Podglądacze

wtorek, 20 lutego 2018

Rozdział VII Rozbite lustro

Siedział przy oknie swojego pokoju i zerkał na krajobraz rozpościerający się za taflą szkła. Zwiewne firany kołysały się w rytm powiewów wiatru a jounin sięgnął po paczkę papierosów schowaną w szufladzie przy swoim łóżku. Ciemny pokój rozbłysnął na chwilę pomarańczowym blaskiem, gdy odpalił zapałkę i pociągnął pierwszy wdech. Wypuścił powietrze w kierunku okna i sięgnął po szklankę z whisky. Oparł nogi na drugim krześle i obserwował w ciszy gwarne towarzystwo przebiegające ulicami Tokigamy, korzystające z wieczoru mimo burzy. Zastanawiał się nad zadaniem, które miał do wykonania. Zapowiadało się, że prędko nie zobaczy wioski. Z jednej strony się cieszył. Może jego psychika choć na chwile odpocznie od bolesnych wspomnień. Z drugiej jednak strony czuł się w jakiś sposób odpowiedzialny za osadę. Nie lubił zostawiać wioski na tak długo bez opieki. Wiedział, że to wyjątkowo irracjonalne uczucie ale nad pewnymi sprawami starał się po prostu nie myśleć.
Błyski raz po raz rozświetlały jego pokój a grzmoty odbijały się echem od okalających wioskę gór. Nagle usłyszał grzmot nieco inny od pozostałych. Nie był do końca pewien czy to aby na pewno odgłos pioruna. Wsłuchał się w ciszę przeszywaną jedynie strugami deszczu uderzającymi o dach budynku. Miał wrażenie że ten odgłos dochodził bardziej z bliska. Wstał i podszedł do drzwi nasłuchując jednak nic nie usłyszał. Wrócił na swoje miejsce ale coś nie dawało mu spokoju. Czy Sakura aby na pewno zamykała drzwi na klucz? Zerwał się na równe nogi gdy usłyszał ponowny huk tym razem towarzyszący głuchemu dźwiękowi upadania czegoś ciężkiego na podłogę. Wyskoczył ze swojego pokoju i wpadł niemal z drzwiami do pokoju kunoichi by zastygnąć z przerażenia. Podobnie jak młody recepcjonista stojący w rozkroku ze spodniami spuszczonymi do kolan z nożem kuchennym w ręku. Zza łóżka widać było tylko bose nieruchome stopy z kolorowymi paznokciami. W jego wnętrzu eksplodowała furia. Nim zdążył pomyśleć doskoczył do chłystka i pociągnął go za ubranie tak mocno, że rozerwało się pod jego dłońmi. Zamachnął się pięścią i uderzył wprost w szczękę, która złowieszczo chrupnęła. Głowa chłopaka odskoczyła w bok odrzucona potężnym ciosem, jednak czerwona mgiełka przed oczami Hatake tylko się pogłębiła. Zwarci w walce nie zwracali za bardzo uwagi na to co przy okazji dewastują. Młody próbował się zasłaniać jednak szarowłosy był szybszy. Wymierzał wściekłe ciosy z niezawodną precyzją. W końcu jounin z groźnym warknięciem rzucił brunetem o sąsiednią ścianę i z satysfakcją zanotował dźwięk łamiących się kości. Takashi osunął się po ścianie pozostawiając na niej ślad krwi. Nie zdążył się nawet odezwać, a szarowłosy dopadł go i okładał tak długo aż ten nie przypominał mielonego mięsa. Sięgał już do opaski na sharinganie i był tuż tuż od użycia na nim Tsukuyomi... jednak w porę się opamiętał. A może to dlatego, że chłopak w końcu stracił przytomność? Dysząc ciężko jounin wstał i oparł się o ścianę zostawiając na niej krwawy odcisk ręki. Nie walczył jak ninja. Nie myślał o tym co robi. Ciało działało instynktownie. Wściekłość szalała w nim jak burza, która przetaczała się aktualnie nad miastem. Jego wzrok padł na nogi dziewczyny wystające zza łóżka i po plecach przebiegł mu dreszcz. Pierwszy raz od dawna poczuł strach. A jeśli nie zdążył? Podszedł szybko do brzegu łóżka i jego oczom ukazała się ubrana jedynie w ręcznik, nieprzytomna Sakura z paskudną raną na głowie z której obficie walała się krew. Była trupio blada. Uklęknął przy niej, podniósł jej tułów i pospiesznie sprawdził puls. Przelała mu się przez ręce jednak puls miała zachowany.
-Bogu dzięki... - westchnął i skupił się z całych sił, a z jego dłoni wypłynęła zielona czakra. Nie był specjalnie dobry w medycynie ale każdy shinobi przechodzi podstawy udzielania pierwszej pomocy. A on w tej chwili miał gorącą nadzieję że te podstawy wystarczą. Kolory stopniowo zaczęły powracać na jej twarz a sama dziewczyna zaczęła oddychać bardziej miarowo i głęboko. To chyba dobry znak. Wypuścił powietrze, które nieświadomie wstrzymywał i położył ją na łóżku przykrywając kocem. Wszystko wokół nich było albo zniszczone albo poplamione krwią i drżało. Drżało? Nie. To on drżał przepełniony wściekłością, która wciąż w nim krążyła. Miał tylko nadzieję że tamten gówniarz nie zdążył zrobić jej krzywdy... Na samą myśl o tym zadrżał mocniej z tłumionej furii i ponownie zamarzył aby użyć na tym gnoju Tsukuyomi. Zerknął na dziewczynę żeby się nieco uspokoić. Posiniaczona twarz, rozcięty łuk brwiowy i ciągle nowe siniaki wykwitające na jej rękach jakby ktoś je tam malował niewidzialnym pędzlem. To wszystko sprawiało że miał ochotę wyć. Ona była taka młoda... Nie uspokoił się a tylko bardziej rozwścieczył. Dlaczego nie zauważył chorego zainteresowania Takashiego?! Cholera odpowiadał za nią... Czy jego historia musi się tak wrednie zapętlać? Pokiwał głową nad własnym pechem i podszedł do ścierwa leżącego na ziemi. Musiał posprzątać. I czuł, że na jednej whisky może się dzisiaj nie skończyć...
Obudził ją okropny ból głowy i zapach papierosów. Podniosła rękę aby chwycić się za bolące miejsce i jej oczom ukazały się siniaki na rękach. Skąd je miała? Co się do cholery stało? Próbowała wstać jednak nie bardzo się jej to udało. Rozejrzała się po pokoju i pierwsze co rzuciło się jej w oczy to obraz zdewastowania i niewątpliwie rzezi. Każda ściana w pokoju miała na sobie ślady krwi a przewrócona komoda, zrzucony wazon i przekrzywiony rozdarty obraz tylko utwierdziły ją w tym, że rozegrała się tu walka. Spojrzała w dół i zobaczyła, że o jej łóżko siedzi oparty Hatake i z zaciętym wyrazem twarzy patrzy w jeden punkt. Jedną rękę opierał na zgiętym kolanie a drugą podniósł do ust osłoniętych bandażem by po chwili z pomiędzy białych zwojów ulotnił się strumień dymu. Od kiedy jej sensei palił? Przyjrzała mu się i zobaczyła na jego potarganym ubraniu ślady krwi. Co jest do cholery?
-Kakashi-sensei... - Wychrapała i nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Kąpiel, pukanie do drzwi, odwiedziny Takashiego i jego atak. Kakashi zerknął na nią i z powrotem odwrócił głowę.
-Nic Ci nie jest? - zapytał wypranym z emocji głosem
-Ja.. chyba.. chyba nic.. Kakashi-sensei.. Co się stało? - Zapytała z przerażeniem a w jej oczach stanęły łzy. A co jeśli...
- Coś cię boli? - znowu ten suchy głos.
- Głowa.. - zwiesiła głos oglądając swoje posiniaczone ciało.
- Kakashi... - jęknęła przerażona i rozpłakała się na dobre obejmując swoje kolana i kołysząc się w przód i w tył. Zamiast się uspokajać rozpaczała coraz mocniej i mocniej, aż praktycznie nie widziała na oczy. I w momencie kiedy myślała że już nie wytrzyma tego przerażenia poczuła ciepłe ramiona oplatające ją i przyciągające do muskularnego drżącego torsu. Wczepiła się w resztki koszuli czując przerażenie. Kołysał ją tak uspokajająco dopóki płacz nie zmienił się w szloch, przez który usłyszała w końcu jednostajny spokojny głos powtarzający, że już wszystko dobrze, że jest bezpieczna i że nic jej nie grozi. Tego teraz potrzebowała najbardziej. Uczucie ulgi napełniało ją coraz bardziej aż zasnęła z wyczerpania w ramionach Hatake.
Gdy ponownie się obudziła wspomnienie wczorajszego ataku natrętnie powracało z każdym przykrym szczegółem. Leżała z zamkniętymi oczami mając nadzieję, że to tylko koszmarny sen. Czuła jednak pulsujący ból głowy i siniaki, które zostawił jej Takashi. W końcu zmusiła się do uchylenia powiek i usiadła na łóżku obserwując swój pokój. Była sama, a pomieszczenie w którym spała zostało skrupulatnie posprzątane. I gdyby nie subtelny zapach krwi pomieszany z silnym detergentem, który potrafiła doskonale wyczuć jako medic ninja niemal uwierzyłaby że faktycznie to był tylko sen. Wstała powoli świadoma każdego kawałka ciała, który przypominał jej o stoczonej walce. Powoli doczłapała się do łazienki i skrzywiła niemiłosiernie patrząc na swoje odbicie. Potargane włosy, opuchnięte czoło i ślady siniaków nadawały jej naprawdę żałosnego wyglądu. W przypływie wściekłości walnęła pięścią w lustro, rozbijając je na setki kawałeczków. Zaczęła krążyć po łazience starając się uspokoić aż w końcu usiadła na wannie i zaczęła rozmyślać nad tym co musiało się wydarzyć. Ta świnia chciała... Poczuła jak krew odpływa jej z twarzy. Przecież straciła w tedy przytomność. Nie wiedziała czy dopiął swego. Szybko rozebrała się i wykonała parę pieczęci. Gdy jej czakra przestała krążyć po ciele wypuściła z ulgą powietrze. Wciąż była dziewicą. Ale niewiele brakło... Cholerny Takashi zaskoczył ją a ona jak ostatnia idiotka dała się podejść. Jakby w ogóle nie była ninja! Nowa fala wściekłości wezbrała w niej i z warknięciem weszła pod prysznic by zmyć z siebie wczorajszy dzień. Gdy skończyła, ubrała się i wzięła za leczenie siniaków. Nie mogła przecież zwracać na siebie zbytniej uwagi innych. W miarę jak wybroczyny bledły, młoda kunoichi uspokajała się a miejsce wściekłości zajęła spokojna analiza. Kakashi pewnie powstrzymał recepcjonistę w ostatniej chwili a potem prawdopodobnie się nim zajął. Zaskoczył ją rozmiar zniszczeń jakie przy tym poczynił ale z drugiej strony widać, że starał się zatrzeć ślady. Nie byłoby dobrze gdyby ktoś dowiedział się co tu się wczoraj stało. Dziś muszą kontynuować misję i udać się w dalszą podróż więc miała nadzieję, że Kakashi zadbał o wszystko. Na wspomnienie całego zdarzenia ponownie zadrżała ze strachu i tłumionej złości. Wczorajszego wieczora nie zachowała się jak kunoichi. Tak się szczyciła po zakończonym szkoleniu u gondaime! Była tak dumna, że stała się prawdziwą kunoichi. Dała się podejść jak dziecko... A miała przecież ważną misję do cholery! Z zaciętą miną pozbierała swoje rzeczy i chwyciła za klamkę obiecując sobie, że to ostatni raz kiedy okazała taką słabość. Następnym razem będzie gotowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.