Podglądacze

czwartek, 17 stycznia 2019

One shot - Dzwoneczki

A co by było gdyby "Podwójny szpieg" kończył się właśnie w tym momencie? Co by było gdyby.. cała historia wzięła w łeb? Gdyby całe przygotowania, misja, tytułowy szpieg i wszystkie uczucia rodzące się w naszych bohaterach zakończyły się w tym momencie? Poniższy tekst stanowi alternatywne zakończenie ale może być też niezależnym one shotem  ;)

Standardowe ostrzeżenie: Będzie smuteczek!

P.s. Kolejny będzie już radosny obiecuję! ;D 



Miasto hazardu śpi bardzo krótko. Neony i szyldy świecą do pierwszych promieni słońca, a wszelkiego rodzaju lokale i kasyna zamykają się wraz z ostatnim klientem zataczającym się na zewnątrz. Jest jednak taki moment gdy noc przytłacza miasto. Moment gdy przeważnie tętniące życiem ulice cichną na krótką chwilę nabierając oddechu na następny dzień. Jest to czas, kiedy nikt niepotrzebnie nie zakłóca tego odpoczynku, a każdy pracujący czy też bawiący się w tym miejscu człowiek zapada w sen szykując się do kolejnego przebudenia tej wielkiej bestii jaką jest Yamataka.

Lecz ta noc była inna.

Choć niebo było równie czarne jak zawsze, a gwiazdy delikatnie migotały nad uśpionym miastem rozpusty, to tej nocy coś ośmieliło się zaburzyć absolutny spokój.

Dźwięk dzwoneczków - delikatny, choć wyraźnie odznaczający się w otaczającej miasto ciszy pobrzmiewał snując się przez senne ulice. I choćby jak szukać i gdzie nie zaglądać to źródła tego dźwięku nie dało się znaleźć. Tak jakby.. był wszędzie. Jakby dochodził ze ścian, zaułków czy piwnic miasta. Delikatne brzęczenie przemierzało przez miasto prowadząc na jego obrzeża, a im bardziej oddalało się od miasta tym stawało się wyraźniejsze. Dochodziło z małego otworu poza metropolią, wychodzącego tuż pod wielkim głazem zasłaniającym wejście. Brzęczenie nasilało się i nasilało aż w otworze ukazało się migoczące światło. W samym środku osnutej ciszą nocy, na powierzchni pojawiły się spowite czernią niewielkie postacie.

Tajemniczy korowód wyłonił się z dziury pod skałą stąpając cicho i ostrożnie wgłąb nocy. Delikatne światło pochodni oświetlało drogę postaciom w płaszczach, a dźwięk dzwoneczków towarzyszył bezszelestnym krokom. Na sobie tylko znany sygnał postacie z pochodniami przystanęły ustępując miejsca cieniom niosącym dwa podłużne kształty położone na noszach przystrojonych skromnymi kwiatami. Osobliwy korowód skierował się na pobliski pagórek brzęcząc cichutko dzwoneczkami i intonując żałobną pieśń traktującą o pożegnaniu. Dotarłszy na szczyt jedna z pierwszych postaci odsłoniła twarz by w świetle migoczącego ognia ukazało się jej blade dziecięce oblicze. Dziewczynka o blond włosach i niesamowicie niebieskich oczach przyglądała się jak jej koleżanki kładą dwa kształty okute w białe płótna tuż obok dziur wykopanych obok siebie. Po jej policzkach na nowo potoczyły się łzy, które niepowstrzymanie płynęły od straszliwych wydarzeń poprzedniego dnia.

Każdy tragiczny szczegół wyrył się w jej głowie nie pozwalając zamknąć oczu. Wciąż i wciąż przed oczami stawała jej młoda kobieta o różowych włosach. Tak dobra i mądra. Nieludzko silna. Wijąca się w spazmach. Próbowała się uzdrowić, aby pomóc swojemu towarzyszowi. Niestety zamiast ozdrowieć dziewczyna odeszła. Umierała na oczach dziewczynki, która za wszelką cenę próbowała jej pomóc. Ale cóż może zrobić dziecko w obliczu śmierci? Sądziła, że po tym przerażającym przeżyciu nic nie wstrząśnie nią bardziej.

Jednak się myliła.

Mężczyzna, którego próbowała uratować kobieta odzyskał przytomność. Nie spodziewała się tego. Gdyby tak było, nie pozwoliłaby mu zobaczyć zmarłej towarzyszki obok siebie. Obudził się, a gdy zrozumiał co się stało w jego oczach pojawił się taki ból jakiego jeszcze u nikogo nie widziała. Choć każdy ruch sprawiał mu ból, doczołgał się do niej i przytulił jej martwe ciało do siebie. Rozpacz. Tak można było określić emocje targające mężczyzną. I równie niespodziewanie jak ona, umarł i on. Zmarli oboje choć powinni żyć.

Byli shinobi tyle wiedziała. Nie znała ich imion, celu w jakim się pojawili ani uczuć jakimi siebie darzyli. Wiedziała jedynie, że byli sobie bliscy. Nikt przecież nie poświęca się dla kogoś innego tak bezinteresownie. Wiedziała, że imiona które jej podali były fałszywe jednak nie chciała by ich groby były bezimienne. Na ociosanych kamieniach, krzywym dziecięcym pismem wyryła imiona, którymi się przedstawili. W świetle migoczących pochodni spojrzała na napisy i nowa fala łez potoczyła się po jej policzkach.

"Kakuro Onii-san " a tuż obok "Saruna One-san"

Złożyły ciała do grobów i odmówiły krótką modlitwę a dźwięk dzwoneczków ucichł tak jak ucichło ludzkie życie przykryte warstwą ziemi.

Odchodząc oglądnęła się jeszcze i pochyliła głowę w geście szacunku. W jej życiu mało było dobrych ludzi. Szkoda, że nie dane jej było poznać ich lepiej. Lecz miała nadzieję, że tam gdzie są teraz, będą mogli być szczęśliwi. Razem.



*Onii-san - starszy brat, one-san - starsza siostra






 

Boże.. Aż mnie zasmuciło jak przeczytałam po opublikowaniu ;(  Czyli poziom smuteczka wysoki xD


Och och... Jaki cudowny art <3 Musiałam dodać ^^ 





5 komentarzy:

  1. Mój Boże kochany... To było niesamowicie poruszające... Tak okrune i smutne...
    Niesamowicie opisane, aż do tego stopnia że poczułam rozpacz tej dziewczynki...
    Tylko błagam! Nie kończ opowiadania w ten sposób...

    Dużo weny życzę i pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poziom smuteczka wyskoczył poza skalę... A art piękny. A Ty byłabyś straszną łajzą jakbyś skonczyła opoiwiadanie w ten sposób. I do tego perfidną! Ale nie jesteś łajzą prawda? ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no ostro grasz koleżanko :D ale zgadzam się z Panią Persefoną w 100%, droga Autorko nie możesz nam tego zrobić :) to by było zbyt okrutne xd nie wyobrażam sobie co czuła ta mała kiedy jednak oboje umarli mimo, że wszyscy widzieli w nich silnych ludzi którzy jednak mimo wszystko muszą przeżyć, tak po prostu. A tu jednak życia jest okrutne.. No strasznie smutne to było :( I arcik rzeczywiście śliczny, taki błogi :)

      Usuń
  3. Skoro to zakończenie jest "alternatywne" i jest jako one shot a nie rozdział więc nie macie się czego bać ;D Nie jestem aż tak okrutna ^^ Kolejny rozdział się pisze i zdradzam - wszyscy żyją! ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no Pani Autorka wie, że ja sobie tylko gadam, a co ona zrobi to święte i tak będę czytać i zaglądać ;) ale kto mi zabroni raz na czas ponarzekć i się pobuntować :D

    OdpowiedzUsuń

Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.