie pragnącej przyjąć nazwisko Uchiha. Jest konieczny aby dowieść, że kobieta zasługuje na zaszczyt otrzymania nazwiska Rodu Który Stanowi Prawo. Muszę Cię uprzedzić że Rytuał Próby może przynieść tej kobiecie kalectwo, obłęd lub śmierć. Czy mimo to chcesz się go podjąć?

- Tak - Sasuke skinął głową udając, że jest mu ciężko. Kakashi znał go na tyle dobrze, że wiedział iż wcale tak nie jest.

- A zatem! Niechaj się stanie!

To było chore. Ród Który Stanowi Prawo? Co to do cholery za sekta!

Znikąd zaczęły dobiegać odgłosy bębnów, wyznaczające uderzenia serca Hatake. Mimo iż był tylko świadkiem oddałby wszystko by wyrwać dziewczynę z rąk tych chorych ludzi i uciec z nią jak najdalej. Niestety nie mógł tego zrobić. Patrzył na coś co się już stało. Młody Uchiha poprowadził niczego nieświadomą dziewczynę i brutalnie zdarł z niej ubranie na oczach wszystkich zgromadzonych postaci.

Chciał odwrócić wzrok. Tak bardzo nie chciał tego widzieć, jednak to czego był świadkiem całkowicie go sparaliżowało. Jak zahipnotyzowany patrzył jak Sasuke popycha ją na stół, przypinając ręce i nogi starymi wysłużonymi rzemieniami. W rytmie bębnów obszedł powoli stół jakby odgrywał jakąś niesamowicie ważną rolę. Jego ruchy i postawa wskazywały na pewność siebie i teatralność. Uśmieszek zmienił się w złowieszczy uśmiech szaleńca. Jednym ruchem rozebrał się i wspiął na stół.

Boże.. To na tym polegał "Rytuał Próby"..

Hatake widział dokładnie, jak oczy Uchihy aktywują się patrząc łakomie na dziewczynę, która widząc przerażającą czerwień uwalnia się z genjutsu.

- Sasuke.. Co...

Jednak jej narzeczony nie odpowiedział. Zakrył jej usta dłonią i wszedł w nią gwałtownie. Dźwięk tłumionego przerażającego krzyku przedarł się przez dźwięk bębnów.

Poruszał się gwałtownie i szybko nie przejmując się stróżką krwi wypływającą spomiędzy nóg Haruno. Trzymał ją w żelaznym uścisku nie zważając na jej krzyki i łzy płynące z oczu utkwionych w czerwień Sharingana. Rzemienie puściły, jednak dziewczyna zamiast odepchnąć Uchihę, zaczęła ranić sama siebie.

Boże... To nie był niedźwiedź.. To była ona sama...

Uwolnił się z Mangekyou lądując z powrotem w celi bez okien. Nie mógł się uspokoić. Jego serce szalało bijąc w rekordowym tempie a z oczu nie wiedzieć kiedy pociekły łzy.

Rany boskie... To co spotkało tą dziewczynę było niewyobrażalne. Gwałt. Brutalny gwałt z użyciem kontroli umysłu. Zbezcześcił nie tylko ciało ale i umysł. A dziewczyna wpadła w obłęd.

Był tak zdjęty szokiem i wykończony Mangekyou, że z letargu wyrwały go dopiero ramiona oplatające jego klatkę piersiową.

A więc to tak się skończy. Zostanie zabity w przypływie szału przez własną uczennicę i kobietę, którą uważał za kogoś bliskiego. Nikt nie zdąży zareagować. Nie dadzą rady dostać się przez wszystkie zabezpieczenia na czas.

I w tedy usłyszał słowa, które rozlały w jego sercu niewypowiedzianą ulgę.

- Kakashi... Jesteś... Nie zostawiaj mnie...

Spojrzał w dół by zobaczyć wczepioną w niego Haruno, która łkała utkwiwszy wzrok w jego klatkę piersiową. Wzrok, który nie był już mętny i nieobecny. Wróciła.




Trochę pojechałam po Uchihah ale sami wiecie, że raczej nie darzę ich sympatią ;P 

Ciężko było dobrać arty, mam nadzieję że się udało ;]











Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.