Podglądacze

wtorek, 20 lutego 2018

Rozdział X Narzeczony

Znajdowali się w jej sypialni, która zdewastowana stanowiła obraz nędzy i rozpaczy. Ciszę przerywał tylko miarowe oddechy dwójki leżącej na łóżku. Spała jak zabita w jego ramionach podczas gdy on modlił się o jak najszybszą sposobność wypuszczenia jej. Nie przytulał tak żadnej kobiety od... dawna. Nie mógł patrzeć jak leży wtulona w niego ufnie jak dziecko, podczas gdy on zawalił na całej linii. Miał ją chronić. Miał strzec. Była pod jego opieką a o mało co nie zginęła w naprawdę okrutny sposób. Była dla niego kimś ważnym, ale już dawno ustanowił swoje zasady dotyczące pracy z bliskimi na misjach. Żadnego spouchwalania się. Owszem ułatwiało to zadanie ale nie do stopnia przytulania praktycznie nagiej, zmaltretowanej byłej uczennicy, która ściska go z pełną ufnością śpiąc w jego ramionach. Odczekał chwilę  aż jej sen stanie się głębszy i wyswobodził się z uścisku. Ułożył ją delikatnie na łóżku i ponownie przykrył kocem. Ścierwo na podłodze jęknęło przeciągle co podrażniło jego wewnętrzną furię. Podszedł do czegoś co jeszcze nie tak dawno było człowiekiem i odsłonił opaskę na lewym oku. Korciło go zamknięcie gnoja w kilkudniowym Tsukyomi jednak wiedział, że za bardzo osłabiłoby to jego wzrok więc jedynie uwięził Takashiego w zwykłym genjutsu i z westchnieniem zaczął go wstępnie leczyć. Nie wyszło by im na dobre gdyby ten padalec jednak nie przeżył.
I nagle coś się zmieniło. Powietrze zgęstniało a po karku przebiegł mu dreszcz.
- Obiecałeś... - dobiegło go zza pleców bezbarwnie wypowiedziane słowo. Odwrócił się i zobaczył Sakurę sztywno siedzącą na łóżku. Patrzyła na niego z obojętnością.
- Obiecałeś Kakashi. Miałeś mnie bronić. - Jej usta się poruszały ale to nie jej głos słyszał. Czuł jakby krew w jego żyłach zamieniła się w lód.
- Obiecałeś, że zawsze będziemy razem. Obiecałeś nie zrobić mi krzywdy.
Jej włosy zaczęły gwałtownie ciemnieć a oczy robiły się coraz bardziej brązowe. Rysy twarzy przekształcały się stopniowo postarzając dziewczynę, im dłużej powtarzała to jedno słowo. Na jej policzkach pojawiły się fioletowe pasy a usta wygięły w demonicznym uśmiechu. Czuł że jest mu na zmianę gorąco i zimno. Tyle uczuć szalało teraz w jego wnętrzu, że nie wiedział które ma odczuwać. Radość, przerażenie, miłość, tęsknotę, strach, złość? Przed nim siedziała miłość jego życia. Jego Rin. Ukochana, która była zawsze ostoją jego cierpienia. Przystanią na morzu bólu. Delikatna jak kwiat jaśminu, kołyszący się na wietrze. I nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie fakt, że zginęła kilka lat temu. Z jego ręki.
Nagle Rin zaczęła płakać. Rozpaczała tak jak jeszcze nigdy nawet przy odejściu Obito. Patrzyła na niego z tak wielką rozpaczą, że miał ochotę wyrwać sobie serce i dać jej jeśli tylko miało ją to pocieszyć. Już wstawał gdy Rin znowu zaczęła się przeobrażać. Tym razem jej włosy pojaśniały do subtelnego różu a oczy przybrały koloru najczystszej zieleni. Rysy twarzy wymłodniały i mimo iż teraz była to Sakura, rozpaczała nie mniej niż Rin. Wstał i chciał usilnie do niej podejść jednak łóżko zaczynało się od niego oddalać.
- Obiecałeś sensei nas zawsze bronić! Jak mogłeś do tego dopuścić? Dlaczego nie powstrzymałeś Sasuke? Dlaczego mnie nie uratowałeś? Obiecałeś... Liczyłam na Ciebie... obiecałeś... obiecałeś...
Im szybciej biegł tym łóżko z ponownie zmieniającą się dziewczyną oddalało się. Oddychał ciężko jak starzec, próbujący wspiąć się po stromych schodach. Miał wrażenie, że biegnie coraz wolniej. Tak bardzo chciał porozmawiać z Rin. Tak bardzo chciał pocieszyć Sakurę. Nie wiedzieć kiedy po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Im dalej oddalało się łóżko z wciąż zmieniającą się dziewczyną tym więcej słonych kropel napływało mu do ust. I gdy już myślał że straci je z oczu tuż przed nim pojawiła się demoniczna mieszanka Rin i Sakury. Dziewczyna płakała rozpaczliwie patrząc wprost w jego załzawione oczy. Ruszył ku niej nie wiedząc dokładnie co chciał zrobić, jednak jego ciało zamiast wyciągnąć ręce wykonało dobrze mu znane pieczęcie i nim zdążył powstrzymać rękę unoszącą świszczące przeraźliwie Raikiri trafił dziewczynę prosto w serce. Zastygł przerażony podczas gdy zjawa znieruchomiała pomiędzy przemianą z Rin w Sakurę stanowiąc kuriozalne połączenie dwóch kobiet. Kunoichi osunęła się na ziemię ukazując olbrzymią dziurę na środku klatki piersiowej. Przerażony krzyknął z rozpaczy i w tym momencie otworzył oczy.
Był znów w swoim namiocie, przez którego ścianki przesiąkały nieśmiałe promienie słońca.  Usiadł szybko i starł wierzchem dłoni łzy oszukując samego siebie że nigdy ich tam nie było. Dyszał ciężko jakby dopiero zakończył maraton. Koszmar pojawiał się często jednak nigdy nie było w nim Sakury. Zawsze była to w kółko ta sama sytuacja z Rin ale nigdy nie zaczynała się w ten sposób. Odetchnął parę razy głębiej i próbował pozbyć się resztek tragicznego obrazu kotłującego mu się w głowie. Przypominanie sobie nocy ataku na Sakurę tylko pogorszyło koszmar. Wiedział, że mimo zapewnień różowowłosej i tak będzie sobie wypominał to co się stało. I tak jak ona poprzysięgła sobie, że już nie będzie bezbronna, tak on obiecał sobie, że będzie ją chronił. Naruto wyruszył w świat, Sasuke zniknął a ona nie miała już nikogo kto mógłby ją obronić. Zbyt mocno przypominała mu w tym względzie Rin. Rin za którą także był odpowiedzialny. I którą zabił. Potrząsnął głową odrzucając natrętne myśli na które miał siły tylko po butelce whisky i skupił się na teraźniejszości. Drużyna 7 była dla niego przełomową misją i siłą rzeczy zżył się z tymi dzieciakami, choć dorośli i rozpoczęli swoje ścieżki. W świecie ninja drużyna jest jak rodzina i on dokładnie tak traktował te dzieciaki. Uznał zatem swój sen za ostrzeżenie, mówiące mu aby nie pozwolił historii zatoczyć koła. Zaśmiał się sarkastycznie i pokręcił głową nad swoją rolą w całej tej sytuacji.
Odetchnął jeszcze parę razy głębiej aby przegnać sprzed oczu nocne mary i poranne ponure przemyślenia i wygrzebał się z namiotu kierując się w stronę strumienia.
- Dzień dobry Kakashi - sensei! - dobiegł go radosny głos Sakury mieszającej ochoczo herbatę w kubku. Wokół ogniska stały już dwie miseczki świeżo przygotowanego ryżu. Podszedł do niej biorąc swoją porcję i szepnął ledwie słyszalnie
- Pamiętaj o misji. Kaishi.
Radość kunoichi jakby trochę przygasła. Jak migawka przed oczami pojawiła mu się scena ze snu.
- Dziękuję za śniadanie Saruna - kun. Jednak to ja powinienem panience przygotowywać posiłki nie odwrotnie.
Uznali, że tym razem Sakura będzie panienką z bogatego domu poszukującą swojej zaginionej cioci a Kakashi będzie jej opiekunem. Oboje byli zbyt charakterystyczni toteż Sakura była teraz blondynką o brązowych oczach a jounin zamaskowanym (a jakże!) brunetem z szarymi oczami. Na sharingan nałożył specjalną soczewkę aby zmylić potencjalnych atakujących, którzy mogli by znać Kopiującego Ninje, jednak przez nią nie mógł wykorzystać w pełni swojego genjutsu i bolało go ciągłe używanie obojga oczu. Wiedział jednak, że jest tak charakterystyczny, i że musi iść na maksymalne ustępstwa. Zjedli w ciszy po czym Sakura zasiadła do swojego codziennego treningu kontroli czakry. On natomiast siedząc pod najbliższą sosną wyciągnął papiery i zagłębił się w zaległej robocie. Nim się obejrzeli, musieli już wyruszać w dalszą podróż. Skierowali się dalej na południe zostawiając za sobą iglasty las wchodząc do wąwozu pomiędzy dwoma wzgórzami. Byli w tym momencie łatwym celem, jednak musieli być przede wszystkim wiarygodni. Do następnego miasta mieli dotrzeć dopiero jutro w południe zatem gdy słońce zaczynało chować się za jednym z górskich szczytów rozbili obóz przy lodowatym strumieniu spływającym z jednej z gór. Cały dzień młoda kunoichi opowiadała mu co zabawniejsze przypadki z jakimi spotkała się w swojej pracy medic ninja. Miał dziwne przeczucie że dziewczyna próbuje poprawić mu humor, choć starał się ukryć przed nią to w jakim stanie jest po nocy. Nie mógł jednak powstrzymać delikatnego uśmiechu pod maską. Był dumny z tego kim stała się Sakura i czuł w tym swój udział. Teraz gdy miała blond włosy i brązowe oczy bardziej niż kiedykolwiek przypominała mu Tsunade. Siedząc na brzegu strumienia obserwował jak dziewczyna rozstawia swój namiot a następnie przygotowuje kolację. Zerknął na jej twarz oświetloną blaskiem ogniska i w pewnym momencie poczuł falę rozczulenia, gdy jego była uczennica z delikatnym uśmiechem na twarzy nakładała potrawkę do dwóch miseczek. Podniosła wzrok i przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną patrząc na niego po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zawołała go skinieniem głowy. W mgnieniu oka znalazł się przy ognisku. Przyjął od niej miseczkę z potrawą i obserwując jej reakcję zadał nurtujące go pytanie?
- O czym przed chwilą myślałaś Saruno-kun? Miałaś.. tajemniczy wyraz twarz.
Dziewczyna poczerwieniała, przełknęła z trudem i zerknęła zaskakująco rozmarzonym wzrokiem na swojego towarzysza.
- Myślałam o swoim narzeczonym.
Słowa zawisły nad nimi a on nie wiedział co odpowiedzieć, więc wziął następny kęs uważając by nawet milimetr jego odsłoniętej twarzy nie ukazał palety uczuć które przez niego przebiegły. Zaskoczenie, niedowierzanie, ciekawość i przede wszystkim złość. Jak to się stało i kiedy? Czy mówiła prawdę czy kłamała? Może mówiła skrótami a może właśnie powiedziała prawdę? A jeśli to była prawda.. czuł złość. I nie miał pojęcia dlaczego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.