Podglądacze

wtorek, 20 lutego 2018

Rozdział VIII Skalpel i pięść

Przekręciła klucz w zamku i usłyszała jak za nią otwierają się drzwi od pokoju Hatake. Odwróciła się i zobaczyła jounina opartego o framugę swoich drzwi i przyglądającego się jej uważnie. Oceniał ją. Patrzyli na siebie bez słowa, ona z zaciętą miną a on z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W końcu kiwnął głową aby weszła do jego pokoju. Minęła go bez słowa i weszła do wypełnionego dymem papierosowym pomieszczenia. Jeśli jeszcze nie wiedziała dlaczego Kakashi wezwał ją do siebie to człowiek leżący na środku pokoju musiał być oczywistą podpowiedzią. Postać leżała tyłem do drzwi, związana i dziwnie znajoma. Odwróciła nieruchomą osobę i wciągnęła gwałtownie powietrze co z kolei doprowadziło ją do ataku kaszlu. Stanowczo za dużo było tu dymu. Na podłodze leżał Takashi choć z trudem poznała go przez twarz przypominającą bardziej mielone mięso  niż człowieka. Nabrzmiałe wargi, wybite zęby, złapany nos i oczy których praktycznie nie było widać spod opuchlizny. Krew sączyła się z niezliczonej ilości zadrapań i pęknięć a olbrzymie krwiaki nabrzmiewały w oczach. To wszystko składało się na wyjątkowo paskudną fioletowo - granatowo - czerwoną całość. Gdy już opanowała atak kaszlu spojrzała załzawionymi oczami na Hatake, który... zmieszał się.
- Trzeba go wyleczyć nim zaczną go szukać. - rzucił tylko nie patrząc jej w oczy i odwracając się do okna obserwował nieskazitelnie błękitne niebo.
Zdjęła plecak i wygrzebała swoją pokaźnych rozmiarów apteczkę. Będzie potrzebowała parę dobrych maści i dużo czakry.
- Muszę mieć więcej świeżego powietrza - rzuciła zerkając przelotnie na swojego sensei. Zachowywał się.. dziwnie. Rozmowny, elokwentny, otwarty Kakashi zniknął a pojawił się jakiś obcy, introwertyczny ninja którego nie poznawała. Bez słowa otworzył na oścież drzwi balkonowe nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem. Nie miała pojęcia skąd ta zmiana.
Rozsiadła się i zaczęła przygotowywać do operacji. Rozłożyła na podłodze matę na której na jałowo zaczęła układać wszystkie narzędzia jakie były jej potrzebne. Skalpele przeróżnych rozmiarów, kleszczyki, imadełka, szczypczyki i inne narzędzia których zwykły śmiertelnik nie oglądał na co dzień zalśniły w świetle wpadającym przez otwarte drzwi balkonowe. Obok poustawiała środki odkażające, maści z antybiotykami, górę gazików, bandaże i plastry. Lubiła być przygotowana na wszystko. Strzeliła złowieszczo na palcach i zabrała się do roboty. Odkażając ręce założyła rękawiczki i wykonała parę pieczęci. Jej ręce zapłonęły delikatną zieloną poświatą, którą uwielbiała obserwować niegdyś u Tsunade. Teraz ze zręcznością równą byłej sensei chwyciła skalpel średniej wielkości i zabrała się za nacinanie krwawych guzów na twarzy chłopaka. Poczuła tylko lekkie ukłucie współczucia, gdy chłopak poruszył się niespokojnie gdy zagłębiła ostrze spod którego trysła krew. Nim posoka zdążyła zabrudzić podłogę, dziewczyna nie odrywając wzroku od swojej czynności pochwyciła gaziki i szybko odsączyła szkarłatny płyn tętniący z naciętego krwiaka. Zauważyła, że rana zdążyła zaropieć co nieco utrudniało jej zadanie, ale nie była by uczennicą gondaime gdyby nie umiała sobie z tym poradzić. Proces oczyszczania ran z krwi i ropy był zabiegiem skrupulatnym i czasochłonnym, jednak dzięki czakrze wysyłanej przez skalpel do środka zranienia rozpoczynała już zasklepianie mniejszych naczyniek krwionośnych i oczyszczanie ich z ropy. Przemyła wszystko środkami odkażającymi i za pomocą zielonej poświaty wprowadziła do skaleczeń maść z antybiotykiem, która wchłaniała się natychmiast pod dotykiem jej dłoni. Następnym procesem było szycie specjalnymi nićmi wszelakich rozcięć. Pochwyciła kleszczyki, pensetkę, nici wrażliwe na czakrę i rozpoczęła haft godny mistrza koronek.
- Dlaczego tak się starasz? - niemal podskoczyła. Gdy wczuwała się w leczenie zapominała o bożym świecie. Dlatego nagłe pytanie przypomniało jej, że w tym pokoju jest ktoś jeszcze. Zerknęła na jounina który spoglądał jednym okiem w stronę Takashiego. Wciąż na nią nie patrzył.
Wróciła do szycia tłumacząc spokojnym głosem
- Na polu bitwy nie mam na takie zabiegi czasu. Tu jednak muszę postarać się aby nie pozostał żaden ślad naszej działalności - czy to Twojej czy mojej. Dzięki tym zabiegom nie będzie śladu po tym co się stało. - odpowiedziało jej mruknięcie aprobaty.
Gdy skończyła szyć wykonała kolejne skomplikowane pieczęcie i rozpoczął się proces ostatecznego gojenia. W miarę jak przesuwała dłonie spod jej rąk ukazywała się idealnie naprawiona twarz młodego recepcjonisty. Wyglądało to jakby wszystko było wcześniej narysowane a ona zmywała misterny makijaż. Zęby odrastały, opuchnięcia klęsły, rany zasklepiały się a nici medyczne świeciły fluorescencyjnie jeszcze przez kilka sekund by finalnie zniknąć pozostawiając nieskazitelną skórę. Następnie zabrała się za pozostałe obrażenia i aż sapnęła badając chłopaka. Pęknięte żebra, złamany mostek, żuchwa i ręka oraz pęknięta czaszka. Jeśli jeszcze nie wyobrażała sobie co się działo podczas gdy ona była nieprzytomna to teraz już doskonale wiedziała. A fakt że Kakashi był nietknięty mówił sam za siebie. Niemal zabił Takashiego.  Spojrzała na swojego sensei z niemym pytaniem a on jakby czytał w jej myślach odpowiedział tylko:
- Po prostu go ulecz.
Zabrała się więc do roboty i już po chwili wszystko co było złamane wskakiwało na swoje miejsca z akompaniamentem nieprzyjemnych chrupnięć. Zadowolona ze swojego efektu pozbierała narzędzia i zaczęła je dezynfekować. W tym czasie Kakashi podszedł do chłopaka i usadowił go opartego o łóżko. Rozwiązał mu ręce i sięgnął do opaski na sharinganie. Z zaciekawieniem zerknęła na Błysk Konohy i obserwowała jak używa potęgi swojego oka. Wykonał parę pieczęci i spojrzał na chłopaka po czym zaczął mówić jednostajnym spokojnym głosem:
- Wczorajszego wieczora Sakura otworzyła ci drzwi jednak odesłała cię z kwitkiem. Wróciłeś do swojego pokoju, upiłeś się i obiecałeś sobie że nigdy nie będziesz do niczego zmuszał żadnej kobiety. Poprzysiągłeś sobie również, że znajdziesz wszystkie kobiety którym zrobiłeś krzywdę i im zadośćuczynisz. Dziś przyszedłeś do naszego pokoju nas pożegnać i przeprosić Sakurę ale straciłeś przytomność. KAI!
Uwolnił chłopaka a ten zamrugał ze zdziwieniem widząc nad sobą Kakashiego. Sakura zdążyła już schować narzędzia i patrzyła z niechęcią na chłopaka.
- Takashi? Nic Ci nie jest? - spytał z udawaną troską Kakashi choć dziewczyna zauważyła że trzęsą mu się ręce.
- Kakuro - kun.. Wybacz.. Nie wiem co się stało. Musiałem stracić przytomność.
Rozejrzał się po pokoju i zauważywszy Sakurę ukłonił się przed nią w geście uniżenia.
-Sakushi-san! Wybacz moje wczorajsze zachowanie! Olśniłaś mnie swoim pięknem i nie mogłem przestać o tobie myśleć. Proszę wybacz mi abym mógł spać spokojnie!
Sakura westchnęła i rzuciła mało przekonywujące "Przyjmuję" po czym chwyciła plecak i wyszła na korytarz.
Chciała po prostu jak najszybciej opuścić to przeklęte miasto. Kakashi dopełnił formalności, zapłacił Takashiemu i widząc zadowolonego chłopaka chowającego coś w kieszeni wywnioskowała, iż dostał on spory napiwek. Zawrzało w niej jednak postarała się z całych sił opanować. Musieli trzymać pozory. Pożegnali się grzecznie i ruszyli w stronę przeciwległej bramy Tokigamy. Gdy tylko znikła im z oczu puścili się pędem przed siebie. Oboje potrzebowali się wyładować i jak najszybciej uciec od tego co się zdarzyło.
Biegli tak, aż przedmieścia zmieniły się stopniowo w pola uprawne a te z kolei w iglasty las. Pogrążona w myślach Sakura dopiero po paru godzinach zauważyła, że nie wymienili ze sobą nawet pół słowa. Była tak zatopiona w swoich ponurych rozmyślaniach, że dopiero w tedy gdy Kakashi stanął zorientowała się że tak długo milczeli. Zerknęła na niego wypakowując prowiant i zaczęła intensywnie rozmyślać. Coś się zmieniło od nieszczęśliwego zdarzenia z Takashim. Hatake stał się dla niej... obcy. Nie patrzył na nią, nie rozmawiał. Wręcz ignorował. Dlaczego? Co się do cholery stało?! Wysiliła umysł pochłaniając kulki ryżowe sięgnęła wspomnieniami do całego zdarzenia. Jounina pamięta dopiero od momentu kiedy pierwszy raz się przebudziła a on siedział oparty o jej łóżko i palił. Musiało być już w tedy po wszystkim. A potem wpadła w histerię i on ją uspokajał. Poczuła gorąco występujące na jej policzki. Nie pamięta by  ktokolwiek kiedykolwiek ją tak tulił. Odegnała od siebie uczucia jakie jej w tedy towarzyszyły i skupiła się jeszcze mocniej. On był już taki gdy się przebudziła. Zatem skąd ta reakcja? Brzydził się jej? Obwiniał? Nie mogła znieść tej zimnej postawy. Nie po tym jak spędzili tyle czasu w atmosferze przyjaźni i... było jej naprawdę dobrze przez te parę dni gdy pochłonięci rozmową mijali kolejne kilometry. I nie po tym jak spędzili dzień w Tokigamie nim skończył się tragicznie. Poczuła falę złości i gwałtownie wstała. Łzy cisnęły się jej do oczu ale powstrzymała się od tego upokarzającego uczucia i stanęła przed Hatake z zaciętą miną. Cokolwiek czuł w stosunku do niej ona musi wiedzieć.
Jounin nawet nie podniósł na nią wzroku. Wpatrywał się gdzieś w dal jakby jej tam w ogóle nie było.
- Powiesz to w końcu sensei? - jej ton daleki był od tego jak zwracała się do niego wcześniej. Nawet "sensei" nie nadawało temu pytaniu szacunku. Wiercił się wyraźnie speszony jej bezpośredniością. Zaczął grzebać po kieszeniach i wyciągnął w końcu paczkę papierosów i zapałki. Widać było że nie chce rozpoczynać z nią żadnej rozmowy. Ale jeśli miał jej do powiedzenia coś na prawdę przykrego to ona mu tego nie zamierza ułatwić. Opdalił papierosa a ona zbliżyła się w dwóch krokach i wyrwała mu go z ust a następnie demonstracyjnie zdeptała. Oszołomiony jej zuchwałością w końcu podniósł na nią wzrok.
- Co Ty robisz?! - słychać było wyraźnie zdenerwowanie w jego głosie. Szybko jednak spuścił wzrok i zaczął nerwowo podrygiwać nogą. Czekała na wybuch.
- Powiedz to w końcu - spytała bezpośrednio zapominając o jakiejkolwiek formie grzecznościowej. Czekała na cios. Co zamierzał powiedzieć? "Jesteś słaba"?, "Spodziewałem się po Tobie czegoś więcej"? Czy może "Pewnie Ci się podobało"? Zachowywał się tak jakby się jej brzydził więc tylko takie wersje przychodziły jej do głowy.
- Przepraszam... - usłyszała szept dobiegający zza maski. Spuścił głowę patrząc w swoje stopy a ona miała wrażenie jakby ją wmurowało. Spodziewała się wszystkiego tylko nie przeprosin. Za co on do cholery przepraszał? Za to że ją uratował?
-Że co? - tylko tyle zdołała wydusić.
- Przepraszam. - tym razem głośniejsze przeprosiny dobiegły jej uszu. Ona jednak nic z tego nie rozumiała.
- Za co Ty mnie przepraszasz sensei? - spytała będąc wciąż w szoku. Nie odpowiedział tylko wbił wzrok w ziemię i znów zaczął podrygiwać przez narastające emocje.
- Za to że mnie uratowałeś? Za to że pomogłeś w ostatniej chwili? Że zostałam niemal zgwałcona a Ty...
Nie dokończyła bo jounin gwałtownie wstał i przewyższając ją przeszył ją wzrokiem.
- Za to że niemal zostałaś zgwałcona!
Na prawdę nic z tego nie rozumiała. Szarowłosy zaczął krążyć wokół próbując się uspokoić. Nie sądziła że jego uczucia są aż tak silne.
- Gdybym go wyczuł.. Gdybym zauważył wcześniej, że tak cię adoruje... Gdybym cholera sprawdził czy zamknęłaś te pieprzone drzwi.. nie doszłoby do tego!
Warczał na wpół do siebie a na wpół do niej. Obserwowała go w niemym szoku i dopiero teraz dotarło do niej o co chodzi jej byłemu sensei. On się obwiniał! Odkrycie to tak nią wstrząsnęło że aż się roześmiała. Często zdarzało się jej mieć nieadekwatne reakcje w stosunku do sytuacji. Kakashi nie zwrócił na nią uwagi tylko chodził w kółko uderzając pobliskie drzewa a z każdym jego uderzeniem na ziemię spadały tysiące małych igiełek obsypując ich zielonym deszczem. Jeszcze nigdy nie widziała go w stanie takiego wzburzenia. Nigdy przy jej drużynie nie stracił nad sobą kontroli. Próbowała mu tłumaczyć, że to nie jego wina ale on jakby zamknął się w sobie warcząc pod nosem zdecydowanie niecenzuralne słowa. Takiego Kakashiego Hatake na prawdę można było się bać. Mogła sobie tylko wyobrażać jak wyglądało starcie z Takashim. W końcu stwierdziła, że ma tylko jedno wyjście. Rzuciła się na jounina i przygwoździła go do jednej z sosen napierając na niego całym ciałem. Widziała jak źrenica jedynego widocznego oka rozszerza się w szoku i czuła jak jego mięśnie prężą się gotowe do odparcia ataku. Instynkt działał sam. Chwyciła jego twarz tak aby spojrzał na nią i nim zdążył zareagować na atak zaczęła powtarzać.
- To nie Twoja wina tylko moja. Ja go wpuściłam. Ja pozwoliłam się zajść od tyłu. Ja byłam całkowicie nieuzbrojona i to ja spanikowałam zamiast zadziałać jak ninja. To tylko i wyłącznie moja wina. Zrozum że już nie jestem Twoją uczennicą, nie odpowiadasz za mnie. Jestem kunoichi i doskonale wiem, że za błędy się płaci. To ja powinnam Cię przeprosić i dziękować na klęczkach, że kolejny raz mnie obroniłeś.
Z każdym jej słowem jego jedyne widoczne oko otwierało się coraz szerzej i parę razy próbował odwrócić wzrok lecz trzymała jego twarz w żelaznym uścisku. Zapadła niezręczna cisza w której zdała sobie sprawę, że jej ciało przylega do jego w sposób wyjątkowo niezręczny a ich twarze dzieli zaledwie kilkanaście centymetrów.  I gdy już chciała go puścić on niespodziewanie przycisnął ją do siebie jedną ręką tak że jej głowa wylądowała w zagłębieniu jego szyi. Zesztywniała wtulona w jounina nie wiedząc co ma zrobić jednak uścisk trwał zaledwie parę słów by skończyć się równie szybko jak się zaczął
- Zawsze będę za Ciebie odpowiadał. Gdy jesteś ze mną na misji jesteś pod moją opieką. Nie pozwolę skrzywdzić swojego towarzysza.
Nim dokończył puścił ją i zabrał się do zbierania rzeczy wyraźnie poruszony. Ona również nie bardzo wiedziała jak ma się zachować. Takiej deklaracji nie usłyszała jeszcze od nikogo oprócz Naruto. Zrobiło się jej niezręcznie i jednocześnie.. miło. Kakashi dał jej jasno do zrozumienia, że się nią opiekuje. Nie mogła jednak dać się porwać temu przyjemnemu uczuciu. Była kunoichi i od wczorajszego wieczora wiedziała, że nie zawsze może się znaleźć ktoś kto ją obroni. Musiała pokazać jouninowi grzebiącemu po torbach z zakłopotaniem, że może na nią liczyć i nie jest wcale taka bezradna jak na to wygląda. Zaproponowała więc najlepszy ze sposobów swojej byłej sensei na udowodnienie komuś swojej siły i rozładowanie emocji.
- Może pokażę jak bardzo dorosłam?
Zaczęła rozpinać luźną koszulę a on zerknął na nią wyraźnie zszokowany. Nim jednak posądził ją o niecne plany w jego oku zalśniło zrozumienie. Pod przebraniem miała na sobie dopasowany czarny strój treningowy.
- Myślę że trening nam dobrze zrobi - w lot zrozumiał o co jej chodzi.
Wstał i sięgnął do swoich bandaży. Mierzyli się wzrokiem podczas gdy on pozbywał się przebrania. Jeśli zastanawiała się co ma pod białymi zwojami to granatowa maska wyłaniająca się spod opadającego materiału rozwiała jej wątpliwości. Podobnie jak ona pod przebraniem miał strój treningowy. Jednym ruchem podciągnął opaskę na oku i rozglądnął się po okolicy. Widok czerwonego sharingana zmroził ją przypominając jej innego posiadacza takich oczu. Uderzyła ją tęsknota za ukochanym jednak szybko pozbyła się tych emocji.
Myśl co robisz! W momencie walki powinna być ona twoim oddechem, twoją myślą, twoim życiem! Rozproszony ninja to martwy ninja a rozproszony medyk to martwa kompania! - zadźwięczały jej w głowie słowa Tsunade i tym razem uderzyła ją tęsknota za byłą sensei. Przybrała pozycję podczas gdy Kakashi przywołał psy i nakazał im ostrzegać przed ewentualnymi cywilami. Widziała jak Hatake bierze głęboki wdech i powoli wypuszcza powietrze. Spojrzał na nią dwojgiem oczu i zakrył sharingana.
- Nie jestem godna walki z kopiującym ninja? - droczyła się z nim przechadzając się od drzewa do drzewa będąc napiętą jak struna i gotową do odparcia ataku.
- Ostatnim razem gdy walczyliśmy musiałem go użyć. Byliście z Naruto wyjątkowo silni. Ale powinienem sobie z Tobą poradzić bez niego.
Poczuła się dotknięta. Czy on uważa że ona wciąż jest na tamtym poziomie?! Uśmiechnęła się przebiegle i przystanęła. Mierzyli się oczekując na to kto pierwszy rozpocznie.
- Ostatni raz gdy walczyliśmy byłam jeszcze nastolatką. Teraz jestem kunoichi... - zaśmiała się i zniknęła - ... a pewny siebie ninja to martwy ninja - zacytowała znajdując się nagle tuż przed nim. W ułamku sekundy jego mięśnie stężały i wyprowadził cios jednak ona zdążyła zrobić szybki unik i zniknęła między drzewami.
- Widzę, że pilnie słuchałaś gdy uczyłem was czym jest pycha! - rozglądał się jednak nigdzie nie mógł jej dostrzec. Tylko dobry słuch pozwolił mu usłyszeć lecącego do niego z wierzchołka pobliskiego drzewa kunaia. Uskoczył i usłyszał tuż za sobą szelest igieł. W ostatniej chwili zablokował kopnięcie, różowowłosa jednak wyprowadziła jeszcze jedno a chwycona za kostkę wykonała obrót na ręce i kopnęła w rękę ściskającą jej nogę. Musiał uskoczyć. Rozpoczęli szaloną wymianę ciosów i kopnięć. Była sprytna. Wykorzystywała okazję i obmyślała swoje posunięcia na przynajmniej trzy ruchy w przód. Musiał przyznać że jej taijutsu było na wyjątkowo wysokim poziomie. Nie stosowała maksimum swojej siły lecz skupiła się na dokładności ruchów i strategii. Musiał przyznać że w tym temacie się podciągnęła. Wiedział jednak, że cios jej pięści może być ostatnim co ninja w życiu poczuje. Jej niewyobrażalna siła zadziwiała nawet jego. Widział jej uśmieszki kiedy zaskakiwała go raz po raz nowymi kombinacjami. Nie byłby jednak Kakashim Hatake gdyby tak łatwo dał się pokonać. Jego mięśnie rozbudzone po paru dniach bez treningu dopiero się rozgrzewały. Czuł ekscytację drażniącą mu nerwy i pobudzającą do działania. Mało kto nadążał za jego treningami toteż w większości ćwiczył sam. Teraz czuł w ciele narastające podniecenie gdy jego mięśnie wytężały się coraz mocniej a on sam był zmuszony do postarania się. Dawno nikt nie zmusił go do zaawansowanego taijutsu. Po kilkudziesięciu minutach walki, która nie przechylała się na żadną ze stron zdecydował, że użyje ninjutsu. Podciągnął opaskę ukazując czerwień swojego sharingana, jednak Sakura pojawiła się znikąd i musnęła go w ramię, które kierowało się do wykonania pieczęci. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby jego ręka nie opadła w tym momencie bezwładnie wzdłuż tułowia. Zszokowany próbował nią ruszyć ale nic z tego nie wyszło. Zupełnie jakby ktoś ją wyłączył. Zaśmiał się serdecznie i odskoczył jak najdalej stając na wierzchołku drzewa. Na sąsiednim drzewie zauważył balansującą kunoichi uśmiechającą się wciąż w ten bezczelny sposób.
- Kakashi-sensei? Coś nie tak? Czyżbyś potrzebował medyka? - zaśmiała się perliście i zaczęła wykonywać pieczęcie jednak jounin był szybszy. Nim ona dokończyła swoje jutsu ukazał się przed nią olbrzymi wodny smok ryczący wściekle. Zdezorientowana Sakura zerknęła zza stwora na Hatake, który z niesamowitym samozadowoleniem unosił tylko jedną rękę. Zapomniała, że jounin nie potrzebował dwóch rąk do wykonywania pieczęci! Myśl ta spłynęła na nią na sekundę przed uderzeniem lodowatej wody z uwolnionego od techniki smoka. Gałęzie asekurowały jej upadek więc nie był aż tak bolesny. Bardziej bolała urażona duma.
- Pewny siebie ninja to martwy ninja - szepnął a ona zerknęła w górę i zobaczyła szarowłosego oferującego jej jedyną sprawną rękę do pomocy. Nie musiała widzieć jego twarzy żeby widzieć jak bardzo jest zadowolony z wyniku starcia. Przyjęła z wdzięcznością pomoc i mimo uczucia przeraźliwego chłodu uśmiechała od ucha do ucha - dawno się tak nie ubawiła.
- Muszę jednak przyznać że faktycznie się poprawiłaś. - poczuła się naprawdę mile połechtana. Z ust tak znakomitego shinobi jak Kakashi była to prawdziwa pochwała.
- Wytłumaczysz mi co zrobiłaś z moim ramieniem? Pierwszy raz mam z czymś takim do czynienia - widać było że niechętnie to przyznaje.
- W-w-wytłu-u-umaczę j-j-jak mi po-o-o-omożeszzz - Sakura trzęsła się z zimna wykręcając włosy z lodowatej wody. Jounin sformułował pieczęcie i zaczął dmuchać na zdziwioną różowowłosą gorącym powietrzem zwielokrotnionym przez jutsu. Już po chwili wyglądała nie przymierzając jak naelektryzowany pudel. Wymowny odwrót Kakashiego w kierunku bagaży miał zamaskować jego napad wesołości. Sakura doprowadziła się do porządku i odmówiła jouninowi pomocy w pakowaniu w ramach nauczki za naśmiewanie się z niej. Gdy byli już gotowi do drogi stanęła na przeciwko niego i wykonała parę pieczęci po czym dotknęła ramienia szarowłosego, które cudownie ozdrowiało.
- Zainspirowałam się sposobem walki Nejiego i stworzyłam własną technikę. Uderzeniami czakry wyłączam nerwy w obrębie danej części ciała. To część znieczulenia jakie używam w szpitalu tylko przerobione na potrzeby bitewne. Mogę wyłączyć rękę, nogę a nawet mózg w przypadku czego następuje natychmiastowy zgon. Ogólnie jest to proces odwracalny z wyjątkiem wyłączenia mózgu - tu nerwy są zbyt skomplikowane aby je szybko podłączyć nim mózg obumrze.
Zafascynowała go. Jej wiedza medyczna wykraczała poza zwykłego medic ninje. Teraz już wiedział dlaczego Tsunade powierzyła Sakurze cały szpital i dlaczego nazywano ją drugą Ślimaczą Księżniczką. Ruszyli w drogę deliberując nad zawiłościami ludzkiego ciała i zastosowania medycyny w walce.
Całkowicie nieświadomi, że ktoś bacznie obserwował ich poczynania.


1 komentarz:

  1. Mam wrażenie, że to Sasuke ich obserwuje :>
    Kakashi-sensei masz brudne myśli. Już chciałeś, żeby się przed tobą rozbierała. Uhuhuhu~

    OdpowiedzUsuń

Kartoteka AsiorekKP

Moje zdjęcie
Jestem autorką opowiadań, która uwielbia zagłębiać się w niuanse uczuć i skomplikowane emocje, które pisze życie. I porwałam się z motyką na księżyc próbując opisać zawiłe relacje, mogące powstać pomiędzy tą dwójką bohaterów.